Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Kurpik Kadzidło – Narew 1962 Ostrołęka (51/100)
8 czerwca 2019, godz. 11:30, 25. kolejka mazowieckiej Klasy A (grupa Ciechanów-Ostrołęka), Kadzidło, ul. Sportowa 6.
KURPIK KADZIDŁO – NAREW 1962 OSTROŁĘKA 1:5.
MECZ NR: 51/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 122. Spodziewaliśmy się porannego armagedonu w piękną, już niemalże letnią sobotę na trasie wiodącej z Warszawy najpierw nad Zalew Zegrzyński i dalej na Mazury, ale poszło nad wyraz sprawnie.
TEMPERATURA: 28 stopni Celsjusza, dlatego też z nieukrywaną ulgą przyjęliśmy widok zacienionej skarpy naprzeciwko trybuny z krzesełkami.
Podziwiamy tych, którzy wybrali miejsca na słońcu.
BILETY: Niestety brak.
SPIKER: Brak, ale była internetowa transmisja na żywo z komentarzem.
To jednak zasługa gości z Ostrołęki.
CATERING: Brak. Ze stadionem sąsiaduje sklep, ale w porze meczu był zamknięty.
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: Dla kibiców brak. Trzeba korzystać z szatni i budynku klubowego.
Nasza wizyta nie będzie się raczej dobrze kojarzyć kibicom i sympatykom Kurpika Kadzidło. Mecz z Narwią przesądził bowiem o spadku drużyny po czterech sezonach występów Klasie A do Klasy B. Początek był niezły. Kurpik po pięknym golu prowadził 1:0 i prezentował się nieźle. Tuż przed przerwą Narew jednak wyrównała, a w drugiej połowie już poszłooooo…
– Szkoda i oczywiście nie jest to powód do dumy czy świętowania. Zarząd jednak nie rozdziera szat, że będzie Klasa B. Czasem trzeba zrobić krok do tyłu, by później pójść dwa do przodu. Trzeba pracować u podstaw – mówi trener Kurpika Łukasz Pokora, prowadzący pierwszy zespół od trzech sezonów. – W dwóch poprzednich miałem dużo lepszy zespół, żałuję, że w pierwszym nie zrobiliśmy awansu do okręgówki. Później trochę ludzi odeszło, między innymi do Narwi. Teraz już nawet w Klasie A czy B zawodnicy za darmo nie przychodzą. Są kluby na tym poziomie u nas, w których lepszy zawodnik dostaje wyjściówkę za mecz około 100 złotych. W moich czasach człowiek jak dostał wodę, to było fajnie. Robiliśmy to z pasją, dla siebie. Wiadomo, że nikt z nas nie będzie grał w finale Ligi Mistrzów czy w kadrze – dodaje.
Kurpika nie stać na takie wydatki. W klubie oglądają każdą złotówkę przed jej wydaniem. Budżet to właściwie wyłącznie dotacja z gminnej kasy w wysokości 30 tysięcy złotych, która – poza seniorami – musi wystarczyć na cztery zespoły młodzieżowe (trampkarze starsi grają w lidze, trzy pozostałe jeszcze nie).
Na pewno w Kadzidle nie mają powodów do narzekania na infrastrukturę. Bardzo zadbanego kameralnego stadionu i wyremontowany kilka lat temu budynku klubowego mogą Kurpikowi zazdrościć niemal wszyscy rywale, czy to obecnie w Klasie A, czy za chwilę w Klasie B.
– Warunki mamy naprawdę super. Jesienią możemy zaczynać treningi o godzinie 19, przy sztucznym świetle. Zawodnicy nie muszą gnać po pracy. Frekwencja na treningach jest dobra, tylko wyników niestety brak – nie ukrywa trener Pokora, który również wiele lat grał w piłkę w barwach Kurpika. – Z przerwami, bo byłem kilka lat za granicą. Kopałem i w USA, i w Niemczech. Porobiłem też trochę kursów. Dziś mam 37 lat, więc jeszcze piłkarskim staruszkiem nie jestem, ale za mną operacje więzadeł, więc na boisko się nie wybieram. Chociaż może na B-Klasę wrócę… – zastanawia się szkoleniowiec, który pamiątkowy proporczyk „100 meczów na 100-lecie PZPN” odebrał w towarzystwie prezesa klubu Mirosława Lesińskiego.
