Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Chojniczanka Chojnice – Miedź Legnica (72/100)
21 sierpnia 2019, godz. 20:00, 5. kolejka Fortuna 1. Ligi, Chojnice, ul. Mickiewicza 12.
CHOJNICZANKA CHOJNICE – MIEDŹ LEGNICA 0:3.
MECZ NR: 72/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 1,5. Tak, 1,5. Słownie: półtora. Spacerkiem. Tak się szczęśliwie składa, że mamy z Chojnicami dość silne powiązania rodzinne (a konkretnie – pochodzi stamtąd szanowna małżonka), jest więc i baza wypadowa. Jeśli więc przy okazji zupełnie prywatnego pobytu grała akurat Chojniczanka, nie darowalibyśmy sobie nie zajrzeć.
TEMPERATURA: 20 stopni Celsjusza.
BILETY: W przedsprzedaży 10 i 15 zł, w dniu meczu 17 i 20 zł.
W przedsprzedaży można kupować online lub w Strefie Kibica w domu handlowym na chojnickim Rynku.
Zdecydowanie polecamy tę drugą opcję, choćby z uwagi na pracującą tam panią. W dodatku podczas zakupów online trzeba jednak brać pod uwagę dodatkowe koszty narzucone przez pośrednika, o których ani słowa na stronie klubowej.
Można też oczywiście w kasie przy stadionie.
SPIKER: Tak, pan Wojciech Kuchta. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
CATERING: Owszem, bogata oferta.
Podążyliśmy sprawdzonym podczas wcześniejszych wizyt na tutejszym stadionie tropem i skonsumowaliśmy karkówkę w bułce.
Bardzo sensownie wydane 12 złotych.
TABLICA WYNIKÓW: Nówka sztuka, na najświeższej stadionowej inwestycji.
TOALETA: Oczywiście, przy trybunie.
Chojniczanka to od kilku sezonów pełną gębą pierwszoligowiec. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze w sezonie 2007/08 drużyna występowała w klasie okręgowej, czyli na szóstym poziomie rozgrywek, gdzie rywalizowała między innymi z lokalnym rywalem Kolejarzem czy nieobecnymi już na ligowej mapie Subkowią Subkowy, Powiślem Stary Targ i Sokołem Mareza. Gdy jednak zaczęła pędzić, trudno było ją zatrzymać.
– Pierwszym sygnałem była modernizacja stadionu. Potem pojawili się obecny prezes Maciej Polasik i wiceprezes Jarosław Klauzo oraz poseł Piotr Stanke, wówczas zasiadający w Radzie Miejskiej. Cała trójka została przyciągnięta do klubu przez zmarłego w styczniu tego roku wieloletniego działacza Tadeusza Stencla – opowiada nam Jakub Piekut, związany z klubem od kilkunastu lat, od kilku jego rzecznik. Pan Jakub zaprosił nas na stadion kilka godzin przed meczem, oprowadził po obiekcie i chętnie wracał wspomnieniami do poprzednich lat.
Wspomniani działacze zaczęli pracę w klubie w sezonie 2007/08, trzecim kolejnym w okręgówce. W poprzednim młody zespół pod wodzą trenera Leszka Szanka, najlepszego obok Andrzeja Borowskiego piłkarza w historii Chojniczanki, a dziś kierownika pierwszej drużyny, zajął trzecie miejsce.
– Pojawiła się koncepcja, żeby wesprzeć drużynę i zbudować coś fajnego. Rozgrywki 2007/08 to już demolka, 24 zwycięstwa w 30 meczach, 124 zdobyte gole. Wtedy już wróciliśmy na Mickiewicza, bo dwa poprzednie sezony graliśmy na Kolejarzu. I tak poszło, IV liga, III liga… O I lidze nawet nikt nie myślał, nawet II wydawała się poza zasięgiem. Udało się jednak wywalczyć awans już w pierwszym sezonie. II liga to już poważne zmiany w funkcjonowaniu klubu. Przyszli dyrektor sportowy Dawid Frąckowiak, trener Grzegorz Kapica. Klub poszedł w stronę profesjonalizacji, wcześniej nie było tu takich stanowisk jak dyrektor sportowy, po prostu nie było takiej potrzeby. Zaczęli się pojawiać znani zawodnicy: Grzegorz Jakosz, Robert Sierant, Artur Andruszczak, Tomasz Parzy… W tamtych czasach to byli rozpoznawalni piłkarze – mówi Piekut.
