Aktualności
[WYWIAD] Hubert Tomalski: Godnie zakończyliśmy ten rok
Asysta przy golu Marcina Orłowskiego na 1:0, trafienie na 3:1. Hubert Tomalski miał ogromny wkład w zwycięstwo Puszczy Niepołomice z Wisłą Płock w 1/8 finału Pucharu Polski. 25-letni wychowanek Alitu Ożarów, który swego czasu występował w zespole Wisły Kraków w Młodej Ekstraklasie spiął efektowną klamrą udaną dla siebie jesień.
Co było kluczem do sukcesu Puszczy w konfrontacji z Wisłą Płock?
Zaczęliśmy wysokim pressingiem, bo nie zamierzaliśmy się skupiać na obronie i wyczekiwaniu na to, co zrobi przeciwnik. Wisłę dobrze rozpracował nasz sztab szkoleniowy, a kluczem do sukcesu był odbiór piłki i prostopadłe podanie. Właśnie tak padł pierwszy gol dla nas. Po nim grało się nieco łatwiej, bo to Wisła musiała gonić wynik. Stwarzaliśmy sporo sytuacji bramkowych, a gdy goście przycisnęli nas, już przy stanie 2:1 wyprowadziliśmy zabójczą kontrę. Wygraliśmy zasłużenie. Przeciw zespołowi z ekstraklasy gra się inaczej niż z pierwszoligowcami, Wisła nie stała w jedenastu w obronie, chciała pokazać swoje atuty piłkarskie, ale chyba ją zaskoczyliśmy. Taktycznie wyglądaliśmy bardzo dobrze.
W nerwowej końcówce, przy waszym prowadzeniu 2:1 nie drżeliście o wynik?
Staraliśmy się robić swoje. Pierwszy gol dodał nam skrzydeł i pokazał, że jesteśmy w stanie ograć wyżej notowanego rywala. Nie interesowała nas dogrywka, karne, tylko zwycięstwo w regulaminowym czasie. Jesteśmy zespołem wierzącym w swoje możliwości, grającym bez kompleksów, a dodatkowo rozzłościła nas porażka w Poznaniu z Wartą. Trzeba było godnie zakończyć rok 2018 i tak zrobiliśmy.
Nie stresowałeś się, kiedy w doliczonym czasie wyszedłeś sam na sam?
Myślałem o tym, jak minąć bramkarza. Dla każdego zawodnika sam na sam od połowy boiska to nie jest łatwa sprawa. Różne myśli kłębiły mi się w głowie, ale wybrałem najlepszy wariant i właściwie go zrealizowałem. Gdy piłka wpadała do siatki dotarło do mnie, że jesteśmy ćwierćfinalistą Pucharu Polski. Utwierdziłem się w przekonaniu, że dokonałem optymalnego wyboru latem przenosząc się do Puszczy. Pasuje mi tu wszystko, funkcjonujemy dobrze jako cała ekipa, na boisku i poza nim.
Jeszcze parę takich meczów jak z Wisłą Płock i długo w Puszczy nie pograsz.
Koncentruje się na Puszczy Niepołomice, a co będzie dalej czas pokaże.
Na tle rywala z elity momentami wyglądałeś jak profesor, jeśli chodzi o grę jeden na jeden. Nie bałeś się podejmować ryzyka?
Gram jak umiem, a wygrane pojedynki wychodzą na korzyść drużynie. Nie jestem chyba najgorzej wyszkolony techniczne, a przede wszystkim wierzę w siebie. Uwierzcie, dużo jest dobrych chłopaków w niższych klasach imponujących techniką, tylko czekają na to by ktoś ich stamtąd wyciągnął, dał im szansę.
Na kogo chciałbyś trafić w ćwierćfinale Pucharu Polski?
Na Legię Warszawa, choć to nie jest najważniejsze. Każdy z tych co został w grze o trofeum, marzy o występie na PGE Narodowym. Rok temu nawet o czymś takim nie myślałem, ale w piłce niczego nie da się przewidzieć, naprawdę wszystko może się zdarzyć. Teraz odbieram smsy z gratulacjami za wejście do ćwierćfinału Pucharu Polski. To jest miłe. Na meczu z Wisłą był tata i mój trener z grup młodzieżowych Alitu Ożarów, Paweł Rybus. Wstydu im nie przyniosłem.
Nie zapomniałeś o macierzystym klubie?
Absolutnie. Mieszkam w Ożarowie, teraz wracam tam odpoczywać i jak zwykle miło spędzę czas. Alitowi oczywiście kibicuje i zachęcam moich kolegów z tej drużyny,, by pracowali ciężko. W piłce trzeba wierzyć, że można się rozwijać, stawać coraz lepszym. Można się wybić z czwartej ligi świętokrzyskiej, ale trzeba tego bardzo chcieć i podnosić poprzeczkę.
Rozmawiał Jaromir Kruk