Aktualności
26. kolejka T-Mobile Ekstraklasy
Piąty dzień Ekstraklasy – to nowa nazwa cotygodniowej analizy sędziowskiej prowadzonej przez Szefa Kolegium Sędziów w Polskim Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Przesmyckiego. Zapraszamy do przeczytania analizy z meczów 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
1. Korona – Zawisza: ocena spalonego przy bramce dla Korony:
W analizowanej sytuacji spalony mógł mieć miejsce trzykrotnie:
1. po wykonaniu rzutu wolnego przez drużynę Korony
2. po strzale głową zawodnika Korony
3. po zagraniu piłki , która została obroniona przez bramkarza Zawiszy, przez zawodnika Korony.
Odnieśmy się po kolei do każdej z tych sekwencyjnych części omawianej sytuacji :
Ad 1. Przypominam, że zawodnik będący na pozycji spalonej w momencie zagrania lub dotknięcia piłki przez jego współpartnera jest uznawany za aktywnego w grze, czyli za spalonego, jeżeli dotyka lub zagrywa piłkę, wyraźnie zasłania pole widzenia przeciwnikowi lub atakuje przeciwnika w walce o piłkę. Na pewno aktywny w grze jest jedynie zawodnik Korony nr 20, który główkuje (zagrywa) piłkę. Jednak w momencie kopnięcia piłki z rzutu wolnego przynajmniej zawodnik Zawiszy nr 11 (schowany w ujęciu bocznym za zawodnikiem Korony nr 5 u dołu ekranu) wydaje się być w takiej samej odległości od linii bramkowej, jak główkujący następnie piłkę zawodnik Korony. Również nie można wykluczyć, że w tej samej odległości od linii bramkowej znajdował się zawodnik Zawiszy nr 32. Tak więc w tak stykowej sytuacji niepodniesienie chorągiewki przez sędziego asystenta musi być uznane, w najgorszym razie, za profesjonalne zastosowanie zasady „rozstrzygania wątpliwości na korzyść drużyny atakującej”. Czyli grać dalej.
Ad. 2. Po strzale głową bramkarz wykonuje rozmyślną paradę obronną. Jak wiadomo po takiej paradzie (bramkarza, a także obrońcy) zagranie lub dotknięcie piłki przez przeciwnika znajdującego się na pozycji spalonej, w momencie główkowania, powoduje spalonego. W omawianej sytuacji piłka zostaje zagrana przez zawodnika Korony nr 20, który wcześniej główkował piłkę. Czyli grać dalej.
Ad. 3. Po zagraniu piłki przez zawodnika Korony nr 20 bramkarz Zawiszy wykonuje ponownie rozmyślną paradę obronną, do piłki dopada inny zawodnik Korony (nr 32), który w momencie zagrania znajdował się na linii bramkowej, umieszczając piłkę w bramce. Jak wiadomo zawodnik jest na pozycji spalonej, jeżeli znajduje się bliżej linii bramkowej przeciwników, niż zarówno piłka, jak i przedostatni zawodnik drużyny przeciwnej. Zdobywca bramki znajduje się w momencie zagrania na linii bramkowej. Dlatego też do stwierdzenia, czy był on spalony, należy po pierwsze odpowiedzieć, czy piłka znajdowała się w momencie zagrania nad linią bramkową, co oznaczałoby, że nie ma spalonego. W mojej ocenie, piłka całym obwodem, w momencie jej zagrania znajdowała się poza linią bramkową w obrębie boiska. Czyli linia spalonego była wyznaczana przez przedostatniego zawodnika drużyny broniącej. Jednym z zawodników Zawiszy znajdujących się na linii bramkowej w momencie zagrania piłki przez zawodnika Korony nr 20 jest bramkarz. Tak więc o tym, czy miał miejsce spalony, decyduje położenie najdalej wysuniętej części ciała (z wyjątkiem rąk) drugiego z zawodników Zawiszy (nr 4), w momencie zagrania piłki przez zawodnika Korony nr 20. Zawodnik Zawiszy nr 4 próbuje zagrać piłkę przed zawodnikiem Korony nr 20, ale jego noga mija się z nią i następnie jest ona zagrana przez zawodnika Korony nr 20.
Nie będę odpowiadał na pytanie, czy jakakolwiek część ciała z wyjątkiem rąk zawodnika Zawiszy nr 4 znajdowała się, w momencie zagrania piłki, nad linią bramkową, co oznaczałoby, że nie było spalonego, odpowiedź pozostawiając czytającym moją analizę. Spojrzę jedynie na tę fazę akcji oczami sędziego asystenta. Widzi on wyskakującego w powietrze z nogą do przodu i poruszającego się w powietrzu w kierunku linii końcowej zawodnika Zawiszy nr 4. Czy zatem sędzia asystent miał jakiekolwiek szanse, aby stwierdzić, w którym miejscu, w momencie zagrania piłki, znajdowała się noga zawodnika Zawiszy nr 4, jeżeli zawodnik ten, już za ułamek sekundy „wyjechał” poza linię bramkową, stamtąd obserwując dalszy rozwój akcji? Odpowiem: nie miał i dlatego musiał ponownie zastosować zasadę „rozstrzygania wątpliwości na korzyść drużyny atakującej”. Czyli grać dalej i za taką decyzję należą się sędziemu asystentowi wyrazy uznania.
