Aktualności
[WYWIAD] Paweł Sasin: Blaski i cienie Pucharu Polski
Kto jest faworytem meczu Puszcza – Arka?
Szanse oceniam pół na pół. Puszcza to bardzo groźny przeciwnik. Wyeliminowanie Lechii Gdańsk wystawia jej najlepsze świadectwo. W Niepołomicach każdemu gra się ciężko, ale nie pojedziemy tam po to, by rozegrać mecz, tylko żeby wygrać. Fortuna Puchar Polski to świetne rozgrywki, ze wspaniałą otoczką, o co zadbał PZPN. Każdy piłkarz chciałby zagrać w wielkim finale, poczuć się wyjątkowo, zwyciężyć. Do tego też można dobrze zarobić. Tak samo podchodzą do tego zawodnicy Puszczy, tak samo i piłkarze Arki, więc spodziewam się bardzo zaciętej rywalizacji.
Co można rozumieć przez hasło: „Puchar Polski rządzi się swoimi prawami”?
Wymyślano mnóstwo haseł, sloganów, lecz w piłce nożnej wszystko rozstrzyga się na boisku. Kiedyś Stal Sanok wyeliminowała Legię Warszawa, co uznano za wielką sensację. W ostatnich sezonach nie brakuje niespodzianek. W każdej rundzie gra się tylko po jednym spotkaniu i trzeba zachowywać czujność, koncentrację. Puszcza zrobiła sobie świetną reklamę znakomitymi występami w Pucharze Polski, już trzeci raz zagra w ćwierćfinale, ale przecież w Arce są jeszcze zawodnicy, którzy brali udział w finałach na PGE Narodowym i potrafili wygrać.
Twoi koledzy z Arki rozmawiają w szatni o tamtych przygodach z Pucharem Polski?
Nie da się uniknąć tego tematu. To dodatkowa motywacja dla obecnego zespołu Arki, bo wiemy doskonale, że do finału mamy coraz bliżej. Naszym celem numer jeden w tym sezonie jest awans do ekstraklasy, ale Fortuna Pucharu Polski nikt nie uważa za zbędny balast. Cieszę się, że w wieku 37 lat mogę grać o tak poważną stawkę. Miałem przyjemność wystąpić w finale z Koroną Kielce w 2007 roku. W Bełchatowie na trybunach dominowali kibice Korony, stworzyli wspaniałą atmosferę, ale popełnialiśmy proste błędy i Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski wygrała 2:0. Rozczarowanie było ogromne. Z Lechem Poznań kiedyś walczyłem w ćwierćfinałach Pucharu Polski przeciw Legii. W warszawskiej drużynie bronił wówczas Artur Boruc. Wtedy na tym pułapie grało się po dwa spotkania. Po bezbramkowym remisie u siebie w rewanżu długo utrzymywał się wynik 1:1, który nas promował, niestety w końcówce pechowo straciliśmy drugiego, w dodatku samobójczego gola. Trochę tych wspomnień się uzbierało, a jak Górnika Łęczna eliminowała Stal Rzeszów, a tym bardziej Ruch Zdzieszowice, rywale z niższych klas, to najzwyczajniej w świecie się wstydziłem. Można więc stwierdzić, że poznałem i wciąż poznaję Puchar Polski z różnych perspektyw. Jego blaski i cienie.
Jesteś bardzo doświadczonym zawodnikiem.
Do końca jest coraz bliżej. Czuje się jednak na tyle dobrze, że mogę wciąż grać na niezłym poziomie. Jak wychodzę na boisko, to tak jak 20, 10 lat temu pojawia się dreszczyk emocji, adrenalina. Zaliczyłem ponad 200 spotkań w ekstraklasie, więc naturalnie jeszcze pragnę tam wrócić. Jak byłem małym chłopcem marzyłem o grze w najwyższej lidze. To się spełniło, zagrałem również w europejskich pucharach. Z Lechem miałem przyjemność zmierzyć się z Tierekiem Grozny czy Racingiem Lens z Jackiem Bąkiem w składzie. Powalczyliśmy z nimi, po porażce 1:2 we Francji liczyliśmy na odrobienie strat. Niestety, po szybko straconym golu biliśmy głową w mur i skończyło się na 0:1. W ich drużynie w Poznaniu z ławki weszli Aruna Dindane i Seydou Keita, którzy zrobili później duże kariery, grali w wielkich klubach i na mundialach. Nie spełniło się moje marzenie o pierwszej reprezentacji Polski, ale mogłem odśpiewać hymn jako piłkarz kadry młodzieżowej. Pokazałem się w niej, grałem choćby z Łukaszem Fabiańskim, braćmi Brożkami, Grzegorzem Wojtkowiakiem. Naprawdę nie mogę narzekać. W dodatku nadal uganiam się za futbolówką i daje mi to taką samą radość, jak w juniorskich czasach.
Myślisz jeszcze czasami o… lidze angielskiej, do której mogłeś trafić i spełnić kolejne marzenie?
Wciąż obserwuje poczynania Sheffield United, czyli klubu, który wyraził chęć wykupienia mnie z Korony Kielce. Ostatniego dnia okienka transferowego, po godzinie dwudziestej wpłynęła konkretna oferta, która zadowalała każdą ze stron. Nie udało się jednak do północy załatwić formalności. Mogłem trafić do Premier League, być może zagrać w prestiżowym Pucharze Anglii. Parę dni to bardzo mocno przeżywałem… Nie ma jednak tego złego… W Kielcach poznałem swoją żonę, mamy trójkę wspaniałych dzieci. Latka lecą, a ja nadal gram na poważnym poziomie. Najbliższy cel mamy do zrealizowania z Arką w Niepołomicach. Liczy się tylko zwycięstwo.
Rozmawiał Jaromir Kruk