Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] LKS Chlebnia – Józefovia Józefów (56/100)
15 czerwca 2019, godz. 11:00, 30. kolejka mazowieckiej klasy okręgowej (grupa Warszawa II), Chlebnia 54.
LKS CHLEBNIA – JÓZEFOVIA JÓZEFÓW 2:3.
MECZ NR: 56/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 43. Bezproblemowo, jak po sznurku. Większość drogą ekspresową i autostradą. Końcóweczka nieco bardziej malownicza.
TEMPERATURA: 31 stopni Celsjusza. W samo południe, bez kawałka cienia. Piłkarze nie musieli już rozgrzewać publiczności, przydałby się raczej kubeł zimnej wody na głowy. A tu złośliwcy bardzo fajny mecz rozegrali. Było już 0:2, później 2:2 i gol na 2:3 w doliczonym czasie gry. Gospodarze walczyli już tylko o sympatyczne pożegnanie się z własnymi kibicami, goście grali o awans. Przed ostatnią kolejną prowadzili w tabeli z przewagą dwóch punktów nad Żyrardowianką. Porażka mogła więc ich zepchnąć na miejsce barażowe. Później okazało się, że jednak niekoniecznie, bo Żyrardowianka przegrała z KS Teresin 1:2, ale nie zmienia to faktu, że gdy LKS wyrównał i przycisnął, zrobiło się… Hmmm… Chcieliśmy napisać, że gorąco, ale gorąco to było już, gdy tylko otworzyliśmy drzwi samochodu. Zrobiło się więc jeszcze ciekawiej. Dobry mecz. Jeśli chodzi tylko o wydarzenia boiskowe, na razie pewnie TOP 5 spośród wszystkich z naszej akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN”.
BILETY: Brak. I jak zwykle w takich okolicznościach żałujemy.
SPIKER: Również brak.
CATERING: Tu także pusta rubryka. Grill odpoczywa.
TABLICA WYNIKÓW: Tu za to godnie i strojnie.
TOALETA: W pięknym i zadbanym budynku klubowym.
Tu również najwyższe standardy, znacznie przewyższające okręgówkowe normy.
LKS Chlebnia to znakomity przykład na to, jak w małym klubie, małymi kroczkami budować coś wielkiego. Mają tu plan i konsekwentnie dążą do jego realizacji.
LKS w tym roku świętuje 35-lecie powstania. Prawie od początku związany z nim jest dzisiejszy prezes Sławomir Jackowski, który odebrał pamiątkowy proporczyk naszej akcji.
– Zacząłem treningi w 1987 roku. Boisko było wtedy jeszcze przy pałacu. Po roku występów w seniorach trafiłem do Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Do Chlebni wróciłem w 2000 roku i grałem do czasu, gdy zostałem prezesem – opowiada były bramkarz. Wciąż w formie, ale teraz wypracowujący ją w siłowni.
Jackowski stoi na czele klubu już 15 lat. W tym czasie, dzięki pracy prezesa oraz wielu innych zaangażowanych osób, LKS rozkwitł. Jego chlubą jest akademia, której dyrektorem sportowym kilka miesięcy temu został Juliusz Kruszankin, były znakomity piłkarz, reprezentant Polski. Celem, jaki obrał klub na najbliższe trzy lata, jest podwojenie liczby młodych piłkarzy szkolonych w Chlebni. Ambicją – stworzenia najlepszego ośrodka w okolicy.
Już dziś, dzięki współpracy z samorządem (Chlebnia leży w gminie Grodzisk Mazowiecki), klub ma się czym pochwalić. To cztery pełnowymiarowe boiska i wspomniany budynek klubowy, w którym powoli robi się już za ciasno.
Wkrótce powstanie kolejny plac gry. Teren jest już zabezpieczony.
Patrząc na obecną infrastrukturę, aż trudno uwierzyć, że w miejscu, gdzie dziś stoi budynek i są boiska, kiedyś był skup buraków. – Jeszcze kilka lat temu żal było patrzeć – opowiada prezes. – Obecny kształt stadion przybrał w 2014 roku. Było otwarcie z pompą, wielka impreza, dwudniowy turniej. Od tamtej pory sukcesywnie się rozwijamy. Latem planujemy poprawić stan płyty głównej i dzięki założeniu elektronicznego sterowania zautomatyzować nawodnienie – wylicza Jackowski.
W Chlebni oczywiście dbają nie tylko o boiska, ale także o to, co się na nich dzieje. Do klubu dwa razy w tygodniu przyjeżdża fachowiec od szkolenia bramkarzy i pracuje z młodymi zawodnikami występującymi na tej pozycji. Wiadomo, prezes były bramkarz wie, czego potrzeba jego przyszłym kolegom po fachu. Piłkarze LKS-u regularnie wyjeżdżają również na obozy i turnieje. Te są organizowane również na miejscu. Ostatni – międzynarodowy dla chłopców z roczników 2008 i 2009 z udziałem ośmiu zespołów kilka dni temu uświetnił obchody 35-lecia klubu.
Jaka jest recepta prezesa na piłkarski sukces, który bez wątpienia stojąc na czele klubu odniósł?
– Trzeba łączyć ludzi, budować relacje, zdobywać wiarygodność i wypracowywać sobie pozycję w lokalnym środowisku. Na to potrzeba lat, ale gdy już zyska się to zaufanie, jest dużo łatwiej. Ludzie widzą efekty naszej pracy, wiedzą, że ich pomoc i zaangażowanie nie są sprzeniewierzane. I chętnie pomagają – podkreśla Sławomir Jackowski. I dodaje jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie. – Bardzo trudno zaangażować się w działalność klubu pracując na etacie. Znacznie łatwiej jest robić to prowadząc własną działalność. Siedząc od rana w biurze można ogarniać i firmę, i klub. Czasem trzeba w sprawach klubowych pojechać coś załatwić, z kimś się spotkać. W różnych godzinach. Ja mam to szczęście, że jestem swoim szefem. I jeszcze jedno. Właściwie nie mam życia prywatnego. Zdarza mi się łapać na tym, że jadę zajrzeć do klubu „na godzinkę”, z której robią się później trzy lub pięć – podkreśla prezes LKS-u. Nie mówi tego z żalem, wyrzutem czy oczekując współczucia. To jego pasja i życiowe paliwo.
Szymon Tomasik