Aktualności

[100 meczów na 100-lecie PZPN] Hetman Tykocin – Kora Korycin (69/100)

PIŁKA DLA WSZYSTKICH09.09.2019 
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!

15 sierpnia 2019, godz. 16:00, 2. kolejka podlaskiej klasy okręgowej, Tykocin, ul. Kochanowskiego 1.

HETMAN TYKOCIN – KORA KORYCIN 1:3.

MECZ NR: 69/100.

PRZEJECHANE KILOMETRY: 158 (z wcześniejszego meczu w Jednorożcu). Można było nieco krócej, ale za to nieco dłużej. Zwykle chętnie idziemy na takie rozwiązanie, ale teraz chcieliśmy jak najwięcej czasu spędzić w Tykocinie.

Przepięknym Tykocinie!

TEMPERATURA: 22 stopnie Celsjusza. Wspaniała sierpniowa pogoda. Dobrze, że nie kojarzy nam się już ze schyłkiem wakacji.

BILETY: Niestety brak. W naszej luźno i bez spięcia gromadzonej kolekcji nie mamy chyba ani sztuki z województwa podlaskiego. Trzeba szybko nadrobić zaległości.

SPIKER: Również brak. Dobrze, że spikerów nie zbieramy.

CATERING: Brak. Na szczęście zdążyliśmy zjeść „na mieście”, co nie było łatwym zadaniem, bo w dniu rozpoczęcia długiego sierpniowego weekendu było w Tykocinie sporo turystów, podejrzewamy, że zdecydowanie więcej niż w miesiącach niewakacyjnych, a restauracji tyle samo. Walka o stolik zakończyła się jednak sukcesem.

TABLICA WYNIKÓW: Brak. Też nie kolekcjonujemy.

TOALETA: Owszem. Przy wejściu na stadion. W znakomitym towarzystwie.

W środku już tak znakomicie nie było…

 

Wizyta w Tykocinie oznaczała, że na mapie akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN” zaliczyliśmy już 15 z 16 województw. „Napoczęcie” tego 15. zasmakowało nam wybornie. Jeśli ktoś jeszcze w Tykocinie nie był, a lubi klimaty rodem z „U pana Boga za piecem”, który to film zresztą w dużej mierze był tu kręcony, szczerze polecamy. Oczywiście zachęcamy, by nieodłącznym punktem turystycznej wyprawy była wizyta na meczu Hetmana. Zwłaszcza, że można się tam czuć wyjątkowo bezpiecznie.

Lato w piłkarskim Tykocinie było bardzo gorące. Jeszcze w ubiegłym sezonie w liczącym niespełna dwa tysiące mieszkańców miasteczku w ligowych rozgrywkach rywalizowały dwa kluby: Hetman i Orzeł. Po wielu burzliwych rozmowach, negocjacjach i targach, udało się zbudować jedną drużynę, pod szyldem obchodzącego w tym roku 60-lecie powstania Hetmana. Orzeł, wciąż formalnie istniejący jako stowarzyszenie, jest znacznie młodszy, powstał w 2012 roku.

– Od 1959 roku był tu tylko Hetman. Około 2010 roku zaczęło się to wszystko… Hmmm. Może nie sypać, ale na pewno dziać coś złego – zaczyna opowieść obecny prezes Hetmana, jego wychowanek i wciąż czynny zawodnik Rafał Maliszewski.

Maliszewski zastąpił na stanowisku prezesa klubową legendę Sławomira Pogorzelskiego.

– Pan Sławek, sprawujący tę funkcję 40 lat i wkładający w to mnóstwo pracy, patrzył wyłącznie na rozwój poziomu sportowego pierwszej drużyny, zapominając trochę o ludziach z Tykocina. Województwo podlaskie jest specyficznym regionem. Nie ma tu wielkich pieniędzy, nie ma sponsorów, trzeba bazować na swoich. Zawodnicy Hetmana, gdy zaczęło brakować w nim dla nich miejsca, spotykali się nieformalnie i grali w piłkę. Przychodziło dużo ludzi, w końcu postanowili założyć swój klub – Orzeł Tykocin. Zgłosili się do B-Klasy, zaczęli wygrywać, awansowali, przychodziło dużo więcej kibiców niż na Hetmana, który powoli zaczął wyglądać jak klub najemników. Są pieniądze, są zawodnicy. Gdy gmina zmniejszyła dofinansowanie, wychodząc z założenia, że w Tykocinie mają grać przede wszystkim ludzie z Tykocina, piłkarze z Białegostoku odeszli. I dwa, może trzy lata temu proporcje zaczęły się odwracać. To w Orle zostało tylko czterech graczy stąd, w Hetmanie było ich siedmiu-ośmiu – wspomina Maliszewski, który na chleb zarabia jako pracownik Jagiellonii Białystok.

To był sygnał do działania.

– Już wtedy zacząłem zabiegać o połączenie klubów, ale prezesi Hetmana i Orła nie byli chętni do rozmów. Aż w końcu w Hetmanie udało się zmienić zarząd, wziąłem to na siebie. Porozmawialiśmy z Orłem i doszliśmy do wniosku, że jeżeli mamy tu cokolwiek zdziałać, to musimy zrobić jeden klub. I przed sezonem udało się połączyć siły. Było wiele kłótni i sporów, ale tak naprawdę o nic. Dzięki doświadczeniu, choćby w pracy w Jagiellonii, mam trochę szersze spojrzenie na wszystko i wiem, że nie można sporów międzyludzkich przedkładać ponad dobro klubu – podkreśla.

– Co ty sobie myślisz, że połączyłeś dwa kluby w jeden i zaraz będziecie wszystko wygrywać? – rzucił w kierunku Maliszewskiego po końcowym gwizdku piłkarz Kory. Widać było, że prezes gospodarzy się trochę „zagotował”.

– Im więcej człowiek daje z siebie, wkłada w to bezinteresownej pracy, tym bardziej się później gotuje na boisku, gdy coś nie idzie albo sędzia gwizdnie nie po jego myśli. To tylko okręgówka, ale aż piłka nożna – nie ukrywa.

W latach 2007–17 Hetman nieprzerwanie rywalizował w IV lidze. Od trzech lat gra w okręgówce.

– Zespół wygląda lepiej niż w zeszłym sezonie, staramy się budować akcje od tyłu, a nie tylko wykopywać piłkę do przodu, ale to jeszcze nie jest ten poziom, by myśleć o IV lidze. Gminie zależy, by grali miejscowi. Chciałbym, żeby drużyna się rozwijała, szła do przodu, ale jako prezes muszę patrzeć na wszystko szerzej. Choćby na to, kogo kibice chcą oglądać na boisku. To jest amatorska piłka, zawodnicy nie dostają pieniędzy, a klub funkcjonuje właściwie tylko dzięki środkom z miasta, ale chcę z piłki w Tykocinie zrobić możliwie najbardziej profesjonalną w amatorskim wydaniu. Chcę, żeby to fajnie wyglądało – mówi o swoich planach Rafał Maliszewski.

W Hetmanie trenują trzy grupy młodzieżowe, zimą klub ma w planach zabór do skrzata.

– Jestem zbudowany, że w tych czasach rodzice wysyłają dzieci na treningi, a one chodzą i trenują. W małych miejscowościach nie jest o to łatwo. Młodzi ludzie często z nich wyjeżdżają, rośnie też konkurencja w postaci komercyjnych szkółek. My nie bierzemy od rodziców pieniędzy, trenerów opłaca Urząd Miasta. Cieszę się, że nam ufają. Mamy dwóch trenerów, dwaj kolejni wkrótce zyskają uprawnienia. Chcę stawiać na szkoleniowców stąd, inwestować w nich. Jeżeli wiem, że ktoś osiedlił się w Tykocinie, to raczej stąd nie wyjedzie. Ktoś z zewnątrz popracuje pół roku, rok i pojedzie dalej. Nie wiem, czy to dobra filozofia, ale przejechaliśmy się już tu na zbyt chętnym sięganiu po ludzi z zewnątrz, warto więc spróbować czegoś innego – uważa 29-latek.

W Jagiellonii Maliszewski pracuje jako specjalista ds. organizacji.

– Kiedyś miałem propozycje gry w II i III lidze, ale nic z tego nie wyszło. A gdzie człowiekowi, który kocha piłkę, ale nie może być zawodowym piłkarzem, będzie lepiej niż w zawodowym klubie? – śmieje się.

Czym zajmuje się w Hetmanie?

– Hetman to zajęcie po godzinach. Dziękuję za cierpliwość żonie. Robię tu właściwie wszystko, od obsługiwania systemu extranet po pranie strojów, ewentualnie przygotowanie boiska. Tu jednak wielki ukłon dla prezesa Orła. Jest pracownikiem gminy i dba o ten obiekt. Facet z dużą wiedzą i to widać. Boisko jest bardzo zadbane – mówi dumnie.

Faktycznie, murawa wydawała się znakomicie przygotowana, zwłaszcza biorąc pod uwagę szczebel rozgrywek, na którym odbywał się mecz. Cały stadion zresztą może się podobać.

Został wybudowany w 2011 roku. Wcześniej była tu tylko skarpa z pokrzywami i boisko z ławkami otoczone żużlem. Na stronie internetowej Urzędu Miejskiego w Tykocinie znaleźliśmy fotografię z czasów budowy.

Z terenu przeznaczonego na boisko wyciśnięto, ile się dało. Bieżnia okalająca plac gry nie ma kształtu elipsy, lecz prostokąta, z delikatnie zaokrąglonymi łukami.

Także boksy dla rezerwowych muszą przyjechać przed meczem i odjechać po jego zakończeniu.

Warunki do gry w piłkę są jednak znakomite. I oby takimi pozostały jak najdłużej. Każdy klub na piłkarskiej mapie Polski jest na wagę złota, ale na Podlasiu, zdecydowanie najchudszym pod tym względem regionie Polski, szczególnie.

– Jak by nie patrzeć, w Tykocinie też właśnie zniknęła jedna drużyna ligowa. Kto wie jednak, czy gdyby zachować status quo, wkrótce nie zniknęłyby obydwie. Jest przekonanie, głównie wśród osób, które piłką się nie interesują i nie są z nią związane, że pieniądze przeznaczane na kluby przez samorządy idą do kieszeni prezesów albo piłkarzy. Trudno wytłumaczyć, ile kosztuje organizacja meczu, delegacja sędziowska, zakup wody, butów, piłek. Na Podlasiu się nie przelewa, więc niektóre gminy, gdy muszą oszczędzać, robią to na klubach. I mają święty spokój. Jeżeli w miejscowości nie ma sponsora, który bezinteresownie kocha piłkę, jest problem – nie ukrywa Rafał Maliszewski.

Szymon Tomasik

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności