Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Grom Nowy Staw – Gryf Słupsk (61/100)
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!
26 czerwca 2019, godz. 17:30, finał Okręgowego Pucharu Polski Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, Słupsk, ul. Zielona 9.
GROM NOWY STAW – GRYF SŁUPSK 0:3.
MECZ NR: 61/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 480. Na razie najdłuższy wyjazd podczas akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN”. Zadbaliśmy jednak o dodatkowe atrakcje, o czym za chwilę.
TEMPERATURA: 34 stopnie Celsjusza. Apogeum czerwcowych upałów. Chyba nic więc dziwnego, że wyjechaliśmy z odpowiednim wyprzedzeniem i zrobiliśmy sobie międzylądowanie celem zażycia resetującej kąpieli w jeziorze. Polecamy zawsze i wszędzie.
BILETY: Tak. Gratka dla kolekcjonerów. Podobnie jak podczas lubuskiego finału w Gorzowie, organizatorzy przygotowali limitowaną edycję darmowych wejściówek.
Zdecydowanie przyklaskujemy podobnym inicjatywom. Niby drobiazg, ale wyraża szacunek dla rozgrywek i kibiców.
Tuż za bramą wejściową można zaopatrzyć się w klubowe pamiątki.
Wybór spory.
SPIKER: Owszem.
Bez zarzutu. Chłodny profesjonalizm.
CATERING: Na bogato.
Nawet z dowozem. To znaczy z donosem.
Jednym z elementów, który spodobał nam się najbardziej, była niewyszukana polityka cenowa.
Kiełbasa z grilla w bułce niezbyt okazała, ale zjadliwa. Warta swojej ceny.
TABLICA WYNIKÓW: Była.
Tradycyjnie zdjęcie tablicy (nie)udało nam się skandalicznie. Urażonych uprzejmie przepraszamy.
TOALETA: Dla zdecydowanej większości – w budynku klubowym.
Dla kibiców gości – obok ich sektora.
Dla Gryfa finałowy mecz z Gromem (o klubie z Nowego Stawu więcej napisaliśmy przy okazji jego meczu z GKS-em Kowale na początku rundy wiosennej) był okazją do rewanżu za rywalizację w IV lidze. Obie drużyny szły łeb w łeb w wyścigu o awans do III ligi. Ostatecznie o trzy punkty, także dzięki zwycięstwu na wiosnę w Słupsku 2:1, lepszy okazał się Grom.
– Chcieliśmy awansować, ale niestety tak w sporcie bywa, że nie zawsze dostajemy to, co chcemy. Jak na ten budżet, który mamy na pierwszy zespół, to i tak zrobiliśmy niezły wynik – mówi Paweł Kryszałowicz, były znakomity piłkarz i reprezentant Polski. – W 2006 roku wróciłem do Słupska. Od razu swoje kroki skierowałem do Gryfa. To jest mój klub, tu zaczynałem, stąd startowałem. I tak leci, już 13. rok – wspomina wiceprezes spółki zarządzającej Gryfem. Formalnie – najważniejszy człowiek w klubie, bo obecnie spółka nie ma prezesa.
– Zawsze się śmiejemy, że czekamy na kogoś z kasą – dodaje Kryszałowicz.
Ta z pewnością by się przydała, bo Gryf do finansowych potentatów nie należy.
– Nie ma tutaj biznesu, który chciałby zainwestować. Miejscowych biznesmenów sport na wysokim poziomie w Słupsku nie interesuje. Jeśli chodzi o miasto, to stutysięczny Słupsk na wszystkie stowarzyszenia rocznie przeznacza milion złotych. W połowę mniejszym Kołobrzegu sama tylko Kotwica dostaje 1,5 miliona. Staramy się, budujemy, ale bez pewnego finansowania na odpowiednim poziomie ostro do przodu nie ruszymy. OK, są sytuacje, że masz mniejszy budżet, ale lepszych piłkarzy. Trzeba ich sobie jednak wychować. A my mamy troszkę problem z młodzieżą, bo kilka lat temu popełniliśmy błąd i daliśmy szkolenie komuś innemu – opowiada Kryszałowicz.
To stowarzyszenie KS Gryf Słupsk. Relacje między obydwoma podmiotami nie należą do wzorowych.
