Aktualności
[WYWIAD] Kacper Piechniak: Chcę przebić swojego tatę
Piotr Piechniak z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski dwukrotnie sięgnął po Puchar Polski – w latach 2005 i 2007. Jego syn, Kacper, na razie może tylko pomarzyć o takich osiągnięciach, ale cieszy się ze swojej pucharowej przygody w barwach Wisły Sandomierz. W I rundzie swoim trafieniem przyczynił się do wyeliminowania Korony Kielce, w 1/16 finału zdobył zwycięskiego gola w dogrywce przeciw Podbeskidziu Bielsko-Biała.
Ile razy twój tata wygrał Puchar Polski?
Dwa, ale ja chcę go przebić. Tata pewnie nie miałby nic przeciwko temu, gdyby się ta sztuka udała. Mecz z Podbeskidziem oglądał na stadionie w Sandomierzu i pewnie liczył, że zobaczy mnie na boisku od pierwszej minuty. On jest na każdym moim spotkaniu i myślę, że tym razem go nie zawiodłem. Z trybun wspierali mnie także dziadek i moja dziewczyna.
Co czułeś, gdy zdobyłeś gola na 3:2?
Trudno opisać to uczucie, zapewne było jednym z najpiękniejszych w moim życiu i przygodzie z piłką. Końcówka dogrywki, mecz z rywalem grającym dwa poziomy wyżej, oddychaliśmy rękawami, już gdzieś tam myśleliśmy o konkursie rzutów karnych, ale…Gdy zobaczyłem, że Jarek Piątkowski ma futbolówkę przy linii, byłem przekonany, że możemy coś jeszcze zdziałać. Kilka sekund potem cieszyłem się z trafienia. Ten Puchar Polski mi służy. Lubię rywalizować z zespołami z wyższych klas. Prezentują inną kulturę futbolu niż trzecioligowcy, można się wykazać. Na tle takich ekip jak Podbeskidzie gra się łatwiej niż w trzeciej lidze, gdzie dużo jest walki, wybijanki, często chaosu. My pod wodzą Dariusza Pietrasiaka nie preferujemy kopaniny, rąbanki, a przyjazd drużyny z pierwszej ligi tylko nas mobilizuje. Oni pewnie spodziewali się murowania, defensywy, a my próbowaliśmy się przeciwstawić walorami piłkarskimi.
Mając Jarosława Piątkowskiego można się kogoś bać?
Jarek to lider Wisły Sandomierz. On bardzo pomaga młodszym zawodnikom, dużo podpowiada, motywuje, wzór kapitana, ale najistotniejsze, że pokazuje sportową jakość. Gol z wolnego z Podbeskidziem – bajka, asysta przy moim trafieniu na 3:2 też. Po Piątkowskim nie widać upływu lat, energii mu nie brakuje, a w kluczowych momentach robi różnicę.
Strzeliłeś w tym sezonie dwa gole w Pucharze Polski, a tylko jednego w trzeciej lidze. Jak przełożyć pucharową dyspozycję na rozgrywki ligowe?
Czasami jest tak, że za bardzo się spinam i to nie wychodzi mi na dobre. W Pucharze Polski mam większy luz, ale wierzę w przełom w trzeciej lidze. Stać mnie na regularne pokonywanie bramkarzy.
Kogo pragniesz wylosować w 1/8 finału Pucharu Polski?
Jagiellonia otwiera moją listę życzeń. Byłem zawodnikiem tego klubu i fajnie byłoby pokazać się w meczu z takim spotkaniu. Teraz gram w trzeciej lidze, ale marzę o ekstraklasie i każdy udany występ okraszony golem zbliża mnie do tego celu. Czasami trzeba zrobić krok w tył, by się odbić i liczę na pozytywny scenariusz. Po każdym spotkaniu słucham wskazówek taty. Jego rady i uwagi są bardzo cenne, stara mi się pomagać. Jak coś zrobię źle powie w domu, gdy zagram fajnie, strzelę gola pochwali.
Podczas meczu z Koroną po golu podbiegłeś do trybun i krzyczałeś coś do jednego z kibiców Wisły, bo zabolały cię wyzwiska pod twoim adresem. Jak skomentował to ojciec?
Powiedział, że postąpiłem słusznie. Przyjmuje krytykę, lecz nie mogę sobie pozwolić by ktoś siedzący obok moich bliskich obrażał mnie, wyzywał od debili, idiotów. Musiałem jakoś odreagować.
Przenosząc się do Wisły Sandomierz liczyłeś na taką przygodę w Pucharze Polski?
Dla mnie zaskoczeniem było już, że ma szczeblu okręgu uporaliśmy się z bardzo mocnym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Już w rywalizacji centralnej wyrzuciliśmy za burtę zespoły z ekstraklasy i pierwszej ligi. Szesnastka w Pucharze Polski to duży sukces Wisły, zrobiło się o nas głośno, ale nie jest powiedziane, że musimy odpaść w 1/8 finału.
Rozmawiał Jaromir Kruk