2. Lech – Podbeskidzie: bramka w doliczonym czasie.
(nie ma klipu obrazującego czas trwania przerwy w grze)
Sędzia dolicza 3 minuty do czasu gry II połowy meczu z powodu mających miejsce nienormalnych przerw w grze. W 1’45” czasu doliczonego ma miejsce faul zawodnika Lecha. Następnie zaczyna się przerwa w grze z powodu zachowania faulowanego zawodnika Podbeskidzia, w trakcie której jest on napomniany. Wznowienie gry następuje w 2’38’’ czasu doliczonego. Tak więc nienaturalna przerwa w grze trwała 1’53”, co oznacza, zgodnie z przyjętymi zasadami, konieczność dodatkowego doliczenia 2’ (czas dodatkowo utracony zaokrąglamy w górę z dokładnością 30”). Czyli czas doliczony wynosił już 5’. Rzut wolny, po którym padła bramka dla Lecha został podyktowany w 4’15’’ czasu doliczonego, czyli 45” przed jego upływem. Oznacza to, że zgodnie z obowiązującymi wytycznymi sędzia musiał doprowadzić do jego wykonania, nawet jeżeli jego wykonanie miałoby już miejsce po upływie 5’ ostatecznie doliczonego czasu gry.
Gdyby nawet uznać, szkoleniowo, że nienaturalna przerwa w grze rozpoczyna się w 2’15” czasu doliczonego , czyli wtedy, gdy faulowany zawodnik podnosi się, a następnie ponownie pada, to i tak sędzia powinien doprowadzić do wykonania rzutu. Co prawda nienaturalna przerwa w grze trwałaby tylko 1’23” co oznaczałoby konieczność doliczenia 1’30” ale i tak 15 sekund do upływu czasu doliczonego jest wystarczające do zezwolenia na wykonanie rzutu wolnego z możliwością bezpośredniego strzału na bramkę lub rzutu rożnego. W celu lepszego zrozumienia powyższych wywodów odsyłam do Konkluzji KS PZPN, umieszczonych na stronie PZPN, w zakładce Federacja/Dokumenty.
3. Cracovia – Jagiellonia: zachowanie przy wykonywaniu rzutu wolnego:
Po gwizdku sędziego na wykonanie rzutu wolnego dla drużyny Jagiellonii, do nieruchomej piłki ustawionej w miejscu wykonania rzutu, dochodzi zawodnik tej drużyny i dotyka ją rękami. Następnie do piłki podbiega inny zawodnik Jagiellonii i wykonuje za aprobatą sędziego rzut. No cóż, jest to klarowna sytuacja, nawet dla początkujących sędziów i opisuję ją, w imię krzewienia wiedzy z zakresu Przepisów Gry, tylko, ze względu na tytuł linku „o-sedzim-i-pilkarzu-ktorzy-przepisow-nie-znali”. Otóż akurat sędzia, piłkarz i pozostali zawodnicy obu drużyn przepisali znali, ponieważ zachowanie pierwszego z zawodników Jagiellonii u nich wszystkich nie spowodowało najmniejszej reakcji. Po wrzutce piłki w pole karne zawodnicy grali, a sędzia sędziował, i słusznie. Jak powszechnie wiadomo piłka ustawiona do wykonania rzutu wolnego musi być nieruchoma i będzie w grze jeżeli zostanie kopnięta i poruszy się. Tak więc gwizdek sędziego oznacza jedynie, że drużyna może wykonać rzut wolny. Dotknięcie piłki ręką przez zawodnika przed wykonaniem rzutu wolnego, a po gwizdku sędziego, jest gestem neutralnym ponieważ piłka nie jest w grze – nie zmuszającym sędziego do interwencji, chyba, że zachowanie to miałoby niesportowy charakter. W omawianej sytuacji, w żadnym razie nie można dopatrzyć się niesportowego charakteru dotknięcia piłki przez zawodnika Jagiellonii. Zapewne miał on za zadanie zdezorientowanie przeciwników, ale jak dalszy rozwój akcji wykazał, ten przebiegły plan nie powiódł się. Tak więc sędzia interweniowałby jedynie wtedy, gdyby:
- zawodnik dotykający piłkę poruszyłby ją i w momencie kopnięcia nie byłaby ona nieruchoma;
- zawodnik dotykający piłkę przesunąłby ją z miejsca jej pierwotnego położenia w inne miejsce, nawet gdyby była ona już, w momencie kopnięcia, nieruchoma.
Ale to tylko teoria… Jest jeszcze coś tak bardzo ważne dla sędziego jak zdrowy rozsądek.