Aktualności
[100 meczów na 100-lecie PZPN] Błękitni Gąbin – Kasztelan Sierpc (73/100)
1 września 2019, godz. 11:00, 3. kolejka mazowieckiej klasy okręgowej (grupa Płock), Gąbin, ul. Dobrzykowska 33.
BŁĘKITNI GĄBIN – KASZTELAN SIERPC 1:2.
MECZ NR: 73/100.
PRZEJECHANE KILOMETRY: 97. Pierwszy mecz po dwutygodniowym urlopie (nie licząc jednorazowego przerywnika w postaci spotkania Chojniczanka – Miedź), więc jechaliśmy jak na skrzydłach. Zwłaszcza, że trasę obraliśmy taką, że po drodze łatwiej było spotkać spacerującą rodzinę dzików niż inne auto.
TEMPERATURA: 32 stopnie. Masakra. Uciekaliśmy ze słońca gdzie się tylko dało. Na szczęście Stadion Leśny w Gąbinie leśnym jest nie tylko z nazwy i miejsc zacienionych na nim nie brakuje. A przede wszystkim frontem do kibica stanęli organizatorzy.
O domach z basenami słyszeliśmy, o stadionach (poza PGE Narodowym przy okazji słynnego meczu z Anglią) jeszcze nie.
BILETY: Brak.
SPIKER: Brak. Pewne poszlaki wskazywały, że kiedyś rezydował tu mistrz mikrofonu. Grupka miejscowych piłkarskich koneserów, w towarzystwie których mieliśmy przyjemność konsumować drugą połowę spotkania, zastanawiała się bowiem, gdzie się podziały megafony, wiszące na słupach wokół boiskach jeszcze w czasach, gdy Błękitni walczyli w IV lidze.
CATERING: Brak. Dostrzegamy tu jednak sporą szansę na zmianę zastanego stanu rzeczy, grający prezes Błękitnych Wojciech Ziarkowski jest bowiem właścicielem biznesu gastronomicznego (pizzeria i obiady domowe). Na razie jednak cisza.
TABLICA WYNIKÓW: Również brak.
TOALETA: Owszem. Do wyboru…
… do koloru.
Tradycyjnie też, gdy tylko takową na stadionie napotykamy, z przyjemnością dzielimy się fotografiami seniorki rodu.
Błękitni Gąbin powoli odbudowują swoją pozycję na piłkarskiej mapie województwa mazowieckiego. Na początku obecnej dekady regularnie grali w IV lidze. Aż do sezonu 2015/16.
– Wszystkie nakłady szły wtedy na zespół seniorów. Mieliśmy tylko jedną drużynę młodzieżową, druga była tylko formalnie podpięta, abyśmy mogli otrzymać licencję. Nie było przełożenia ze szkolenia na pierwszy zespół. Trwało to kilka lat. Nie mieliśmy swoich wychowanków, w kadrze była tylko jedna osoba z gminy Gąbin. W końcu nastąpiło załamanie – opowiada Wojciech Ziarkowski.
– To była Wisła Płock III. Same „płockiery” w składzie – wspominali kibice, z którymi oglądaliśmy spotkanie.
Co ciekawe, jednym z „płockierów” w Błękitnych, choć we wcześniejszych latach, był dzisiejszy polski sędzia numer jeden Szymon Marciniak. W klubie z Gąbina – środkowy pomocnik.
– Nie mieliśmy atmosfery, czuliśmy się obco u siebie. Jeszcze za czasów juniorskich występowaliśmy w Mazowieckiej Lidze Juniorów, co było sporym sukcesem. Graliśmy przeciwko Polonii, Legii i choć wysoko przegrywaliśmy, była to świetna przygoda. Niestety, na pierwszy zespół nie miało to przełożenia – dodaje Ziarkowski, który do pierwszego zespołu dołączył jako 16-latek. Dwa sezony spędził w IV lidze.
Po rundzie jesiennej 2015 zespół został wycofany z rozgrywek. Wiosną grały już tylko złożone z miejscowych rezerwy. W Klasie B. Wygrały zresztą te rozgrywki i Błękitni w kolejnym sezonie przystąpili do gry w Klasie A.
W międzyczasie, w listopadzie 2015 roku, nastąpiła zmiana władz w klubie. Prezesem został 22-letni wtedy Wojciech Ziarkowski.
– Trochę przez przypadek. Było zebranie, burmistrz wskazywał kilka osób, które mogłyby się tego podjąć, ale chyba bały się wyzwania. Padło na mnie też z tego względu, że byłem kapitanem w drużynach młodzieżowych i nie bałem się na przykład pójść w imieniu drużyny do burmistrza załatwić dresy. Prowadzę też swoją działalność, co także było atutem, również kibice mnie wspierali i popierali – wspomina.
Prezesem jest do dziś. Zarządzanie klubem łączy z występami na boisku. Jest też jednym z trzech – obok Michała Puternickiego i Gerarde Sztelle – osób najbardziej wspierających klub finansowo.
Jako prezes miał jasną wizję funkcjonowania Błękitnych: gramy swoimi i rozwijamy młodzież.
– Dziś już trochę otworzyliśmy się na świat. Mamy kilkunastu piłkarzy stąd, są też chłopcy, którzy trafili do nas z trenerem, wcześniej pracującym w Wiśle Płock. W B-Klasie wystarczyło 15–16 piłkarzy i tak też się spotykaliśmy na treningach. Po awansie chcieliśmy więcej trenować, wzrosły wymagania trenera i zaczęły się problemy kadrowe. Wyjazd zagranicę, ślub, praca… Proza niskich lig. Nie mieliśmy zaplecza w postaci młodzieży, która mogłaby nas wspomagać w trudnych sytuacjach. Trzeba było działać. Prezesem zostałem w listopadzie, a w lutym zrobiliśmy nabór do drużyn młodzieżowych. Przez pierwsze półtora roku prowadziliśmy to we dwóch, ja i Dawid Dubielak, kilka kategorii wiekowych. Nie mieliśmy kadry trenerskiej, trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce. Akurat rozpoczynał się kurs na licencję UEFA C i zdobyłem uprawnienia. Później ruszyło do przodu, fajnie się to zazębia. Na początku szkółka była darmowa, na pierwszy trening przyszło 40 chłopców, później było ich około 60. Doszliśmy do momentu, że trzeba było to przeorganizować. Doszli nowi trenerzy, zaczęło iść w dobrym kierunku. Łącznie z seniorami mamy dziewięć grup. Wciąż jeszcze jest dziura, bo najstarszy rocznik występujący w lidze to 2005, ale powoli się ona zapełnia. Mamy też kilku chłopców z rocznika 2003. Po najbardziej utalentowanych zgłosił się Świt Staroźreby, grający w tym roczniku w lidze wojewódzkiej. Nie chcieliśmy ich blokować, trzymać na ławce w seniorach. Grają, strzelają gole. Bardzo się cieszymy – mówi prezes.
W ciągu czterech lat szkolenie młodzieży bardzo się w Błękitnych sprofesjonalizowało.
– Koordynatorem jest trener Artur Gołębiewski, zajmuje się tylko tym. Zaczęliśmy organizować obozy. Zakopane, Bełchatów, Mazury. Pierwszy obóz zorganizowaliśmy jednak w Hiszpanii. Były obawy, jechaliśmy trochę w ciemno, ale udało się. 50 chłopaków miało sporą frajdę, zwłaszcza że jedną z dodatkowych atrakcji był udział w El Clasico. Niesamowite przeżycie. W tym roku mamy podobne plany. Niedawno wprowadziliśmy też składki. Jestem zdania, że jeśli miałbym komuś powierzyć swoje dziecko, to w dobre ręce, dobremu trenerowi. A wszystko kosztuje. Poza tym, jeśli coś jest za darmo, nie zawsze jest traktowane z szacunkiem i poważnie. W okręgu płockim na 36 klubów zajmujemy trzecie miejsce, jeśli chodzi o liczbę trenujących piłkarzy. Jak na Gąbin, fajnie się rozruszało. Właśnie trwa kolejny nabór. Nawiązaliśmy też kontakt z nową dyrekcją Zespołu Szkół, przeprowadzimy kilka spotkań z dziećmi i rodzicami, będą treningi pokazowe – wymienia prezes.
Tylko przyklasnąć.
Seniorzy Błękitnych po trzech latach występów w Klasie A są teraz beniaminkiem okręgówki.
– Aspiracji na IV ligę na razie nie mamy. Zadbajmy o zaplecze i młodzież – nie ukrywa prezes.
– Jak po rundzie jesiennej będziemy mieć 15 punktów, to stawiam litr wódki i biegam nago dookoła stadionu – również jeden z towarzyszących nam kibiców nie ma wątpliwości, że Błękitni ligowym potentatem w tym sezonie raczej nie będą.
Nasi towarzysze, gdy tylko zorientowali się, że znaleźli „wolnego słuchacza” z zewnątrz, strzelali anegdotami i historiami z życia klubu i miasta jak z karabinu. Na pewno celniej i skuteczniej niż miejscowi piłkarze. Niestety, zdecydowana większość nie nadaje się do cytowania. Cóż, stadion ma swoje prawa, pomeczowy tekst swoje…
Prezes Ziarkowski podkreślił dobrą współpracę z samorządem.
– Jestem zadowolony. Wspólnie dbamy o infrastrukturę. Mamy nawodnienie, jest gospodarz obiektu. Burmistrz nas zawsze wspiera – mówi.
W listopadzie kolejne wybory władz Błękitnych. Czy obecny szef klubu stanie do walki o kolejną kadencję.
– Był moment zawahania. Walczymy o lepszą infrastrukturę. Nie jest źle, ale jako ambitni ludzie chcemy więcej, chcemy się rozwijać. Mamy więcej drużyn, brakuje nam boisk treningowych. Jest świetny obiekt przy Zespole Szkół w Gąbinie, ale nie ma oświetlenia. Przychodzi jesień i zostaje nam tylko hala w Gąbinie i nieogrzewana w Dobrzykowie. Dysponujemy tylko jednym boiskiem trawiastym. Były różne plany, pomysły projekty, ale do tej pory zawsze były w mieście ważniejsze inwestycje, jak choćby ostatnio obwodnica. Nie narzekamy, ale zawsze może być lepiej – zaznacza.
Jeśli chodzi o budynek klubowy, Błękitni nie mają powodów do grymaszenia.
W nieco gorszej kondycji jest część miejsc dla kibiców. Podczas rozmowy z Wojciechem Ziarkowski śmieliśmy się, że w Gąbinie mogą być dumni, bo mają pierwszą w Polsce trybunę z miejscami półleżącymi.
– Te stare podkłady drewniane pamiętają pewnie lata 70. Była kiedyś kryta trybuna drewniana, Gąbin żył meczami. Dziś w porównaniu z innymi meczami było bardzo mało kibiców. Pewnie dlatego, że w centrum akurat w czasie rozgrywania meczu trwały obchody rocznicy wybuchu II wojny światowej. Inscenizacje, poczęstunek… Tak czy inaczej – coś u nas idzie do przodu – podsumowuje 26-latek.
Szymon Tomasik