Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Lotnik Kryspinów – Sokół Rybna (80/100)
21 września 2019, godz. 14:00, 6. kolejka małopolskiej klasy A (grupa Kraków II), Kryspinów 47.
LOTNIK KRYSPINÓW – SOKÓŁ RYBNA 1:1.
MECZ NR: 80/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 58, z wcześniejszego meczu w Suchej Beskidzkiej. Harmonogram dnia był mocno napięty, ale na szczęście obyło się bez nieprzewidywalnych zwrotów akcji w stylu gigantycznego korka lub pomylenia miejscowości. Nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, a akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN” przed zakończeniem, ale na razie logistycznie idzie nam perfekcyjnie. Oby tak dalej.
TEMPERATURA: 18 stopni Celsjusza.
BILETY: Brak. Co jest jedną z fundamentalnych zasad prezesa Czesława Sadko. Brama na stadion otwarta przed wszystkimi.
Rozumiemy podejście, choć jak zawsze żałujemy, że nic do naszego kuferka z biletami nie wpadnie.
SPIKER: Brak, ale w pełni zrekompensowała taki stan rzeczy grupa młodzieży, dziarsko dopingująca swój zespół.
Z kulturą i werwą. Wzór kibiców!
CATERING: Brak. I biorąc pod uwagę, że to drugi taki mecz z rzędu, w dodatku z uwagi na brak czasu bez szans, by wykombinować coś na boku, powoli zaczęło się to dawać we znaki. Na szczęście – jak mawia nasza babcia – z głodu jeszcze nikt nie pękł.
TABLICA WYNIKÓW: Brak. Tu akurat dało się wytrzymać.
TOALETA: W budynku klubowym.
Kilka razy zdarzyło nam się w pomeczowych tekstach przy okazji akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN” użyć sformułowania „rodzinny biznes”, nie sposób uniknąć go także w przypadku Lotnika Kryspinów. Na czele klubu stoi Czesław Sadko, prezesem jest – z przerwami – 28 lat. To, można śmiało napisać, kultowa postać dla piłki w Kryspinowie. Nic dziwnego, że przy okazji świętowanego z pompą zaledwie dwa tygodnie przed naszą wizytą jubileuszu 70-lecia klubu otrzymał od zawodników skromny puchar.
Zanim zajął się pracą organizacyjną, był piłkarzem. Do Lotnika trafił z juniorów Cracovii. Z Kryspinowa do administracyjnych granic Krakowa jest zaledwie kilometr. Ze stadionu doskonale widać samoloty startujące i lądujące na lotnisku w Balicach, stąd też nazwa klubu. Wracając jednak do pana Czesława…
– Brzmi to surrealistycznie, ale do lat 90., czyli przez ponad 40 lat, Lotnik nigdy nie grał w Klasie A. Tylko Klasa C i B. Tata był zawodnikiem drużyny, która w 1974 awansowała właśnie do Klasy B – opowiada Krzysztof Sadko, syn Czesława i brat Marcina, grający trener Lotnika.
– Romantyczne czasy. Na mecze jeździło się rowerami albo Lublinem wypożyczanym z Państwowego Ośrodka Mechanicznego. Brało się ławki z parku, stawiało na pace i w drogę na mecz – wspomina dzisiejszy prezes.
– W latach 90. drużyna chłopaków, można powiedzieć samouków, 16- i 17-latków z Kryspinowa, poprosiła tatę, by spajał to organizacyjnie. Wreszcie, w sezonie 1996/97, po prawie 50 latach udało się awansować do Klasy A. Z tej drużyny wywodził się brat Marcin Sadko, który jest naszym najwybitniejszym wychowankiem. Samouk, nie był szkolony tak jak dzisiejsze dzieci, zaczynające treningi w wieku ośmiu lat czy nawet wcześniej. Jako zawodnik doszedł do III ligi, jako trener osiem lat był w sztabie Cracovii, przy trenerach Majewskim, Stawowym, Białasie, Lenczyku, Płatku. W trzech meczach prowadził Cracovię jako pierwszy trener w meczach ekstraklasy. Później pracował w Garbani Kraków, wspólnie z trenerem Hajdą awansowali do I ligi. Dziś prowadzi Pcimiankę Pcim – dodaje Krzysztof Sadko.
W rezerwach gra trzeci z synów prezesa – Paweł Sadko. Jakby tego było mało, zięć pana Czesława i jednocześnie szwagier Marcina, Krzysztofa i Pawła Marcin Rusin jest trenerem zespołu seniorów Kmity Zabierzów. Coś nam się wydaje, że podczas rodzinnej kolacji wigilijnej jest spora szansa, że ktoś w rozmowie poruszy temat piłki nożnej…
Po awansie do Klasy A bywało różnie. Mniej więcej po 10 latach zaczął się marsz w górę, zakończony dwoma sezonami w IV lidze. W międzyczasie rozwijała się też sekcja futsalu. W tej odmianie piłki nożnej Lotnik dwukrotnie był wicemistrzem Krakowa.
