Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Kłobuk Mikołajki – Błękitni Pasym (62/100)
30 czerwca 2019, godz. 17:00, baraż o miejsce w warmińsko-mazurskiej klasie okręgowej, Mikołajki, ul. Jana Pawła II.
KŁOBUK MIKOŁAJKI – BŁĘKITNI PASYM 3:2.
MECZ NR: 62/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 198. Z uwagi na odbywający się tego dnia w Mikołajkach i okolicy Rajd Polski, po którego organizacji ni w ząb nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać i by w nim nie uczestniczyć na Mazury wyruszyliśmy już z samego rana. Nie będziemy ukrywać, że udało się nieco skorzystać z ich uroku. Popływani, wyleżeni i najedzeni w ostatni odcinek podróży i tak ruszyliśmy ze sporym zapasem. Okazało się, że niepotrzebnie, bo drogowe harce już się skończyły, a na głównym placu miasta trwała dekoracja, ale my z tych, co wolą dotrzeć gdzieś godzinę przed czasem niż minutę po.
TEMPERATURA: 30 stopni Celsjusza. Na pierwszą część dnia – idealna. Na oglądanie meczu, gdy na stadionie trudno o cień – już nieco mniej, ale uśredniając wrażenia nie było powodów do narzekania.
BILETY: Nieobowiązkowe, w cenie 5 zł i 10 zł sprzedawane przez panią z zarządu w czasie pierwszej połowy meczu.
By zachęcić do zakupu (nas oczywiście nie było trzeba), w przerwie odbywa się losowanie nagród. Dwie z trzech wygrała ta sama kibicka.
To się nazywa fart!
Plakaty meczowe też ładne.
SPIKER: Owszem. Kompetencje nawet szersze, bo w przerwie przeprowadził losowanie.
Dowcipnie, z pomysłem. Nadaje się do tej roboty.
CATERING: Na bogato. Nawet bardzo. Mecz połączony był bowiem z zakończeniem sezonu wszystkich drużyn Kłobuka, a więc także dziecięcych i młodzieżowych, więc ostro do akcji wkroczyły między innymi mamy młodych piłkarzy.
Na słodko, na wytrawnie, zdrowo i trochę mniej – naprawdę, niczego nie brakowało.
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: Za budynkiem klubowym.
Ewentualnie w szkole, kilkadziesiąt metrów za boiskiem, w której też mieszczą się szatnie.
Słyszeliście kiedyś Państwo o transferze z Klasy A prosto do mistrza Polski? Taką drogą podążył właśnie były już trener Kłobuka Mariusz Narel.
W niedzielę po południu poprowadził zespół z Mikołajek do zwycięstwa w rewanżowym meczu barażowym i awansu do okręgówki, po czym odebrał zasłużone gratulacje i podziękowania…
…i wsiadł w samochód, by wyruszyć do Gliwic, gdzie o 8 rano dopinał ostatnie formalności związane z zatrudnieniem w szykującym się do eliminacji Ligi Mistrzów Piastem. Narel dołączył do sztabu Waldemara Fornalika, jest analitykiem. 28-latek pochodzi z Mrągowa, był kiedyś piłkarzem Mrągowii, ale szybko podjął się trenerskiego fachu. Uczył się go m.in. w Legii Warszawa. Jak więc trafił do A-klasowego klubu z Mikołajek?
– To był przypadek. Trener Narel w ubiegłym roku pożyczył ode mnie podium na organizowany przez siebie Puchar Mazur w Mrągowie. Zawiozłem mu to podium do Mrągowa, później po kilku dniach po nie pojechałem. Trener się zdziwił, bo nie dość, że pożyczyłem, to jeszcze dostarczyłem i odebrałem. Powiedziałem, że jeśli chodzi o dzieci, to dla mnie żaden problem, bardzo chętnie takie rzeczy robię. Trener pracował wtedy z młodzieżą w Mini Soccer Mrągowo i tak się zgadaliśmy. Okazało się, że rezygnuje z tamtego zajęcia. Zaproponowałem więc, żeby z nami popracował. Umówiliśmy się na dwa tygodnie na przemyślenie, nie chciałem cisnąć chłopaka. Po dwóch tygodniach zadzwonił, że chciałby się spotkać na rozmowę. Porozmawialiśmy i udało się porozumieć. Gdy już u nas pracował, dołączył do sztabu Stomilu Olsztyn. To był priorytet, ale nie zdarzyło się, żeby zawalił jakiś trening czy mecz. Zawsze potrafił wszystko pogodzić, co też świadczy o klasie człowieka i fachowca – opowiada prezes Kłobuka Paweł Walczak.
Po rundzie jesiennej Kłobuk zajmował szóste miejsce, ze stratą ośmiu punktów do dającej udział w barażu drugiej lokaty.
– Jesień mieliśmy spokojnie przepracować. Okazało się, że chłopcy zaczynają grać w piłkę. I po porozumieniu z trenerem doszliśmy do wniosku, że próbujemy bić się o awans – mówi prezes.
