Aktualności

[WYWIAD] Maciej Górski: Korona ciągle coś musi udowadniać

Aktualności27.10.2017 

W doliczonym czasie pierwszej połowy meczu Zagłębie Lubin – Korona Kielce piłka po strzale Macieja Górskiego wpadła do siatki. Początkowo Paweł Raczkowski gola nie uznał, ale po interwencji VAR wskazał na środek. Autor trafienia sam był zaskoczony, ale dotarło do niego, że kielczanie wyszli w ćwierćfinale Pucharu Polski na prowadzenie. W Lubinie nie oddali go do ostatniego gwizdka arbitra i do rewanżu przystąpią z jednobramkową zaliczką.

Jest Pan zwolennikiem systemu VAR?

Od meczu Zagłębie – Korona zdecydowanie tak. Gdy dobijałem strzał Gorana Cvijanovicia byłem pewien, że nie znajduje się na pozycji spalonej. Poszedłem instynktownie za piłką, widziałem, że obrońca Zagłębia jest ze mną na równi i po tym jak futbolówka znalazła się w sieci, spojrzałem na liniowego. Wydawało mi się, że był właściwie ustawiony. Wątpliwości rozwiał VAR, przez co nie wiedziałem jak się cieszyć, ale najważniejsze, że moje trafienie zostało uznane.

Ten gol ma jakieś szczególne znaczenie dla Pana?

Kiedy trener Lettieri zdejmował mnie po 30 minutach w ligowym meczu w Szczecinie z Pogonią, pomyślałem sobie, że nadchodzi trudny okres. Ciężko pracowałem, by znowu dostać szansę i nie oszukujmy się, ze względu na bardzo trudną sytuację kadrową Korony, wyszedłem w Lubinie od początku. Swoją niezłą postawę podkreśliłem zdobyciem bramki, ale kwestia awansu do półfinału zostanie rozstrzygnięta  w rewanżu w Kielcach. Zagłębie to silny zespół, z indywidualnościami i nastawiamy się na zażarty bój, a stawka jest naprawdę ogromna. To jednak dopiero za miesiąc.

Korona bez kilku kluczowych zawodników potrafiła wygrać w Lubinie. Liczyliście na wygraną na Dolnym Śląsku?

Oj, wypadło nam wielu piłkarzy, mógłbym powyliczać, ale nie o to chodzi. Słyszeliśmy też o bagażu goli jaki przyjmiemy w Lubinie, choć do takiego postrzegania Korony się przyzwyczailiśmy. W starciu z Zagłębiem w pewnym momencie już nie było kogo wpuszczać z ławki, a kontuzja Adnana Kovacevicia postawiła nas pod ścianą. Gino Lettieri wiedział jak zareagować, a my na boisku po prostu robiliśmy co do nas należy.

Nie ma Pan wrażenia, że Korona musi ciągle coś udowadniać?

Przed sezonem wielu widziało w nas kandydata numer jeden do spadku. Gdy okazało się, że teraz gramy dobrze, ludzie zastanawiają się, co będzie wiosną. Śmieję się z takiego postrzegania Korony. Zespół gra w ekstraklasie ładnych kilka lat, a kolejni zawodnicy przesiąkają tutejszym charakterem. „Scyzoryki” nigdy się nie poddają!

Zostanie Pan w Koronie na wiosnę?

Moje sprawy rozstrzygną się w grudniu, zobaczymy jak do tematu podejdzie Jagiellonia, z której jestem do Korony wypożyczony. Rozmowy z trenerem Lettierim już odbyłem i chciałbym kontynuować swoją przygodę w Kielcach, gdzie czuję się znakomicie. Raz się siedzi na ławce, raz gra, ale atmosfera w tym zespole jest wyjątkowa.

Nie zepsuł jej Gino Lettieri, tak krytykowany przed sezonem?

Trenera i nas krytykowali ludzie, którzy nie mają większego pojęcia o futbolu i udają znawców. Żeby kogoś oceniać, trzeba mu dać popracować. Cóż, Gino Lettieri ma swój styl, my się przyzwyczailiśmy do jego reżimu treningowego i robimy swoje. To nie jest tak, że nie mamy wolnego i zasuwamy non stop, bo obciążenia są dozowane. Generalnie, na ocenę dokonań zespołu i szkoleniowca przyjdzie czas po sezonie, a Korona liczy na fajne osiągnięcia w Pucharze Polski i ekstraklasie.

Był Pan kiedyś na meczu na PGE Narodowym?

Na Portugalia – Czechy na Euro 2012. Wtedy Cristiano Ronaldo robił robotę.

Może 2 maja 2019 roku wykona ją dla Korony Maciej Górski?

Nie będę ściemniał, że nie myślę o finale i występie w nim. Na razie jednak jesteśmy w trasie na PGE Narodowy, a zostały nam, mam taką nadzieję, trzy przystanki. Póki co najważniejszy będzie ten najbliższy w Kielcach pod koniec listopada.

Rozmawiał Jaromir Kruk

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności