Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] KS Leżenica – Derby Stara Łubianka (98/100)
3 listopada 2019, godz. 11:00, 12. kolejka wielkopolskiej Klasy A (grupa V), Leżenica 39.
KS LEŻENICA – DERBY STARA ŁUBIANKA 1:1.
MECZ NR: 98/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 364. Trochę się trzeba było najechać, ale bez dyskomfortu psychofizycznego. Jak na profesjonalistów przystało, byliśmy wzorowo przygotowani do sezonu. I choć cały rok dawaliśmy z siebie wszystko, zostało jeszcze sporo paliwa w baku na końcowe minuty.
TEMPERATURA: 14 stopni Celsjusza. Pewnie też miała wpływ na brak objawów zmęczenia materiału.
BILETY: Brak. Szkoda, choć niezmiennie w takich okolicznościach – żałujemy.
SPIKER: Brak.
CATERING: Brak. Ewentualnego zaopatrzenia należy dokonać wcześniej, co niniejszym uczyniliśmy. Boisko mieści się na skraju miejscowości i chyba trudno byłoby piechotą zdążyć w przerwie do sklepu i z powrotem. W przeciwieństwie do kibiców okołomeczową wyżerkę mają za to piłkarze. I to w profesjonalnie przygotowanym zakątku.
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: Trzeba korzystać z szatni, ale życzliwi gospodarze nie robią z tym żadnego problemu.
Dawniej prawdopodobnie za potrzebą udawano się do zielonej budki, która już jednak stoi zamknięta na cztery spusty i chyba służy za magazynek.
– Dzień dobry. Mieczysław Dubowy. Od prezesa do sprzątaczki – uścisnął nam rękę, przerywając wypełnianie protokołu i wysiadając z zaparkowanego przed szatniami busa człowiek instytucja w KS Leżenica i jego założyciel.
Prezes (bo zdecydowanie jednak tak wypada tytułować szefa klubu) gołosłowny nie był. Gdy po strzale panu Bogu w okno jednego z piłkarzy piłka wpadła na teren sąsiadującej z boiskiem posesji, już za chwilę stał przy furtce i dzwonił domofonem.
W 2002 roku Dubowy po raz pierwszy został radnym gminy Szydłowo (rodzinna miejscowość mistrzyni olimpijskiej w wioślarstwie z Rio de Janeiro Natalii Madaj) i po trzech latach udało się zrobić w Leżenicy boisko. 24 sierpnia 2005 roku oficjalnie powstał KS Leżenica.
– Zaangażowanie prezesa jest niesamowite. Nie ma tu ani prawdziwego kierownika drużyny, ani gospodarza boiska. Robi wszystko. Wspaniale, że są jeszcze tacy ludzie – podkreśla trener KS-u Roman Michalski. To również postać bardzo zasłużona dla piłki w Pile i okolicach.
18 lat był piłkarzem Polonii Piła. Jako zawodnik, a później trener w futbolu udziela się od 55 lat. Bez żadnej przerwy. Co ciekawe, na piłkarskie boisko na dobre trafił po nieudanej próbie zawojowanie żużlowych torów.
– Jestem z Piły, a swego czasu każdy chłopak w tym mieście chciał być żużlowcem. Ja też. Byłem blisko spróbowania. Trzeba było mieć ukończone 16 lat, ja wtedy miałem 15 i czekałem z utęsknieniem na właściwy wiek. Niestety pożar spalił wszystkie motory i sekcja żużlowa w Pile przestała funkcjonować na 25 lat. I tak zostałem przy piłce – wspomina Michalski, któremu zdarzyło się jednak zasiąć na żużlowej maszynie i przejechać kilka okrążeni. Dziś, mimo 67 lat na karku, piłkarskimi umiejętnościami technicznymi wciąż zawstydziłby niejednego ze swoich obecnych podopiecznych, a żywiołowością przy ławce podczas meczów obdzielić pewnie trenerów z całej ligi.
– Taki już jestem i się nie zmienię. Czy się komuś to podoba, czy nie – śmieje się szkoleniowiec.
Dubowemu w marzeniach o budowie i rozwoju klubu nie przeszkadzało, że w Leżenicy jest tylko 41 domów. Klub siłą rzeczy musi się posiłkować graczami z innych miejscowości, zwłaszcza że w rozgrywkach ligowych występują też juniorzy starsi. Dba o to oczywiście prezes.
– Kupiłem busa, prywatnie, i zwożę piłkarzy z okolicy na treningi i mecze – wyjaśnia.
Tego nie da się robić z wyrachowania czy przyzwyczajenia.
– Pół życia poświęcam piłce. Piłkarzom mówię, że mam zamiar długo i zdrowo żyć, bo beze mnie nic tu nie będzie – śmieje się prezes. Dziś ma 56 lat, a do 47. roku życia był piłkarzem „swojego” klubu. Później także trenerem. Kilka lat temu postanowił skupić się na zarządzaniu i organizowaniu.
W 2009 roku, po czterech latach od powstania, KS awansował do Klasy A, gdzie walczy do dziś.
– Wcześniejsze lata trzy razy kończyliśmy na drugim miejscu. Ciągle czegoś brakowało do awansu do okręgówki. Zależało nam, chcieliśmy się tam sprawdzić. Ale a to Zamek Gołańcz się sprężył, a to do Jędrzejewa wrócił jakiś pan z zachodu, zaczął płacić zawodnikom, zimą podkupili kilku i awansowali – opowiada Dubowy.
– Chcielibyśmy wynikami odwdzięczyć się prezesowi za jego zaangażowanie. W tym sezonie będzie trudno, bo najlepszych zawodników nam pozabierały wyższe ligi. Z jednej strony satysfakcja, ale z drugiej – sportowy dołek – nie ukrywa trener.
– Jaka tam satysfakcja! Miałbym satysfakcję, gdyby zawodnik poszedł do IV czy III ligi, a jak poszedł do okręgówki, czyli na poziom właściwie podobny, to nie jestem zadowolony – wtrąca prezes.
– Na tym poziomie to trochę nieładne zachowanie, psucie rynku, takie podbieranie, podkupowanie piłkarzy. Nie idzie do wyższej ligi podnieść swój poziom sportowy, ale… 150 złotych, stówka… Cóż. Takie jest życie, taki jest rynek – wzdycha Roman Michalski.
Kilka lat po powołaniu klubu, w Leżenicy udało się utworzyć wspomniany zespół juniorów starszych.
– Bywały roczniki, które wygrywały nawet z Nielbą Wągrowiec, co dla takiej małej miejscowości jest naprawdę dużym osiągnięciem. Niestety, nie ma to często później przełożenia na wzmacnianie pierwszego zespołu. Jeden, dwóch z takiej drużyny zostaje i gra w seniorach, a reszta w ogóle przestaje się interesować piłką. To przykre. Internet. Grają w FIFA zamiast biegać po boisku – diagnozuje Mieczysław Dubowy.
Chwilę przed derbami z Derbami, trener Michalski policzył wszystkich kibiców zgromadzonych na stadionie. Doliczył do 70, ale jego rachunki szybko przestały być aktualne, bo wciąż pojawiali się nowi sympatycy futbolu, zwłaszcza gości.
Naszą uwagę po wejściu na stadion od razu zwróciła specyficzna trybuna kryta.
To dawne boksy dla rezerwowych, które po zainstalowaniu nowych miały trafić na złom. Kibice poprosili jednak prezesa, by pozwolił dać im drugie życie. Sami wkopali je tuż za rzędem plastikowych siedzisk. Loża co się zowie!
Szymon Tomasik