Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Gedania Gdańsk – Stolem Gniewino (1/100)
2 marca 2019, godz. 11:00, 20. kolejka pomorskiej IV ligi, Gdańsk, Aleja Hallera 201.
GEDANIA GDAŃSK – STOLEM GNIEWINO 1:1.
MECZ NR: 1/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 333 (w jedną stronę).
TEMPERATURA: 4 stopnie Celsjusza.
BILETY: Brak.
SPIKER: Tak. Rezyduje na dachu sąsiadującego z boiskiem budynku.
CATERING: Bar przy zadaszonym boisku, kilkadziesiąt metrów od głównego boiska.
TABLICA WYNIKÓW: Brak.
TOALETA: Toi-toi.
Wizytę na meczu Gedania – Stolem rozpoczęliśmy od odwiedzenia miejsca odległego o niecałe dwa kilometry od kompleksu położonego przy Alei Hallera. To znajdujący się przy ulicy Kościuszki obiekt przez dziesięciolecia służący najstarszemu gdańskiemu klubowi.
– To już jest historia. Gedania SA., która zarządzała tym terenem, miała trochę inne plany niż sport. Co się dało w sporcie zlikwidować, to zlikwidowali. Nas stamtąd w 2010 roku praktycznie wypchnięto – mówi Władysław Barwiński, prezes stowarzyszenia GKS Gedania 1922 Gdańsk, utworzonego na bazie sekcji piłkarskiej dawnego KKS Gedania.
Z planów Gedanii SA. do tej pory nic nie wyszło. Stojącą tam halę sportową rozebrano kilka lat temu, reszta wpisanego niedawno do rejestru zabytków terenu popadła w ruinę. Tak historyczny dom Gedanii prezentuje się dziś.
Zarządzający klubem nie załamali jednak rąk. Zakasali rękawy i wzięli się do pracy.
– Byliśmy w zasadzie klubem internetowym. Śmieję się, że wszystkie boiska w Gdańsku były nasze, tylko najpierw musieliśmy je wynająć. W końcu po prostu poszedłem do władz miasta i powiedziałem: „Dajcie nam teren, a my sobie sami zrobimy boisko”. Było wolnych sześć hektarów po dawnej oczyszczalni ścieków, w mieście nie bardzo mieli chyba na niego pomysł. Udało się. Zaczęliśmy się gospodarować w 2011 roku. Rok później podpisaliśmy pierwsze umowy, powstały hale, boisko ze sztuczną nawierzchnią dzięki Ministerstwu Sportu. Były tam wolne pieniądze, ale trzeba je było wydać w kilka miesięcy. Padło pytanie: „Dacie radę w tym roku?”. My nie damy? My szybciej budujemy niż pojawiają się następne pomysły – opowiada z zapałem Barwiński.
Kamykiem, który uruchomił lawinę późniejszych inwestycji, było 154 tys. zł, wyrwane przez prezesa Rubinowi Kazań w ramach tzw. solidarity payment po transferze do rosyjskiego klubu Rafała Murawskiego w 2009 roku. Były reprezentant Polski spędził w Gedanii wystarczający czas, by uszczknąć trochę grosza z transferowej puli przewidzianej dla klubu lub klubów, w których sprzedany piłkarz występował między 12. a 23. rokiem życia.
Z obiektów Gedanii jak na dłoni widać Stadion Energa Gdańsk, o który miasto wzbogaciło się przed mistrzostwami Europy w 2012 roku.
– My też skorzystaliśmy przy okazji Euro. Miasto musiało zrobić boisko rezerwowe na potrzeby imprezy. Nie bardzo było gdzie, wszędzie było też drogo. Wszystkie kwoty oscylowały w okolicach 1,5 mln zł. Natomiast my planowaliśmy zrobić tu boisko systemem gospodarczym, mieliśmy umówionych wykonawców i udało się przeprowadzić inwestycję za połowę tej ceny. Z racji tego, że się zaangażowaliśmy, teraz korzystamy z tego boiska, oczywiście odpłatnie, bo formalnie należy ono do miasta. Teren mamy na 25 lat w umowie użyczenia. I tak się zagospodarowaliśmy, że w tej chwili już nie mamy gdzie więcej budować boisk. Mamy dwie hale, boisko sztuczne, dwa małe trawiaste boiska treningowe – wymienia prezes.