– Tak szkolą, że nie mają nawet juniorów starszych. Wszystko opiera się na prywatnej Szkole Mistrzostwa Sportowego, a gdy w szkole nie utworzyła się klasa, zespół się rozchodził. 16-latkowie kończyli gimnazjum, dalej klas nie było i nie mieli gdzie grać. Skoro SMS szczyci się, że ma wszystko najlepsze, ale przez 12 lat nie wychowała żadnego piłkarza, to o czym tu mówimy… Dwa lata temu założyliśmy swoje grupy młodzieżowe. Obecnie mamy ich dziewięć. Najstarsza jest z rocznika 2006, trochę już wcześniej „przebranego”. Od rocznika 2008 w dół już to w miarę wszystko wygląda – wylicza 33-krotny reprezentant Polski (strzelił 10 goli).
Kryszałowicz mówi o latach zaniedbań nie tylko w Gryfie, ale w całym słupskim sporcie. Według niego jest tu jednak potencjał i ludzie, którzy chcą coś odbudować. Na to jednak potrzeba czasu.
– Raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale chciałbym podkreślić jedną rzecz. Mieliśmy, czy mamy, przypiętą łatkę, że w Gryfie jest źle, źle, źle, a my już tyle lat funkcjonujemy i będziemy dalej funkcjonować, a innych klubów, w których było wszystko super i wspaniale, już nie ma i nigdy nie będzie. Mamy racjonalną politykę finansową, staramy się nie wydawać dużo. To jest tylko amatorska piłka. Jeżeli ktoś chce zarabiać większe pieniądze, to od nas niestety odchodzi – nie ukrywa. Po sezonie 2018/19 z Gryfa odeszło czterech podstawowych zawodników, co powoduje, że słupszczanie wcale nie muszą być głównym kandydatem do zajęcia pierwszego miejsca w tabeli na koniec rozgrywek 2019/20.
– Już pięć lat temu chciałem, żeby Gryf grał w II lidze. Dziś mamy troszkę inny plan. Jeżeli nie będzie finansowania pozwalającego walczyć w III lidze co najmniej 3–4 lata, to szkoda sobie robić marzenia i na przykład wejść, żeby zaraz spaść. Po drugie, obraliśmy kurs, że mamy znowu chłopców z regionu. Jeździmy i szukamy. Na A-Klasę, na B-Klasę, okręgówkę. Wyróżniających się młodych chłopców zapraszamy na testy i dostają szansę. Szkolimy i co lepszych oddajemy wyżej – wyjaśnia najważniejszy człowiek w klubie.
Gryf mecze w roli gospodarza rozgrywa na stadionie przy ulicy Zielonej.
Obiekt należy do miasta, spółka płaci za korzystanie z niego. Stadion jest schludny, ale znacznie większe pieniądze miasto przeznaczyło na doprowadzenie do obecnego stanu innego, przy ulicy Madalińskiego.
– Specjalnie zrobiono na nim niewymiarowe boisko, by piłkarze nie mogli grać. Kiedyś było można, w Słupsku grała reprezentacja Polski. Dziś brakuje 10 metrów. Ówczesne władze miasta postanowiły, że to będzie stadion lekkoatletyczny. Szkoda komentować. Tacy ludzie rządzili Słupskiem – wzdycha Kryszałowicz, który kilkanaście miesięcy temu przeżywał bardzo trudny czas. W lutym 2018 roku dowiedział się, że jest chory na nowotwór jelita.
– Za mną ciężki okres. Jestem po wszystkich zabiegach, wyniki są dobre. Dzięki wsparciu najbliższych udało się przetrwać – odpowiada na pytanie o stan zdrowia.
Kryszałowicz grał w czołowych klubach ekstraklasy (Amica Wronki, Wisła Kraków), spróbował też sił w Bundeslidze (Eintracht Frankfurt). Za najsłynniejszym wychowankiem Gryfa ciekawa kariera, ale nie na tyle spektakularna, by dziś dzięki zarobionym w tamtym czasie pieniądzom utrzymywać klub. To nie realia, w których dziś funkcjonuje na przykład Robert Lewandowski.
– Robert to piłkarz światowego formatu, ja takim nie byłem. Ale i tak jestem spełniony. Mam w dorobku jedną rzecz lepszą od Roberta, strzeliłem gola w mistrzostwach świata. Jemu się jeszcze nie udało. Ale poza tym – nie ma nawet co porównywać – podkreśla 45-latek.
Po meczu z Gromem mógł triumfować. Gryf wygrał zdecydowanie i zasłużenie zdobył Regionalny Puchar Polski.
Wielkie brawa dla piłkarzy ze Słupska, wielkie brawa również dla kibiców obu drużyn. Fanom z Nowego Stawu wynik w niczym nie przeszkadzał…
Szymon Tomasik