Aktualności
[WYWIAD] Marcin Burkhardt: Nie taki diabeł straszny
Już mecz Legionovii w rundzie wstępnej ze Stalą Stalowa Wola był pełen dramaturgii. Wasi rywale prowadzili 2:0, ale w drugiej połowie zdołaliście odwrócić losy spotkania, wygrać 3:2 i awansować do zasadniczej fazy rozgrywek.
To jeden z ciekawszych naszych meczów. Mentalnie i piłkarsko rozegraliśmy tę pierwszą połowę bardzo słabo, w szatni padły bardzo mocne słowa. Nie jechaliśmy do Stalowej Woli w roli faworyta, ale mając kadrę z zawodnikami o przeszłości nawet reprezentacyjnej chcieliśmy zwycięstwa. Druga połowa pokazała, że mamy mocny zespół, który potrafi wziąć się w garść w trudnej sytuacji.
To pomogło wam w kolejnej rundzie, gdy również przegrywaliście, ale już z pierwszoligowcem, GKS-em Tychy. Mimo to gracie dalej.
Zdecydowanie jest to dobra cecha, że zespół potrafi w gorszym okresie wskoczyć na wyższy poziom i jeszcze zremisować lub wygrać. Częściej zdarza się, że tracąc jedną, drugą bramkę jest już po meczu, a my mentalnie jesteśmy mocni.
W swoich szeregach macie również kandydata na króla strzelców Pucharu Polski, Piotra Krawczyka, który strzelił już cztery gole.
Zobaczymy, jak poradzi sobie przeciwko Górnikowi Zabrze w środę, bo ostatnio w lidze się trochę zablokował. Ale myślę, że to ze względu na to, że grał w środku pola. Teraz znów trafi i życzę mu też, by został królem strzelców.
Najpierw pobiliście drugoligowca, potem pierwszoligowca i teraz przyszedł czas na drużynę z Ekstraklasy. Czyżby ta różnica między waszym poziomem rozgrywek, a tymi dwoma wyższymi wcale nie była tak duża?
W Pucharze Polski gra się jeden mecz i w nim można podnieść swój poziom na 120%, a wtedy każdemu nawet z trzecioligowcem jest ciężko. My jednak bronimy się również czysto piłkarskimi umiejętnościami, jesteśmy również poukładani na boisku, wiemy, co mamy robić. Nie odstajemy i moim zdaniem gra w trzeciej lidze jest cięższa pod względem awansu niż w drugiej. A sam poziom wcale nie jest tak różny. Grałem również w pierwszej lidze w Pogoni Siedlce i tam są zespoły mocniejsze, ale Legionovia ma spokojnie potencjał na drugą ligę.
Już od jutra dostępne będą bilety na mecz Pucharu Polski. Szczegóły na klubowej stronie https://t.co/geYNIC9BT5
— KS Legionovia (@KsLegionovia) 16 października 2018
Czy jakoś specjalnie szykujecie się na mecz z Górnikiem Zabrze? Wasz mecz będzie pokazywany w telewizji, co rzadko się zdarza trzecioligowcom.
To na pewno dodatkowo motywuje, sprawia, że specjalnie przygotowujesz się jako zawodnik na mecz. Mamy premie za przejście, ale bardziej chodzi o prestiż i pokonanie przeciwnika, bo naszym celem jest dojście jak najdalej w Pucharze Polski.
Czy przed takim meczem z lepszym rywalem piłkarze generalnie potrzebują w szatni dodatkowego bodźca, nakręcania się, czy jednak ważniejszy jest spokój?
Bardziej wymagany jest spokój, zwłaszcza, że mamy młodszych zawodników u których emocje sięgają zenitu. Oni wiedząc, że grają z lepszym, bardziej renomowanym rywalem mogą się spalić, a dodatkowo ich nakręcając może spowodować przemotywowanie. Wtedy organizm nie daje rady, jest zblokowany i to widać. Wiem, że podejdziemy do tego meczu z czystą głową i na spokojnie.
Losowanie drugiej rundy oglądaliście razem w klubie?
Tak, losowanie było o dwunastej, a my trening zawsze mamy na dziesiątą, więc skończyliśmy go pół godziny wcześniej, by móc razem lub w grupkach je obejrzeć na stadionie, czy na laptopie. Po jego wynikach była lekka euforia i… konsternacja. Wiadomo, to Górnik, wciąż mocny zespół, ale powoli z nas to schodziło. Była to fajna chwila, bo wszyscy chcieliśmy rywala z Ekstraklasy. Ja chciałem Legię, ale miał być mocny przeciwnik, bo stawiamy sobie cele, że jak już grać to z bardzo dobrymi drużynami. Nie patrzyliśmy, by dostać rywala na naszym poziomie, byle te szanse na przejście były większe.
Cieszycie się, że trafiacie na Górnika, który ma problemy z wygrywaniem?
Patrzymy na siebie, a to są ich problemy. Zresztą my też mieliśmy lekkie problemy w lidze i dopiero teraz wygraliśmy 3:0. To jeden mecz i… nigdy nie wiadomo. Jak podejdą zawodnicy Górnika? Pamiętam, gdy sam grałem w zespole z ligi wyższej przeciwko słabszym rywalom i trudno było o maksymalną koncentrację, motywacja też nie była na odpowiednim poziomie. Łatwiej jest o te rzeczy w drugą stronę. Górnik ma też młody zespół, od ich podejścia wiele zależy.
Oni są młodzi, wy, jak sam wspomniałeś, macie doświadczenie. To będzie w środę atutem Legionovii?
Doświadczenie może trochę pomóc, ale… na razie w ogóle nie czuję tej różnicy. Oczywiście, że może skończyć się łatwym zwycięstwem Górnika, ale nie wyobrażam sobie, byśmy jako zespół zapomnieli, jak się gra w piłkę. Jedyne, co może nam zaszkodzić to stres. Tak było w meczu z Tychami, gdy w pierwszych dwudziestu minutach byliśmy zestresowani, bo nie wiedzieliśmy czego się spodziewać po przeciwniku dwie klasy wyżej. Grając w lidze ma się to wyobrażenie, w rozgrywkach pucharowych nie. Jednak nie taki diabeł straszny.
O tobie można powiedzieć, że masz bardzo dobre wspomnienia z Pucharem Polski.
Tak, zdobyłem to trofeum dwa razy, z Jagiellonią Białystok i Legią Warszawa. Dla mnie to zawsze były rozgrywki ciekawe, można zagrać z każdym rywalem w Polsce i jest duży prestiż. A też wszyscy myślą o tym, jak krótka jest to droga do europejskich pucharów, zaledwie kilka meczów.
Zagrałeś w finałowym meczu Jagiellonii w Bydgoszczy, gdy drugi raz z rzędu po wielu latach przerwy znów na decydujący mecz przyszło przynajmniej kilkanaście tysięcy fanów.
Myślę, że wcześniejsze granie finałów na słabszych obiektach umniejszało prestiżowi Pucharu Polski. Wszędzie za granicą te rozgrywki są o wielkim znaczeniu, a u nas przez wiele lat traktowano je jako pole do ogrywania rezerwowych, sprawdzanie różnych wariantów. Dlatego dobrze, że od kilku lat PZPN organizuje finał na stadionie Narodowym, bo ta ranga powinna być jak najwyższa. A każdy zawodnik grając w Pucharze Polski musi czuć, że jest to coś wyjątkowego.
Rozmawiał Michał Zachodny