– Po awansie do IV ligi futsal wygasł. Zapadła decyzja, że wszystkie środki będą przeznaczone na IV ligę. Pierwszą rundę zakończyliśmy chyba na 4. miejscu. Byliśmy nawet w dzienniku licencyjnym pod kątem III ligi, bo już wcześnie zrobiliśmy dwa awanse z rzędu. Drużyna bazowała na zawodnikach kiedyś stanowiących właśnie o sile sekcji futsalowej, graliśmy taką typową krakowską piłkę. Po czterech sezonach, nazwijmy to dobrobytu, skończyły się pieniądze, wycofał się główny sponsor, na barkach którego spoczywało całe finansowanie. Byłem już wtedy kapitanem i jako rada drużyny poprosiliśmy tatę, żeby wrócił i wszystko poukładał – wspomina Krzysztof Sadko, nie tylko piłkarz i kapitan, lecz także twórca monografii Lotnika, wydanej właśnie z okazji 70-lecia.
– Bazowałem na kronikach, prowadzonych przez tatę od lat 90. Oczywiście nieoceniony okazał się też wywiad środowiskowy – mówi autor.
Książka nie jest jedyną pamiątką po jubileuszu. Nowego wystroju nabrał też stadion. Wymieniono ogrodzenie wokół boiska, postawiono nową trybunę, odświeżono budynek klubowy.
Lotnik, jako jeden z niewielu klubów na tym poziomie rozgrywek, gospodaruje na swoim. Półtorahekatarowy teren, na którym znajduje się stadion, w 1994 roku otrzymał w użytkowanie od spółki pastwiskowej. Gra tu od 1959 roku, wcześniej dzisiejsze boisko było właśnie pastwiskiem. Wtedy zaczęły się inwestycje. Zaczęto od ogrodzenia.
– W czasie meczu Pucharu Polski z Hutnikiem Kraków na boisko wbiegło ponad 20 krów, część zostawiła „pamiątki”. Ile myślmy się wtedy wstydu najedli… W 1999 roku, podczas obchodów 50-lecia klubu, zebraliśmy sześć tysięcy złotych. Wystarczyło na ogrodzenie i zostały jeszcze dwa tysiące. Postanowiliśmy przeznaczyć je na projekt szatni. Pani projektantka wyceniła usługę właśnie na tyle, ale gdy przyjechała na miejsce i zobaczyła nasze zaangażowanie przy pracach przy boisku, zrobiła wszystko po kosztach, za tysiąc złotych – śmieje się Czesław Sadko.
Prace przy budowie budynku klubowym rozpoczęto w 2001 roku, zakończono rok później.
Prawie wszystko udało się wykonać gospodarskim sposobem, dzięki wielkiemu zaangażowaniu zarządu, piłkarzy i przyjaciół Lotnika.
– Kilku chłopaków było murarzami, mój szwagier robił pustaki. Mnóstwo ludzi nam pomogło. Chętnie pomagają. Widzą, że pieniądze i praca są w Lotniku szanowane – podkreśla prezes klubu.
W środku budynku – niemal sterylny porządek.
Na ścianach wiszą zdjęcia najbardziej znanych piłkarzy i trenerów związanych z Lotnikiem.
Naprawdę szanują…
Wspomnieliśmy już o trybunie.
Stara do niedawna mieściła się po przeciwległej stronie boiska. Trzeba było ją rozebrać.
– Specjalistyczna firma wyceniła tę usługę na siedem tysięcy złotych. Dużo. Skrzyknęliśmy się więc z rodzicami naszych młodych piłkarzy i sami tę trybunę rozebraliśmy. W cztery godziny było po robocie. Ludzie przynieśli takie stare młoty udarowe, sprzęt, dziś już niespotykany – mówi z zapałem Czesław Sadko.
Kulminacja obchodów 70-lecia Lotnika miała miejsce 8 września. Początkowo planowano je tydzień wcześniej, ale termin nie pasował proboszczowi, który miał odprawić na stadionie mszę świętą. Ostatecznie proboszczowi i tak nie udało się dotrzeć, ale zmiana daty dostarczyła dodatkowych atrakcji prezesowi.
– Dopiero jak już wszystko dopięliśmy, zapytałem żony, na kiedy mamy wykupione wczasy. I oczywiście dzień po obchodach, o 8 rano musiałem stawić się na lotnisku – śmieje się Czesław Sadko.
Mecz z Sokołem Lotnik zremisował dzięki pięknemu golowi Krzysztofa Sadko. Drużyna zajmuje miejsce w środku tabeli, ale po czwartoligowych doświadczeniach nikt nie forsuje na siłę wyniku sportowego. Priorytet to praca z młodzieżą.
– Dziś mamy około 100 dzieciaków. Poważnie zajęliśmy się szkoleniem osiem lat temu. Pokłosiem tej pracy jest chociażby fakt, że dziś zagrało sześciu chłopaków w wieku 15–18 lat. Jeździmy na obozy, dzięki wielkiemu zaangażowaniu rodziców organizujemy ogólnopolski turniej Kryspinów Cup. To wielka frajda dla dzieciaków. W tym czasie gościliśmy 12 zespołów z klubów występujących w ekstraklasie. Co roku jest Wisła, była Cracovia, Termalica, Sandecja, Śląsk Wrocław, Korona Kielce, Podbeskidzie, GKS Katowice, Ruch Chorzów.
Od końca października zaczynamy kolejną serię Kryspinów Cup, w każdej kategorii, w której szkolimy, od skrzata do juniora, osobny turniej. Rywalizujemy w hali w Liszkach – mówi Krzysztof Sadko.
Nie mamy wątpliwości, że stery w Lotniku są w dobrych rękach.
Szymon Tomasik