Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Górnik Boguszów-Gorce – Górnik Wałbrzych (86/100)
W 2019 roku, z okazji 100-lecia PZPN, oglądamy i zachęcamy do obejrzenia na żywo 100 oficjalnych, rozgrywanych w Polsce spotkań. Jak było na jednym z nich? Zapraszamy do lektury!
29 września 2019, godz. 16:00, 8. kolejka dolnośląskiej Klasy A (grupa Wałbrzych I), Boguszów-Gorce, ul. Olimpijska.
GÓRNIK BOGUSZÓW-GORCE – GÓRNIK WAŁBRZYCH 0:4.
MECZ NR: 86/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 5, z wcześniejszego meczu w Czarnym Borze. Znów jakimś cudem, mimo solidnego opóźnienia rozpoczęcia tamtego meczu, zaplanowanego na godzinę 14, udało się dotrzeć na czas. Chyba bóg futbolu z sympatią odnosi się do akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN”.
TEMPERATURA: 19 stopni Celsjusza. Nadal znacznie powyżej oczekiwań, ale już w drugiej połowie trzeba było zarzucić kurtkę na grzbiet.
BILETY: Brak.
SPIKER: Również brak. O brak ciszy na stadionie zatroszczyli się jednak kibice rywala gospodarzy, imiennika z Wałbrzycha.
Powtarzamy się pewnie już któryś raz, ale hałas na meczu zdecydowanie dodaje mu w naszych oczach atrakcyjności.
Byli też oflagowani fani gospodarzy, ale oni akurat specjalnie się wokalnie nie udzielali.
CATERING: Brak. Trzeci mecz dnia bez posiłku i czasu, by uzupełnić zapasy… Wyobraźcie sobie, co się działo, gdy w końcu dotarliśmy do knajpy.
TABLICA WYNIKÓW: Brak, całkowicie jednak zrekompensowany przez instalację informującą wszem i wobec o nazwie piłkarskiego obiektu w Gorcach.
Zapachniało piłkarskim Hollywood…
TOALETA: Brak. Trzeba korzystać w budynku z szatniami…
… którym jest boguszowsko-gorczański bulodrom.
Dla tych, którzy w tym momencie zadają sobie bądź światu pytanie „co to u diabła jest?” (nie będziemy zgrywać cwaniaków, sami je sobie zadaliśmy), śpieszymy z definicją zaczerpniętą z wikipedii: „Bulodrom – boisko lub zespół boisk do gry w petanque, grę prowansalską lub w inne gry związane z bulami”.
Nie musicie dziękować.
Kibice Górnika Boguszów-Gorce o słabszych nerwach byli w ostatnich latach wystawiani na ciężką ich próbę jak chyba fani żadnego innego klubu w Polsce. Spójrzmy na dziewięć ostatnich sezonów pierwszego zespołu z tego liczącego niecałe 17 tysięcy mieszkańców miasta w aglomeracji wałbrzyskiej.
2011/12 – klasa okręgowa
2012/13 – Klasa A
2013/14 – Klasa A
2014/15 – Klasa B
2015/16 – Klasa A
2016/17 – klasa okręgowa
2017/18 – IV liga
2018/19 – klasa okręgowa
2019/20 – Klasa A
Tylko dwa sezony z rzędu w tej samej klasie rozgrywkowej. Nudno nie było.
– To bolączka małych miejscowości. Mamy pewne etapy, lepsze i gorsze. Wiąże się to ze zmianą pokoleniową. Graliśmy pewną grupą zawodników od Klasy B. Drużyna rosła z każdym rokiem i sezon po sezonie były awanse, aż do IV ligi. Tam niestety nie udało się utrzymać, odeszło kilku znaczących zawodników, co wiązało się z czasowym obniżeniem jakości i spadkami. Zaczęliśmy wprowadzać młodzież, dziś zespół tworzy właściwie sama młodzież. Bramkarz i boczny obrońca to rocznik 2004, wielu piłkarzy mamy z rocznika 2003, dwóch z rocznika 2002 i dwóch doświadczonych zawodników, którzy starają się tej młodzieży pomagać. Wtedy też mieliśmy młodą drużynę, holowaliśmy ją, ogrywała się i zaczęło to procentować. Liczymy, że teraz znowu chłopcy pograją razem sezon, może dwa sezony, i znów pójdziemy w górę – opowiada doskonale znający specyfikę klubu Daniel Garwol, trener pierwszej drużyny, syn prezesa Górnika Kazimierza Garwola oraz ojciec dwóch jego piłkarzy, najmłodszych w drużynie bramkarza Szymona i obrońcy Wiktora.
Piłkarzem jest również Karol, trzeci syn Daniela Garwola, dumnego ojca trojaczków.
– Karol gra w Miedzi Legnica. To środkowy pomocnik, najbardziej utalentowany. Jest bardzo duża różnica w umiejętnościach między nim a dwójką braci, ale tutaj chłopcy też sobie radzą. Dwaj są już mojego wzrostu, mierzą ponad 180 cm, bramkarz Szymon jest na razie sporo niższy, ale pewnie ma to po mnie. Też byłem bramkarzem i też jak kończyłem podstawówkę, byłem najniższy w klasie, śmignąłem dopiero w szkole średniej. W wieku 16 lat zacząłem grać w seniorach Górnika w okręgówce, pomijając szczebel juniorski – opowiada pan Daniel, wciąż jeszcze w formie i na wszelki wypadek zgłoszony do rozgrywek.
Derby z Górnikiem były dopiero drugim meczem, w którym prowadził pierwszy zespół gospodarzy.
