Aktualności
[WYWIAD] Wrócił na stare śmieci i pogrążył Dolcan. „Nie zapomniałem, jak się strzela w Ząbkach”
Aktualności12.08.2015
Dariusz Zjawiński bohaterem!
Jak widać, nie zapomniałem, jak się strzela gole na stadionie w Ząbkach. Skoro tak dobrze mi się tu gra, to chyba muszę pomyśleć nad tym, aby wrócić na stare śmieci, kiedy będę planować zakończenie kariery (śmiech). A tak całkiem serio – przede wszystkim ogromnie cieszy wygrana. Zwyciężyć na tak trudnym terenie i przy takim upale, to jest naprawdę spore wyzwanie. Uważam, że należą nam się gratulacje i szacunek. Tym bardziej, że mecz stał na dobrym poziomie. Pierwszy raz w życiu wystąpiłem w spotkaniu, w którym po 90 sekundach było już 1:1. Następnie rywale ukąsili po raz drugi, ale dobrze, że udało nam się odbudować i wyrównać stan meczu. Trzecim golem przypieczętowaliśmy zaś awans do kolejnej rundy.
Te dwa gole również były dla Ciebie ważne – w końcu się przełamałeś.
Moja gra już w grupie spadkowej zeszłego sezonu wyglądała dobrze. Dwukrotnie wpisałem się na liście strzelców, dorzuciłem do tego parę asyst. Jednak wiadomo, że to nie wystarczy, bo napastników rozlicza się z jak największej liczby trafień. Dawno nie grałem od pierwszej minuty, ale we wtorek dostałem szansę od trenera i dwa razy trafiłem do siatki. Mam nadzieję, że tych goli będzie teraz więcej. Sądzę też, że dałem szkoleniowcowi do myślenia przed ustalaniem składu na piątkowy mecz z Koroną Kielce.
Co było kluczowym momentem tego spotkania?
Początek drugiej połowy. Szybko doprowadziliśmy do wyrównania i nie pozwoliliśmy już zareagować Dolcanowi tak, jak odpowiedział na pierwszą bramkę.
Ten mecz był dla Ciebie, jak rollercoaster. Dwa strzelone gole na stadionie byłego klubu, wielka radość, a następnie czerwona kartka w 88. minucie.
Niestety, tak czasami bywa. Może zachowałem się zbyt impulsywnie? Nie wiem. Wydaje mi się jednak, że zasłużyłem najwyżej na żółtą kartkę. Zresztą arbiter na początku wyciągnął właśnie taki kolor kartonika, ale po chwili go schował i pokazał mi „czerwień”. Nie wiem, czy sam się rozmyślił, czy pomogli mu w tym protestujący rywale? Najbardziej szkoda mi tylko tego, że będę pauzował i ominie mnie kolejny mecz pucharowy.
W Ząbkach spędziłeś dwa sezony i jako król strzelców I-ligi odszedłeś do Cracovii. Czy we wtorek zakręciła się łezka w oku? Trudno było chyba zwłaszcza po strzelonych golach Dolcanowi?
Takie momenty zawsze są trudne, ale uważam, że gra przeciwko byłemu klubowi, to fajna sprawa. Wciąż mam w Ząbkach paru przyjaciół. Nadal ich lubię i szanuję, ale na boisku sentymenty idą na bok. Wiadomo, że zawód piłkarza nie wiążę się ze stabilizacją i rzadko kiedy ktoś spędza cała karierę w jednym klubie. Muszę strzelać gole każdemu rywalowi. Gram dla Cracovii i dla tego klubu chcę zwyciężać.
Czy przez rok Twojej nieobecności dużo się w Ząbkach zmieniło?
Oprócz słupów pod oświetlenie na stadionie, które jest wymagane do gry, to chyba wszystko jest po staremu. Drużyna Dolcanu jest fajnym zespołem. Dobrze poukładanym, potrafiącym grać w piłkę. Potwierdzili to zresztą w pierwszej połowie meczu z nami.
Czy zarząd Cracovii postawił przed drużyną konkretny cel, o który gracie w tegorocznej edycji Pucharu Polski?
Nie, konkretnego celu nie było. Po prostu chcemy zajść jak najwyżej. Drabinka zmagań ułożyła się dla nas tak, że na ekstraklasowego rywala możemy wpaść dopiero w ćwierćfinale. W kolejnej rundzie ponownie zmierzymy się z pierwszoligowcem. W środę okaże się, czy będą to Wigry Suwałki, czy GKS Katowice.
Rozmawiała w Ząbkach Katarzyna Mielnik
ZOBACZ RÓWNIEŻ: