Ostatnie dni muszą być dla pana niezwykle emocjonujące, bo niedawno objął pan stery pierwszej drużyny, a Legia nadal liczy się w walce o mistrzostwo i Puchar Polski. Czuje pan, jak wielka odpowiedzialność na panu spoczywa?

Od początku swojej współpracy z Legią traktuję tę pracę jako duże wyróżnienie. Legia to wielki klub z europejskimi ambicjami. Przez osiem miesięcy wykonywałem obowiązki asystenta pierwszego trenera u boku Romeo Jozaka i było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie zawodowe. Poproszony przez władze warszawskiego klubu, aby do końca sezonu pełnić funkcję szkoleniowca pierwszej drużyny, jako profesjonalista zrobię wszystko, aby jak najlepiej spełnić oczekiwania Legii. Oczywiście jest to dla mnie duży zaszczyt, ale przede wszystkim patrzę na to jak na zadanie do wykonania. Pierwszy cel możemy zrealizować właśnie już w środę.

Wcześniej nie było panu dane poprowadzić meczu przy tak pokaźnej publiczności i w takich okolicznościach. Finał z Arką Gdynia na PGE Narodowym będzie dla pana najważniejszym meczem w życiu?

Jak mawia stare trenerskie porzekadło, najważniejszy jest każdy kolejny mecz. Zostało jeszcze kilka spotkań do końca sezonu, wyczerpaliśmy limit błędów i do każdego następnego musimy podchodzić niezwykle przygotowani, skoncentrowani i zdeterminowani. Teraz skupiamy się tylko na meczu finałowym z Arką.

Co panu przychodzi od razu do głowy, gdy myśli pan o wielkim finale na PGE Narodowym?

Przede wszystkim myślę o pięknym piłkarskim święcie. Cieszę się, bo uważam, że zarówno nasi zawodnicy, sztab, pracownicy klubu, jak i przede wszystkim nasi kibice zasłużyli, by uczestniczyć w takim wydarzeniu. Teraz naszym zadaniem będzie, by wznieść puchar i dać wszystkim jeszcze więcej radości.

Legia Warszawa sięgnie po zwycięstwo w rozgrywkach o Puchar Polski, bo...?

Ma najlepszy zespół i najlepszych kibiców w Polsce.

W przypadku ewentualnej wygranej z Arką – komu chciałby pan zadedykować trofeum?

Nie chcę na razie zaklinać przyszłości. Najpierw musimy wygrać to spotkanie. To jest nasz cel.