Marsz w górę został przerwany na trzyletni pobyt w II lidze. Zwłaszcza drugi sezon w II lidze był ciężki. Po półtora roku pracy podziękowano trenerowi Kapicy i dyrektorowi Frąckowiakowi. W końcu przyszedł sezon 2012/13, w którym postawiono na trenera Mariusza Pawlaka, dyrektorem był już wtedy Maciej Chrzanowski. I Chojniczanka awansowała do I ligi, choć absolutnie nie było to planowane. Zdjęcie fetującego awans Pawlaka zajmuje dziś ważne miejsce w galerii fotografii zdobiącej ściany korytarza, którym piłkarze wychodzą na boisko.
Naszym ulubionym jest jednak kadr z meczu Pucharu Polski z Widzewem Łódź z października 1981 roku.
Co do samej galerii – równie prosty, co świetny pomysł.
Podobnie jak ekspozycja oryginalnych meczowych plakatów zapraszających na mecze, także atrakcyjne mecze międzynarodowe.
Wróćmy jednak do najnowszej historii Chojniczanki.
– Po awansie do I ligi mówiło się w środowisku, że spadniemy z hukiem, gdzie my do I ligi… I ten pierwszy sezon faktycznie był na styk, ale w drugim zajęliśmy już 5. miejsce. W sezonie 2016/17, gdy trenerem był Maciej Bartoszek, po rundzie jesiennej byliśmy liderem i wyglądało na to, że awans do ekstraklasy wcale nie jest niemożliwy. Pamiętam publikacje z „Dziennika Bałtyckiego” z września pod hasłem „Chojniczanka jest liderem, czy może poważnie myśleć o ekstraklasie”. Słyszeliśmy: „Lodu”, „Spokojnie”, „Jeszcze dużo czasu”, ale mija runda jesienna, a my nadal na czele. Wtedy się nie udało, ale pojawiły się działania członków zarządu, żebyśmy byli gotowi, a jeśli się uda, żebyśmy mogli w tej ekstraklasie zagrać i robić to w Chojnicach – podkreśla Piekut.
Faktycznie, Stadion Miejski dzięki zaangażowaniu władz Chojnic jest sukcesywnie wyposażany w infrastrukturę. Dach nad trybuną, sztuczne oświetlenie (w czasie meczów wyłączano oświetlenie na peryferyjnych ulicach miasta), a ostatnio nowe centrum medialne z salą konferencyjną i stanowiskami dla dziennikarzy oraz komentatorów.
Kolejny etap to podgrzewana murawa. Z powodu zaplanowanych prac Chojniczanka rozgrywa teraz serię meczów na własnym stadionie. Niestety, punktuje w nich nie najlepiej i wiele wskazuje na to, że trzeba będzie skupić się raczej na zachowaniu miejsca w I lidze niż szturmie na ekstraklasę, choć zmiana systemu rozgrywek (po części zasadniczej awans wywalczą dwa zespoły, a kolejne cztery będą walczyć o trzecie miejsce w barażach) i faza sezonu każą raczej wstrzymać się z jednoznacznymi sądami.
Chojniczanka dla wielu klubów z mniejszych miejscowości (Chojnice liczą około 40 tysięcy mieszkańców) może stanowić wzór, jeśli chodzi o finansowanie. Klub nie bazuje na pieniądzach od miasta czy sponsora strategicznego. Do klubowej kasy środki płyną z wielu źródeł. Spikerowi wyczytanie wszystkich darczyńców zajęło przed meczem około 10 minut.