Pokora kontynuuje chlubne rodzinne tradycje. Jednym z założycieli Kurpika jest bowiem jego ojciec Tadeusz.
– Drugim był jego kolega ze szkolnej ławy Stanisław Hymkowski. Chodzili wtedy do ósmej klasy. W Ostrołęce był turniej dzikich drużyn i założyli zespół. Wystartowały drużyny typu Manchester Dylewo czy Ajax Ostrołęka, a oni wystąpili jako Kurpik Kadzidło. I wygrali ten turniej. To był bodziec, żeby działać dalej. Kurpik przystąpił do ligi LZS. To był początek lat 70., wtedy jeszcze grano na tak zwanym Wembley, kawałek stąd, dziś już po nim nie ma śladu. Początki były różne. LZS-y, B-Klasa, A-Klasa. Balansowali. Po kilku latach jednak panowie pozakładali rodziny, poszli do pracy, zaczęło brakować czasu na piłkę. Nie miał kto tego kontynuować i w latach 80. piłki ligowej w Kadzidle nie było. Zostało tylko boisko w opłakanym stanie – opowiada dzisiejszy szkoleniowiec.
Taki stan rzeczy trwał do 1992 roku.
– W 1992 roku grupa chłopaków, trochę starszych ode mnie, postanowiła reaktywować klub i wystawić zespół do ówczesnej ligi okręgowej, bo nie było wtedy u nas Klasy A i Klasy B. Od tamtej pory drużyna istnieje nieprzerwanie – kontynuuje Pokora. – Pierwszym trenerem po reaktywacji był Janusz Czapski, grał kiedyś w Narwi. Wtedy nie trzeba było mieć uprawnień, a pan Janusz po prostu znał się na piłce. Po nim zespół przejął Kazimierz Puławski z Łysych. Występował w III i II lidze, był nawet na testach w Arce Gdynia. Zrobił kawał dobrej roboty, ale padł ofiarą własnego sukcesu. Zarząd chciał jeszcze więcej i go zwolnili. W tamtych czasach Kurpik grał w okręgówce, mocnej okręgówce z między innymi warszawskimi drużynami. Na mecze z Legionovią czy Nadnarwianką Pułtusk chodziło 700-800 osób. Po Puławskim zespół przejął Waldemar Marczak z Ostrołęki. Za jego czasów odeszło wielu podstawowych zawodników i drużyna spadła do Klasy A. Od tamtej pory nie możemy się odbić wyżej. Po spadku dziewięć lat prowadził zespół trener Przemysław Kowalczyk pochodzący z Kadzidła, nauczyciel WF-u, potem Marek Zalewski, Arkadiusz Chmielewski, od trzech sezonów ja – wylicza Pokora.
Spadek to zawsze dla klubu wstrząs i nic przyjemnego. Kurpik wydaje się być jednak po pierwsze przygotowany, a po drugie poukładany, by szybko się z tego otrząsnąć. Większość zawodników pochodzi z Kadzidła, więc jest duża szansa, że nie zostawią Kurpika w trudnym momencie. – To głównie uczniowie i studenci, ale mamy też dwóch policjantów, czyli zawsze jesteśmy bezpieczni – śmieje się szkoleniowiec.
Na koniec jeszcze dwa słowa i trzy zdjęcia o kibicach gości. Fajnie, że wpadli.
Zawsze przyjemniej oglądać mecz w takich okolicznościach niż w grobowej ciszy. A o nią na sąsiadującym z cmentarzem stadionie w Kadzidle nietrudno…
Szymon Tomasik