W Gedanii, licząc zespół seniorów, rezerwy oraz wszystkie grupy młodzieżowe, trenuje dziś około 450 piłkarzy i piłkarek.
– Dwa lata temu, na 95-lecie Gedanii, zrobiliśmy sobie prezent i wykorzystaliśmy ten potencjał do otwarcia Szkoły Mistrzostwa Sportowego, żeby młodzi zawodnicy mogli w niej już bardziej profesjonalnie trenować. Mamy w niej 100 chłopców. Prowadzimy też przedszkole sportowo-edukacyjne na 150 dzieci. Obiekt żyje, coś się dzieje. Są tu sami pasjonaci. Rolą zarządu, w tym moją, jest tylko ich wspierać i próbować za wszelką cenę realizować ich pomysły, czyli szukać środków umożliwiających ich działalność i funkcjonowanie – mówi Barwiński, który podkreśla, że prezesem został kilkanaście lat temu „z łapanki”. – Nie bardzo było komu, a że w klubie trenowali moi synowie, to się zgodziłem – wspomina.
Pierwszy zespół Gedanii opiera się na wychowankach. Skład ma być tylko uzupełniany zawodnikami z zewnątrz. Często są to studenci przyjeżdżający do Trójmiasta kontynuować edukację i chcący kontynuować przygodę z piłką na poziomie IV ligi.
– Klimat jest fajny. Wychowankowie są ze sobą zżyci. Widać, że na treningi naprawdę przychodzą trenować. Mają ambicje – chwali drużynę prezes.
Za trzy lata Gedania obchodzić będzie stulecie istnienia.
– Z tej okazji chcieliśmy zrobić sobie kolejny prezent. Dążymy do awansu III ligi. Z racji piłkarskiego funkcjonowania regionu, ta III liga to byłoby marzenie, pozwalające naszym wychowankom zaprezentować się i stworzyć możliwość rozwoju także w innych, mocniejszych klubach. Jeśli chodzi o infrastrukturę, boisko spełnia wszystkie parametry. Brakuje nam tylko 200 miejsc siedzących. W tej chwili mamy 300. I daj Boże, żeby te 500 miejsc, gdy będziemy w III lidze, się wypełniło – snuje plany szef klubu.
Na razie zespół zajmuje miejsce w środku tabeli IV ligi. Spadek mu raczej nie grozi, awans też już dawno uciekł. Mecz ze Stolemem nie wzbudził gigantycznego zainteresowania, choć pisanie, że ustawione przy boisku niewielkie trybuny świeciły pustkami, byłoby nadużyciem.
Wpływ na to mogło mieć ostre, wciąż zimowe powietrze, choć z drugiej strony piękne słońce zdecydowanie zachęcało do spaceru na stadion. Frekwencja wpisuje się w średnią spotykaną na meczach IV ligi czy klasy okręgowej w dużych polskich miastach. Trochę piłkarzy zespołów młodzieżowych, grupka studentów oraz nieodłączny element praktycznie każdego stadionu w Polsce – starsi panowie, którzy przyjdą na mecz zawsze i wszędzie, bez względu na pogodę, godzinę, rywala i klasę rozgrywkową.
Zamiast siedzieć na zacienionej przed południem trybunie, zdecydowanie polecamy oglądanie meczu z niewielkiego wzniesienia sąsiadującego z placem gry. Widoczność zdecydowanie lepsza, łatwiej też złapać kilka promieni słońca, a i towarzystwo piłkarskich koneserów zasiadających na jedynej tam ławeczce zapewniało dodatkowe wrażenia.
Szymon Tomasik