Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Goplania Inowrocław – GKS Baruchowo (82/100)
22 września 2019, godz. 14:00, 7. kolejka kujawsko-pomorskiej klasy okręgowej (grupa II), Inowrocław, ul. Orłowska 48.
GOPLANIA INOWROCŁAW – GKS BARUCHOWO 3:1.
MECZ NR: 82/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 272. Nie będziemy podawać czasu przejazdu po niemal pustej w niedzielne wczesne przedpołudnie autostradzie, którą wiodła większość trasy, bo sami się trochę przestraszyliśmy. Ciężką mieliśmy wtedy nogę…
TEMPERATURA: 22 stopnie Celsjusza. Przepiękną mieliśmy pogodę!
Nie pogardzili nią też lotnicy korzystający ze znajdującego się nieopodal lotniska Aeroklubu Kujawskiego. Widoki takie jak te poniżej nie należały podczas meczu do rzadkości.
Będziemy tęsknić, bo chyba o powtórkę w rundzie jesiennej może być już trudno.
BILETY: Brak. Obydwie kasy zamknięte na cztery spusty.
Wielka szkoda, bo przed laty Goplania umiała w bilety!
CATERING: Również brak. Zaraz obok stadionu działa jednak smacznie karmiący przybytek o romantycznej nazwie „Kiełba i Buła”. Tym razem nie zajrzeliśmy, ale podczas poprzednich wizyt na meczach Goplanii (debiutantami nie byliśmy) jak najbardziej i bardzo sobie chwaliliśmy.
TABLICA WYNIKÓW: Nie ma niestety.
TOALETA: Jest, obok stareeego budynku służącego kiedyś za szatnię, w którym to również drzewiej znajdowała się toaleta.
Ależ to było meczycho! Goplania do 85. minuty przegrywała z gośćmi, którzy dotarli na mecz w 12, a nazywając jej grę fatalną, sprawilibyśmy inowrocławianom duży komplement. W ostatnich pięciu minutach przeprowadzili jednak trzy aż niewiarygodnie – zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co widzieliśmy wcześniej – efektowne akcje, strzelili trzy gole i zarobili trzy punkty. Ekipie z Baruchowa nie pomógł nawet bramkarz wypożyczony chyba z Juventusu Turyn…
Przebieg tego spotkania to trochę alegoria losów Goplanii w ostatnich latach, a zwłaszcza realiów organizacyjno-finansowych, w których klub funkcjonował i funkcjonuje. Jest fatalnie i wydaje się, że nic nie uchroni od katastrofy, ale ostatecznie jakoś zawsze uda się upaść na cztery nogi, choć nie jest to z pewnością miękkie i komfortowe lądowanie. Raczej awaryjne.
– Teraźniejszość… Jest, jaka jest. Nie ma ludzi do pracy w klubie. Inowrocław nigdy nie był przesadnie piłkarski. W latach 90. to się pogłębiło, wszystko zdominowała koszykówka. To nie jest bogate miasto, a duże firmy nie są zupełnie zainteresowane wspieraniem sportu. Huta szkła? Dogorywa. Kopalnia soli? Jako część Orlenu finansuje Wisłę Płock. Ciech? Gdy firmę przejęła rodzina Kulczyków, całkowicie odsunęła się od sportu, nie daje na nic nawet złotówki – wymienia prezes Goplanii Andrzej Prabucki, postać w inowrocławskim futbolu tyleż legendarna, co kontrowersyjna.
Z klubem związany jest nieprzerwanie od 1968 roku. Wtedy też urodził się jego syn Piotr, najbardziej znany wychowanek Goplanii, który w barwach Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok, GKS-u Katowice, Warty Poznań i Lecha Poznań rozegrał 180 meczów i strzelił 53 gole w ówczesnej I lidze (czyli obecnej ekstraklasie).
