Aktualności
[WYWIAD] Dominik Nowak: „Narzucić swój styl”
Który z dotychczasowych meczów Pucharu Polski był w wykonaniu pana drużyny najlepszy?
- Bardzo trudno wybrać jeden konkretny, bo każdy był w innym punkcie sezonu. Na pewno nie było tak, że któreś ze spotkań było łatwiejsze. Na przykład ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki z niższej ligi też musieliśmy zdać egzamin. Nie zlekceważyć przeciwnika, podejść profesjonalnie i wygrać – to się udało. A potem graliśmy z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, czyli drużyną z Ekstraklasy. To był mocny rywal, zresztą na etapie, gdy bardzo dobrze szło im w lidze. W kolejnej rundzie zmierzyliśmy się z Górnikiem w Zabrzu, na bardzo trudnym terenie i to po serii trzech porażek. Musieliśmy coś sobie udowodnić, przełamać się i pokazać charakter. Może z tego względu to zwycięstwo w Zabrzu było kluczowe.
Co półfinał Pucharu Polski znaczy dla trenera?
- To bardzo fajne wydarzenie, ale dla całego klubu, nie tylko dla mnie. Jednak wszyscy mają normalne ciśnienie. To dwumecz, dlatego nie ekscytujemy się przesadnie pierwszym spotkaniem, podchodzimy z dużym spokojem. Zimą dużo pracowaliśmy nad tym, by wyeliminować błędy w naszej grze, poprawić ją już od pierwszego meczu. Mam założenie jako trener: dajemy z siebie wszystko. Stosuję to w każdym elemencie pracy, np. by mikrocykle były optymalnie przygotowane. Dzięki temu możemy zagrać z Arką jak równy z równym. Wiemy, jaka to promocja dla klubu i że tego dnia, kamery i spojrzenia kibiców będą skierowane na Suwałki.
Dopiero co wróciliście ze zgrupowania na Cyprze i od razu z dobrej pogody oraz warunków przejdziecie na zimno i błotnistą murawę. Nie obawia się pan, że będzie to miało wpływ na losy wtorkowego spotkania?
- To prawda, odczuliśmy tę zmianę już po samym przyjeździe. Ale w Polsce mielibyśmy znacznie trudniej w przygotowaniach zimowych, przy niskiej temperaturze zostałoby nam tylko trenowanie na sztucznej murawie. Chcieliśmy jednak dużo popracować nad naszą taktyką, a na Cyprze mieliśmy do tego idealne warunki. Dlatego decyzję o wyjeździe oceniam wyłącznie na plus i nawet nie doszukiwałbym się w tym jakiejś przewagi naszych rywali, którzy rozegrali już trzy kolejki ligowe.
W zasadzie prosto po przyjeździe do Suwałk mógł pan zasiąść przed telewizorem i obejrzeć imponujące zwycięstwo Arki nad Koroną Kielce (4:1).
- Obejrzeliśmy i jesteśmy już po szczegółowej analizie tego ich występu, jak i każdego z poprzednich. Należy oczywiście poznać rywala jak najlepiej, ale też nie można doprowadzać tego do przesady. Rywale też na nas patrzą, Arka musi wiedzieć o naszych atutach. Jednak dla nas najważniejsze będzie to, co my zaprezentujemy w meczu. Musimy w niego jak najlepiej wejść, narzucić swój styl. Dlatego skupiamy się na sobie.
W trakcie sparingów zimowych próbowaliście grać wysokim pressingiem. Czy to jest właśnie ten element zaskoczenia?
- Oczywiście nie będę wszystkiego zdradzał, bo rywal patrzy, ale faktycznie nad tym pracowaliśmy. Pamiętajmy jednak, że dobry pressing to taki odpowiednio zorganizowany i zrównoważony. Piłkarze muszą wiedzieć kiedy mogą sobie na niego pozwolić, a kiedy lepiej jest cofnąć się pod własną bramkę. Ale też sparingi to jedna rzecz, a liga i puchar to zupełnie odmienna sprawa. Pierwsze wnioski nasuną się same po półfinale z Arką. Zespół jest jednak dobrze przygotowany oraz świadomy swoich mocnych stron. Naszym celem jest pokazanie futbolu zrównoważonego: jakościowego w ataku i w defensywie.
Jesienią o to było trudno: w 1. Lidze Wigry mają co prawda trzecią najlepszą ofensywę, ale też trzecią najgorszą defensywę. W meczach pana drużyny padały wyniki 3:2, 1:4, 6:0 i nawet 5:4. To był raczej styl bezkompromisowy, a nie zrównoważony.
- Szczerze, to życzę sobie i drużynie, by ta runda była taka sama. A wiem, że może być nawet lepsza. Były w naszych meczach wysokie wyniki, ale to, ile goli straciliśmy często wynikało z bardzo prostych błędów w obronie – jak choćby w wygranej ze Zniczem Pruszków (5:4). Dlatego zimą dużo pracowaliśmy nad poprawą organizacji, by to się nie powtarzało.
Dobra forma jesienią spowodowała, że zainteresowanie Wigrami wzrosło. Jednak przekaz o pańskiej drużynie jest ciągle ten sam: mówi się o kopciuszku, sporym zaskoczeniu, wynikach ponad stan. Czy nie jest to dla trenera męcząca retoryka?
- Oczywiście, dlatego chcemy wznieść się trochę ponad to. Pokazać wszystkim: traktujcie nas jako pełnowartościowego uczestnika półfinału Pucharu Polski i kandydata w walce o awans do Ekstraklasy. My poczyniliśmy spory postęp, mierzymy ambitnie zarówno w rozgrywkach pucharowych, jak i ligowych. To naprawdę jest dobry zespół, który w ostatnim czasie zrobił krok do przodu i zasługuje na rozpoznanie.
Z kolei Damian Kądzior twierdził, że gdy jesienią zainteresowanie Wigrami wzrosło, to jemu i drużynie szum medialny zaszkodził, wpłynął na serię gorszych wyników. Czy zimą więcej też pracowaliście nad mentalnością, by sytuacja się nie powtórzyła?
- Muszę powiedzieć jedno: jestem bardzo zadowolony ze swoich zawodników. Na zgrupowaniu pokazali, jakimi są profesjonalistami i jak duży krok do przodu poczynili w tym względzie. Każde ćwiczenie wykonywali z pełnym zaangażowaniem, poświęcali się w pełni treningowi, ale też bardzo ważnej regeneracji. A Damian jest tego przykładem. Nie bez powodu został wybrany na ligowca roku 2016 w plebiscycie „Piłki Nożnej”. Ten chłopak chce więcej, zdaje sobie sprawę z tego, co musi zrobić, by wejść na kolejny wyższy poziom.
Kądzior jest częścią formacji, którą w pańskiej drużynie chwali się najbardziej: ofensywy. Dlatego też starcie z Arką może być ciekawe, ponieważ to również najsilniejsza strona rywali.
- To będzie dobry egzamin dla moich obrońców. Arka ma na tych pozycjach bardzo dobrych zawodników, którzy potrafią wygrywać pojedynki z rywalami. Ale my też mamy takich piłkarzy i musimy udowodnić, że jesteśmy lepsi. Tylko pamiętajmy o jednym: kluczem do sukcesu będzie gra zespołowa. A dopiero dzięki niej będą błyszczeć indywidualności.
Rozmawiał Michał Zachodny