Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Huragan Hrubieszów – Sparta Wożuczyn (97/100)
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!
27 października 2019, godz. 13:00, 9. kolejka lubelskiej Klasy B (grupa Zamość II), Teptiuków 25.
HURAGAN HRUBIESZÓW – SPARTA WOŻUCZYN 1:1.
MECZ NR: 97/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 72, z wcześniejszego meczu w Rejowcu. Trzeba było jechać bez chwili zawahania, co okazało się doskonałym rozwiązaniem, zwłaszcza gdy dotarliśmy na miejsce. Mecz rozpoczął się bowiem nieco wcześniej niż wynikało to z terminarza, a to między innymi dlatego, że goście chyba zapomnieli w niego zerknąć i pojawili się w Teptiukowie gotowi grać o godzinie 11. Prawidłowo. Jako uznający punktualność za jedną z największych cnót też jesteśmy zdania, że lepiej być dwie godziny za wcześnie niż minutę za późno.
TEMPERATURA: 22 stopnie Celsjusza. Oglądać spotkanie 27 października w samym t-shircie? Prosimy bardzo. Dodajmy – dół garderoby był kompletny.
BILETY: Brak. Jak zawsze w takich okolicznościach westchniemy tylko – niestety…
SPIKER: Brak.
CATERING: Brak. Były jednak możliwości skorzystania z niekonwencjonalnych rozwiązań, oferowanych przez matkę naturę.
Dorodne owoce nawet o tej porze roku, to w tej okolicy – jak się okazuje – nic nadzwyczajnego.
– Nasłonecznienie w tej okolicy jest porównywalne z kurortami zachodniej Europy – poinformował nas wójt Gminy Hrubieszów Tomasz Zając.
Swoją drogą – trybuna na skarpie prima sort.
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: W eleganckich kontenerach, czyli siedzibie klubu i szatniach w jednym.
W dawnych latach była inna opcja.
Dziś niepozorny budyneczek ma już inne zastosowanie. Został przekształcony w magazynek. Poczciwa emerytura.
Huragan to w sezonie 2019/20 zespół występujący na najdalej wysuniętym na wschód ligowym boisku w Polsce – w Teptiukowie. Tym samym dzięki wizycie na meczu gospodarzy ze Spartą udało się szczęśliwie uczynić zadość jednemu z dwóch „sztywnych” założeń towarzyszących akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN” – zobaczyć spotkania na najdalej wysuniętych na cztery strony świata ligowych boiskach w Polsce: w Karwi (Nörda, północ), Lutowiskach (Otryt, południe), Cedyni (Czcibor, zachód) i właśnie Teptiukowie.
Huragan Hrubieszów powstał w 2006 roku z połączenia Huraganu Stefankowice i Wulkanu Teptiuków.
– Jeszcze w Stefankowicach grał stoper, który przed meczem wypijał pół litra wódki, zjadał pół kurczaka, a na koniec sezonu był królem strzelców. Dziś nie do pomyślenia – ze śmiechem wspomina Zając. 48-latek pochwalił się też przed meczem swoim formularzem rejestracyjnym.
Zamierzał zagrać w przedostatniej jesiennej kolejce (czyli jednocześnie ostatnim w rundzie starciu Huraganu na własnym boisku), ale plan się nie powiódł. Może wiosną się uda. Wójt nie jest najstarszym piłkarzem Huraganu. Do rozgrywek zgłoszony jest też 50-letni Krzysztof Kaczyński. Prawdziwą legendą gospodarzy jest jednak wiceprezes Mieczysław Kostecki.
Mecz oglądał jak w transie. Co kilka minut zmieniał miejsce przy linii bocznej, pokrzykiwał (czy wręcz krzyczał), podpowiadał, radził, ganił. Wszędzie było go pełno. Podejrzewamy, że nabuzowany boiskowymi emocjami może nie pamiętać, że rozmawialiśmy.
Mecz długo zapamięta za to z pewnością Krystian Jurkiewicz ze Sparty. W 10. minucie pękł mu łuk brwiowy i wezwana na stadion karetka odwiozła go do szpitala.
Goście przyjechali do Teptiukowa w jedenastoosobowym składzie, nie miał więc kto zmienić poszkodowanego piłkarza. Sparta musiała walczyć grając w dziesiątkę. W 70. minucie spotkania nastąpiły wydarzenia, w których dane nam było uczestniczyć (wprawdzie pośrednio, ale zawsze) po raz pierwszy. Obok ławek dla rezerwowych zatrzymał się bus, który wcześniej przywiózł gości na mecz. Wysiadł z niego Krystian Jurkiewicz i już ze zszytą oraz opatrzoną raną wrócił na boisko. To się nazywa hart ducha i poświęcenie dla zespołu!
Gdy napisaliśmy o tym na Twitterze, kilka osób zadało pytanie, czy wydarzenia z panem Krystianem w roli głównej, choć jak najbardziej w zgodzie z duchem gry, były również w zgodzie z literą prawa. Wątpliwości szybko rozwiał udzielający się w tym medium arbiter, który potwierdził, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Zawodnikowi udzielano po prostu pomocy poza boiskiem. A że w szpitalu i ponad godzinę – nie szkodzi. Dopuszczając go ponownie do gry, sędziowie podjęli właściwą decyzję. Właśnie, sędziowie… Prawdziwa sztafeta pokoleń!
Wrażenia z pobytu w Teptiukowie nie zakończyły się dla nas z ostatnim gwizdkiem sędziego. Po zakończeniu meczu wójt Zając zabrał nas do niezwykłego miejsca. Na kilkuhektarowym terenie sąsiadującym ze stadionem jego właściciel Tadeusz Lulka od kilkunastu lat urządza prawdziwe centrum rekreacyjne. Stawy, groble, ścieżki, zagajniki, śluzy, wymyślne budowle, pomosty, grille, budki, wyspy… Czego tam nie ma!
– Wymyśliłem sobie, że będzie to fajnie współgrać – sport i rekreacja właściwie w jednym miejscu. Zrobiłem nawet furtkę z boiska do mnie, żeby nie trzeba było chodzić dookoła – podkreśla gospodarz.
Pan Tadeusz wszystko obmyśla, projektuje i finansuje sam. W pracach czasem pomogą mu sąsiedzi, ale zdecydowana większość atrakcji wyszła wyłącznie spod jego ręki. Nie bez dumy pokazuje zdjęcia sprzed lat kilkunastu i kilku.
Nieprawdopodobna jest energia tego niemłodego już przecież mężczyzny. Widać i słychać, że urządzenie tego terenu to jego misja i jednocześnie życiowe paliwo. Zaplanowane kilkuminutowe „rzucenie okiem” przerodziło się w godzinny spacer, podczas którego słuchaliśmy o niemal każdym mijanym drzewku czy kawałku terenu. Prawdziwa opowieść człowieka z pasją, mającego jeszcze mnóstwo planów.
Panie Tadeuszu, ogromny szacunek!
Szymon Tomasik