Andrzej Prabucki to zdecydowanie bardziej działacz myślący i pracujący w dawnym stylu, niż nowocześnie zarządzający menedżer. Nie brakuje w środowisku opinii, że więcej drzwi w Inowrocławiu się przed nim zamyka niż otwiera. Wiele jest też takich, że gdyby nie Andrzej Prabucki, Goplanii już by nie było. Czyli trochę błędne koło. Z jednej strony – dzięki prezesowi klub jeszcze jest, z drugiej – z jego powodu jest w nim tak, jak jest…
A nie jest najlepiej. Zadłużenie nie jest tajemnicą, o wiele rzeczy muszą się troszczyć sami piłkarze. Prezes nie ukrywa, że przydałaby mu się pomoc, choć wciąż pełen wigoru nie sprawia wrażenia człowieka, który chętnie usunie się w cień.
Jak długo rządzi już Goplanią?
– Długo, za długo, przeszło 20 lat. Zrobiłem trzy walne zebrania. Przyszli młodzi ludzie. Jedni politykę chcieli wprowadzać, zdobyć przyczółek, zmieniać władze w mieście. Jak ja mogę z władzą wojować, jak władza utrzymuje obiekty, z których korzystamy. Inni na początku zadawali pytanie: „Ile wynosi etat prezesa?”. Proszę pana, jaki etat? O czym my tu mówimy? – podsumowuje.
Dziś, przynajmniej piłkarsko, nie jest z Goplanią tak źle jak niedawno. 10 lat temu drużyna grała jeszcze w III lidze (tworzyły ją zespoły z dwóch województw). Później kłopoty finansowo-organizacyjne, a w ślad za nimi także sportowe, na kilka sezonów sprowadziły inowrocławian do Klasy A. W poprzednim wrócili do okręgówki, ale to na chwilę obecną wydaje się szczyt ich możliwości.
1968 rok jest szczególny dla najstarszego (powstał w 1921 roku) i najbardziej utytułowanego klubu w Inowrocławiu (w sezonie 1978/79 występowała w II lidze, czyli wtedy na drugim poziomie rozgrywek) z jeszcze jednego powodu. Przeniósł się wtedy na stadion przy ulicy Orłowskiej. To obiekt o niesamowitej akustyce. Nie przesadzimy, jeśli stwierdzimy, że stojąc (bądź siedząc) po jednej stronie boiska można przysłuchiwać się wcale niegłośnej rozmowie kibiców z przeciwległej prostej.
W ostatnich latach sporo się na stadionie zmieniło. Zarządzające nim miasto zburzyło dawny budynek klubowy (ale nie tak dawny jak ten przy toalecie), przeznaczając część terenu na potrzeby Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego.
Piłkarze przebierają się, a prezes Prabucki rezyduje teraz w budynku tuż przy bramie na stadion.
Wykonano system nawodnienia boiska głównego i treningowego, to drugie również oświetlono. Przede wszystkim – z punktu widzenia kibica – zrównano jednak z ziemią główną trybunę i budkę spikerską, niestety odbierając obiektowi mnóstwo uroku. Kiedyś wyglądało to tak:
Dziś tak:
W planach jest oczywiście postawienie w tym miejscu nowej trybuny, ale prace utknęły w miejscu w momencie, gdy w wale, na którym była osadzona stara konstrukcja znaleziono… ludzkie kości. W latach 60. usypano go z ziemi nawożonej z terenu byłego cmentarza…
Wcześniej z krajobrazu Stadionu Miejskiego nr 2 w Inowrocławiu (jak oficjalnie nazywa się to miejsce) zniknął jeszcze jeden charakterystyczny przez dziesięciolecia element – szyld nad bramą wjazdową.
Uszkodziła go ekipa remontowa, a po jego zdjęciu okazało się, że stan techniczny nie pozwala na naprawę i ponowne zainstalowanie. W zamian na kolumnach zawieszono klubowy herb.
I tak, kawałek po kawałku, ubywa dawnej Goplanii. To jednak klub z bogatą historią i wiernymi kibicami oraz sympatykami, którzy wierzą, że już wkrótce karta się odwróci. Czego im wszystkim, a zwłaszcza prezesowi Prabuckiemu, z całego serca życzymy!
Szymon Tomasik