– Mieliśmy doświadczonego trenera seniorów, dużo nam pomógł, ale przychodzą pewne etapy, w których trzeba trochę świeżego, innego spojrzenia na drużynę i mam nadzieję, że to przyniesie efekty. Wcześniej byłem trenerem grup młodzieżowych. To są moi wychowankowie, młodzież spod mojej ręki – podkreśla nasz rozmówca.
Nie da się ukryć, że na prawdziwą huśtawkę nie tylko nastrojów w Górniku w ostatnich latach wpływ miały także realia finansowe.
– Gdy awansowaliśmy do IV ligi, miasto było mało zainteresowane tym sukcesem i pomocą. Na pewno nie w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli. Musieliśmy bazować na zawodnikach, którzy wywalczyli awans. Doszło trzech nowych, ale nie było tej jakości, pozwalającej się utrzymać. Mieliśmy wtedy w Gorcach wielki boom na piłkę, zespół rok po roku awansował, były sezony, w których mieliśmy nawet osiem drużyn młodzieżowych w ligach. Brakowało pieniędzy. Czy na mecz jadą seniorzy, czy trampkarze, firmie transportowej za każdy przejechany kilometr trzeba płacić tyle samo. Miasto zamiast to zainteresowanie widzieć i wspierać, dzięki czemu dziś mielibyśmy jeszcze większy owoc do zbierania, cały czas słyszeliśmy, że skoro mamy za mało pieniędzy, to likwidujmy drużyny. Bardzo przykro było tego słuchać. Niestety, nie udało się uniknąć takich drastycznych kroków, ale sporo młodzieży udało się doholować i mam nadzieję, że ponownie dzięki pierwszej drużynie i jej sukcesom będzie więcej zespołów młodzieżowych. I znów – dojdą do pewnego wieku, zabraknie mocy… Ale może już lepiej nie kraczmy, może nie będzie tak źle – śmieje się Daniel Garwol i podkreśla, że dziś relacje klubu z samorządem wyglądają znacznie lepiej. – Po ubiegłorocznych wyborach miasto zapewnia nam to, co potrzebujemy. Oczywiście te potrzeby, z racji klasy rozgrywkowej, są dużo mniejsze. Ale jest pomoc, jest rozmowa.
Jaki jest więc potencjał klubu z Gorców, a przede wszystkim jego wizytówki, czyli pierwszej drużyny?
– Zobaczymy, co będzie, jak ci młodzi chłopcy okrzepną na boisku, złapią doświadczenia, staną się odważniejsi, bo widać było, że w niektórych sytuacjach cofają nogę. Myślę, że liga okręgowa, to jest miejsce, w którym powinniśmy być i mam nadzieję, że tak się stanie. Ten sezon to jest pierwszy sezon tej młodej drużyny, chcemy się przede wszystkim utrzymać, a później będziemy celować wyżej – podsumowuje Daniel Garwol.
Mecz dwóch Górników zdecydowanie przebiegał pod dyktando tego bardziej w Polsce znanego, który w wyniku kłopotów organizacyjno-finansowych po ubiegłym sezonie w IV lidze, w tym znalazł się w Klasie A.
– Jesteśmy blisko Górnika Wałbrzych, większość naszych fanów kibicuje też Górnikowi. Ruch kibicowski rządzi się swoimi prawami, ale to normalne, że klub z taką historią wzbudzą największe zainteresowanie w regionie. Życzymy Górnikowi jak najlepiej, wiemy, w jakim kryzysie jest ten klub. Mają tam swoje bolączki. Za dużo jest w Wałbrzychu akademii, klubów szkolących młodzież, wszystko się później rozchodzi, młodzież nie jest trzymana i odpowiednio wychowywana, na tradycji. I w wieku 14–15 lat wielu wychowuje już ulica. Gdyby korzystano z tradycji Górnika, zbierania młodzieży w jednym miejscu, moim zdaniem efekt byłby lepszy – diagnozuje Daniel Garwol. – Dawniej w lidze młodzika w Wałbrzychu rywalizowało nawet po 16 drużyn, teraz uzbiera się 5–6. Trampkarz – 5 drużyn. Dzieci chcą wszyscy szkolić, powstają akademie, czasem prowadzone przez ludzi bez większego pojęcia. Najważniejsze to skasować składki od rodziców. My prowadzimy młodzież całkowicie bezpłatnie, oczywiście dzięki dotacji z miasta. Większość akademii ich nie dostaje, trzeba więc ciągnąć od rodziców. To trudny temat, a z odbudową piłki na solidnym poziomie i przede wszystkim zdrowych fundamentach organizacyjnych nie mogą sobie w Wałbrzychu poradzić, może z krótkimi przerwami, już od prawie 30 lat – dodaje.
Na koniec jeszcze słowo w Stadionie XXV-lecia w Boguszowie-Gorcach.
– Miasto planuje modernizację, stara się o środki z budżetu państwa. Ma być bieżnia, oświetlenie, nawodnienie – wylicza trener miejscowego Górnika.
Będzie perełka, bo już jest pięknie.
No dobrze, to teraz już naprawdę koniec. Podczas wyzwania „100 meczów na 100-lecie PZPN” byliśmy już na piłkarskim widowisku, które sędziował arbiter w czapce (w Lutowiskach). W Boguszowie-Gorcach pierwszy raz mieliśmy zaszczyt spotkać sprawiedliwego w okularach.
Sprytnie, z miejsca wytrącił kibicom z ręki często używany oręż, czyli polecenie sędziemu kupna okularów.
Szymon Tomasik