Aktualności
[ZAPOWIEDŹ] Ostatnia taka runda Pucharu Polski?
To znów ten okres w sezonie. Usłyszymy w najbliższych dniach na pewno, że „puchar rządzi się swoimi prawami”, a na mecz do słabszej drużyny „trzeba przyjechać odpowiednio zmotywowanym”. Zresztą gospodarze spotkań – z reguły niżej usytuowani w polskiej hierarchii klubowej – w kontrze napomkną o „ponad stuprocentowej mobilizacji” oraz chęci „sprawienia niespodzianki”. Tylko jeden przekaz będzie spójny: „chcemy być w kolejnej rundzie”.
Tylko Piast Gliwice z Legią Warszawa oraz Wigry Suwałki ze Stomilem Olsztyn to pary składające się z drużyn rywalizujących na tym samym poziomie. Rozbicie będzie duże, skoro w niemal połowie z szesnastu meczów ta różnica jest większa, w dwóch przypadkach sięgająca trzech klas rozgrywkowych. I na koniec może okazać się, że w 1/8 finału aż dziesięciu przedstawicieli będzie z Ekstraklasy.
<<<SPRAWDŹ ROZKŁAD SPOTKAŃ DRUGIEJ RUNDY PUCHARU POLSKI>>>
Ale nie jest tak, że drużyny przystępujące do rywalizacji z pozycji zdecydowanego faworyta – w końcu tak są odbierane starcia ośmiu przedstawicieli ekstraklasy – są w stabilnej formie i nie mają własnych problemów. Wręcz przeciwnie. – Może to i lepiej, że gramy już teraz, tak szybko. Możemy się zrehabilitować i odbudować – mówi Maciej Gajos, pomocnik Lecha Poznań, którego zespół poległ aż 0:3 w ostatniej kolejce ligowej z Pogonią w Szczecinie.
Nie tylko „Kolejorz” jest w tak trudnej pozycji. Trudnej, ponieważ wymagającej błyskawicznego oczyszczenia głowy z negatywów, a skupienia się na pozytywach lub wnioskach wskazujących poprawę. – Nie cofniemy czasu, a jedyne co możemy zrobić, to dobrze przygotować się do następnego spotkania – podsumowuje Gajos, lecz jego słowa są też odbiciem tego, jak podchodzić do swoich pucharowych starć będą piłkarze Miedzi Legnica (po klęsce derbowej 0:5 ze Śląskiem) oraz Arki Gdynia (po 1:2 w jeszcze bardziej prestiżowym meczu z Lechią Gdańsk).
Zresztą dla niektórych Puchar Polski będzie okazją do podtrzymania tego, co w ostatnich tygodniach ledwo udało się wypracować. Można w tym kontekście wspomnieć o Śląsku, którego ostatnie miesiące były mocno chybotliwe. – Mecz w Legnicy był dobrym prognostykiem, na pewno też zagramy bez rewolucji w składzie. Bardzo poważnie traktujemy przeciwnika, oczekuję od zespołu dobrej gry i zwycięstwa – zapowiadał Tadeusz Pawłowski, sugerując również, że kluczowym aspektem będzie „psychologiczne” nastawienie się drużyny na spotkanie z Bytovią w Bytowie.
W podobnej sytuacji są ekipy Górnika Zabrze (pierwsze domowe zwycięstwo od pół roku!), Wisły Płock (dwa remisy nowego trenera), czy Cracovii, która po raz pierwszy w tym sezonie wygrała na wyjeździe. Podbudowa tych pozytywnych nastrojów może nie być znacząca samym zwycięstwem z rywalem z niższej ligi, ale już bardziej problematyczna dla trenerów tych drużyn może okazać się sytuacja radzenia sobie z nieoczekiwaną porażką.
Zwłaszcza, że w poprzedniej rundzie Pucharu Polski co czwarte spotkanie zakończyło się niespodzianką, czyli zwycięstwem ligę lub kilka lig niżej rozstawionych rywali. To skuteczność świetna, pokazująca, że zakończenie rozstawiania najlepszych drużyn wcale nie ułatwia im sprawy. Emocje gwarantowane? Tam, gdzie druga runda już jest sukcesem apetyt rośnie w miarę jedzenia, a skoro udało się pokonać zespół z klasy wyższej, to kolejny przeciwnik wcale nie będzie jawił się jako wyzwanie ponad miarę.
Zresztą Puchar Polski – nie tylko w tym sezonie – to również świetna lekcja o tym, ile faktycznie dzieli najlepszych od tych słabszych, zawodowców od półamatorów, którzy również występowali w tych rozgrywkach. Wspominając spotkanie Lechii Dzierżoniów z Jagiellonią Białystok należy napomknąć nie o minimalnym zwycięstwie faworyta (1:0), ale ile problemów organizacją taktyczną i szybkością w rozegraniu sprawiali ekstraklasowcom gospodarze. Pogoń Szczecin dostała od GKS-u Katowice lekcję o znaczeniu skuteczności w jednym meczu, Wisła Sandomierz również nie zamknęła się w swojej szesnastce. A przekaz, który szedł od wszystkich mniejszych był jasny: celem nie był udział, ale pokazanie, że w ich zamiarach jest gra w piłkę, nie odkopnięcie piłki, by martwił się nią faworyt.
Jak podkreślał Marcin Burkhardt w wywiadzie dla „Łączy Nas Piłka” przed meczem jego Legionovii Legionowo z Górnikiem Zabrze (trzy klasy różnicy), koncentracja na celu w takich starciach jest łatwiejsza z poziomu niższego, niż wyższego. Jeśli słowa tego doświadczonego ligowca, dwukrotnego triumfatora tych rozgrywek i w przeszłości reprezentanta Polski się potwierdzą, to nie pozostaje nic innego, jak wypatrywać sensacji w najbliższych dniach.
Michał Zachodny