Udało się, można było szybko klecić i wystawiać gadżety niezbędne do świętowania.
Dziś, już bez trenera Narela, zespół przygotowuje się do pierwszego po czterech latach pobytu w Klasie A sezonu w okręgówce.
– Pracujemy. Mamy nowego trenera. W wakacje będzie ciężko. Część chłopaków pracuje w gastronomii, w hotelarstwie, muszą zająć się obowiązkami zawodowymi, ale mam nadzieję, że już od września postraszymy niektórych przeciwników – mówi prezes.
Podczas świętowania nie zapomniano o najmłodszych.
– W 2013 roku był bardzo poważny problem z zebraniem zarządu. Klub praktycznie upadał, nie było komu grać. Bawiłem się wtedy z grupą dzieciaków amatorsko, bez uprawnień. Robiłem to z uwagi na wymogi licencyjne, by utrzymać seniorów w okręgówce. Trzy walne zgromadzenia nie zdołały wybrać nowych władz. Na czwartym podjąłem decyzję, że podejmę się pracy w zarządzie, ale pod warunkiem, że pozwoli się nam pracować z dziećmi. Uznaliśmy, że seniorzy, jeżeli mają upaść, a mieliśmy wtedy sześciu czy siedmiu zawodników do gry, to upadną. Nie będziemy się zabijać, biegać za seniorami. Dzieci były priorytetem – wspomina Walczak.
Dziś klub zaczyna zbierać plony tamtych decyzji. Liczba trenujących w Kłobuku dzieci na koniec sezonu 2018/19 wynosiła dokładnie 98. Ich zaangażowanie przekłada się też na zaangażowanie rodziców, zwłaszcza mam młodych piłkarzy. W beniaminku warmińsko-mazurskiej okręgówki mają bardzo duży wpływ na decyzje, bo… same je podejmują.
– To mamy dwóch zawodników. W zarządzie jest i tata. Inicjatywa wyszła na jednym ze spotkań z rodzicami. Dzieciaków było coraz więcej, wtedy około 50 i doszedłem do wniosku, że trzeba kogoś z rodziców „wrzucić” do zarządu, śmieję się, że do pilnowania nas, żebyśmy nie rozrzucali pieniędzy na lewo i prawo, żeby dzieci miały u nas dobrze. Wtedy wprowadziliśmy jedną mamę, później tatę, później jeszcze jedną mamę. I tak działamy. Wiceprezesem jest Łukasz Gawliński, który gra w seniorach, więc reprezentuje seniorów, trójka rodziców dba o młodych piłkarzy. I ja, rodzynek – mówi Paweł Walczak.
Prezes nigdy nie był piłkarzem, zawodowo ze sportem też nie jest związany.
– Jeżeli jednak coś robię, to staram się jak najlepiej potrafię i angażuję się całym sobą. Dzięki współpracy z rodzicami, z tymi rodzicami, których mamy dzisiaj w klubie, i nie mówię tylko o zarządzie, ale o całej grupie, rozwijamy się. Ja za nimi pójdę w ogień i oni za mną. Wystarczy jeden telefon i mamy dużą grupę do organizacji imprez i działania. Bez rodziców nie zrobilibyśmy nic. Można mieć pomysły, ale żeby je realizować, trzeba mieć ręce do pracy – podkreśla Walczak.
Nic nie udałoby się zrobić również bez pieniędzy.
– Pewnie w powszechnej opinii Mikołajki, kurort turystyczny, uchodzi za bogate miasteczko. Pozory mylą. Gmina pomaga nam tyle, ile może. Co roku oddaje nam w użytkowanie na trzy miesiące teren, na którym prowadzimy parking. Nasi wolontariusze pobierają opłaty. Poprosiliśmy o tę „wędkę” i z dochodów z samego parkingu starczało na utrzymanie zespołu w A-Klasie. „Rybę” od Gminy Mikołajki też dostajemy, to 60 tys. zł dotacji rocznie. W ubiegłym roku na funkcjonowanie klubu wydaliśmy ponad 150 tys. zł. Trzeba było się nieźle spinać, żeby podołać – nie ukrywa prezes Kłobuka.
Awans do okręgówki to kolejne wyzwania. Więcej meczów, wyjazdów, wymogów licencyjnych. Czas radosny i ekscytujący, ale i trudny.
– Jeżeli chodzi o dzieci, jestem spokojny. Co do seniorów – to są dorośli ludzie, na nich wpływu nie mamy. To jest piłka amatorska, nie mamy narzędzi, żeby wymagać. Gdybyśmy płacili za grę, mielibyśmy prawo. Teraz jesteśmy trochę na nich skazani. Aczkolwiek mają stworzone takie warunki, że chyba nie wstydzą się gry w naszym klubie – podsumowuje Paweł Walczak.
Szymon Tomasik