– Od początku, gdy zmieniły się władze w klubie, starano się politykę finansową czy sponsorską prowadzić tak, by klub zrzeszał jak największą liczbę darczyńców. Oczywiście, im jesteśmy wyżej, tym jest ich więcej. Teraz mamy około 150 sponsorów. Mniejszych, większych, ale każdy coś daje, każdy dokłada swoją cegiełkę. Nie ma wielkiego sponsora strategicznego, nasza siła jest gdzieś indziej, choćby w firmach, które są na koszulkach. Z nich też jesteśmy znani w całej Polsce, często wyśmiewani, ale cieszymy się, że te firmy chcą nas wspierać – nie ukrywa Piekut i dodaje: – Każdy członek zarządu klubu oraz rady nadzorczej dokłada do niego pieniądze. Nikt nie zarabia. To są sponsorzy, jedni z głównych.
Przez lata Chojniczanka była wytykana palcem jako drużyna, do której po każdej rundzie przyjeżdżał autobus pełen nowych zawodników, zabierając w drogę powrotną dotychczasowych.
– Nie da się ukryć, że przez te lata przez Chojniczankę przewinęło się mnóstwo zawodników, ale taki był też czasami pomysł na tę drużynę. W innych przypadkach po prostu coś się kończyło, coś trzeba było zmienić w większym lub mniejszym stopniu. Tak, trochę rewolucji kadrowych było, ale obecnie trzon tej drużyny gra u nas od wielu lat. Tomasz Mikołajczak jest u nas ósmy sezon, Przemek Pietruszka i Paweł Zawistowski są bardzo długo, Radek Janukiewicz i Hubert Wołąkiewicz zaczęli trzeci sezon. Latem zmienił się dyrektor sportowy, więc siłą rzeczy i pomysł na drużynę może być trochę inny, ale jest stabilizacja – przypomina rzecznik Chojniczanki. Co by jednak nie sądzić o polityce kadrowej we wcześniejszych latach – wyniki pokazały, że jest skuteczna.
W jaki sposób udaje się klubowi przekonać coraz lepszych – i zapewne coraz droższych – zawodników do gry w Chojnicach?
– To już tajemnica zarządu i dyrektorów. Na pewno nie jesteśmy finansowym potentatem. Jeśli chodzi o budżet, znajdujemy się w dolnej części tabeli. Chojniczanka ma już swoją markę na tym poziomie, a kilku piłkarzy przebiło się od nas wyżej – cieszy się Jakub Piekut.
Takiej drogi nie udało się przebyć Arkadiuszowie Recy. Reprezentant Polski i wychowanek Kolejarza Chojnice oczywiście się wybił, ale nie dzięki Chojniczance.
– Trudny temat. Zagrał jeden mecz w II lidze u trenera Pawlaka. Nie wyglądało na to, żeby miał tak wystrzelić. Został wypożyczony, grał w III lidze w Koralu Dębnica. Dobrze sobie radził, ale sztab wciąż uważał, że nie jest to zawodnik, który może na przykład z Przemkiem Pietruszką rywalizować o miejsce w składzie. Po fajnej rundzie w Dębnicy trafił do Floty Świnoujście, która miała wtedy problemy finansowe i łatała skład takimi „okazjami”. Okazało się, że Arek daje radę w I lidze i super wygląda. Może wypłynął właśnie dzięki temu, że tutaj nie został? – zastanawia się nasz rozmówca.
Przez lata Chojniczanka nie dawała za wielu szans „swoim”. Powoli zaczyna się to zmieniać. Dziś jedynym wychowankiem w kadrze jest Jacek Podgórski.
– W kolejce czekają kolejni. Idzie to do przodu, przepływ między akademią a pierwszym zespołem jest już widoczny. Odpowiedni wiek osiągają gracze z roczników, których zaczęliśmy szkolić, gdy klub się profesjonalizował. Kładziono na to większy nacisk. W dodatku dzięki temu, że mamy już swoją markę, zwłaszcza w regionie, chcą u nas próbować swoich sił także gracze spoza samych Chojnic, jak choćby Krystian Wachowiak z Bydgoszczy. Po roku u nas zadebiutował w I lidze, dziś ma 17 lat i jest jedną z najważniejszych postaci zespołu – cieszy się rzecznik Chojniczanki.
Po meczu z Miedzią ludzie zarządzający klubem powodów do radości jednak nie mieli. Także wiceprezes Klauzo, który odebrał od nas proporczyk akcji „100 meczów na 100-lecie PZPN”.
Szymon Tomasik