Aktualności
[WYWIAD] Adam Chrzanowski: W meczu z Legią odmrozimy piłkarski świat w Polsce
Od nowego sezonu będziesz piłkarzem Pordenone Calcio. Epidemia koronawirusa mocno dotknęła Włochy. Śledzisz co się tam dzieje?
Mam pewne obawy związane z tym wyjazdem i staramy się razem z menedżerem być na bieżąco z tą sytuacją. W styczniu podpisałem kontrakt i od tej pory nikt z klubu się ze mną nie kontaktował. Pewnie teraz mają większe problemy. Na przykład, co będzie z dokończeniem sezonu.
Pordenone to rewelacja rozgrywek i ma nawet szansę na awans do Serie A. Jest na czwartym miejscu, które oznacza grę w barażach.
A są przecież beniaminkiem Serie B. Mieli znakomitą pierwszą rundę. Mam nadzieję, że uda się dograć sezon i awansują. To byłaby też świetna wiadomość dla mnie, bo stanąłbym od razu przed szansą występów w Serie A. Gram w drużynie z Pawłem Zielińskim, bratem Piotra z Napoli. Dzięki temu jestem na bieżąco z tym, co dzieje się we włoskiej piłce. Czytam jakie są pomysły na dokończenie rozgrywek i mam nadzieję, że się to uda.
Masz pół roku, by przygotować się do wyjazdu. Jest ci pewnie łatwiej, bo sezon 2016/2017 spędziłeś w drużynie młodzieżowej Fiorentiny.
Uczę się języka włoskiego. Sporo jeszcze pamiętam, ale chciałbym wejść do szatni i rozumieć co do mnie mówią, a także samemu płynnie się wypowiadać. Wtedy trafiłem do Fiorentiny z dnia na dzień i nie miałem szans, by zdążyć nauczyć się włoskiego. Włosi po angielsku nie za bardzo mówili, więc starałam się trzymać z obcokrajowcami.
Jak doszło do podpisania kontraktu z Pordenone?
Z jednej strony na pewno pomógł ten sezon we włoskiej Primaverze. Działacze Pordenone pytali o mnie trenera Fiorentiny i chyba dobrze o mnie mówił, bo widać było, że im zależało, by mnie pozyskać. Dyrektor sportowy przyjechał obejrzeć jak wyglądam i nie przeszkadzało mu, że akurat grałem w czwartoligowych rezerwach Lechii.
Nie miałeś miejsca w składzie gdańszczan i dlatego poszedłeś na wypożyczenie do Miedzi?
Tak, to była świadoma decyzja. Starałem się walczyć o miejsce w składzie, ale Michał Nalepa, Błażej Augustyn czy Mario Maloca byli w świetnej formie. Trener Piotr Stokowiec próbował wystawić mnie na lewej obronie, ale to na pewno nie jest moja pozycja. Miałem kilka ofert z pierwszej ligi, ale determinacja klubu z Legnicy była największa. Kilka razy rozmawiałem z trenerem i dyrektorem sportowym. Przekonali mnie wizją, a także tym, że w Miedzi jest profesjonalnie i można skupić się tylko na grze. Klub miał świadomość, że przychodzę tylko na pół roku, ale mimo to chcieli mnie pozyskać. Cieszę się, że mi zaufali, dostałem szansę w dwóch pierwszych meczach i chyba ją wykorzystałem, ale potem wszystko przerwała pandemia. Chciałem też regularnie grać, by do Włoch wyjechać w wysokiej dyspozycji.
Co było w wizji przedstawionej przez Miedź?
Walka o powrót do ekstraklasy i przed wyjazdem do Włoch chciałbym mieć taki sukces na koncie. Dlatego przede wszystkim skupiam się na tym, by dobrze przygotować się do dokończenia rozgrywek, a przyszły sezon jest na razie tylko gdzieś z tyłu głowy. Jesteśmy na szóstym miejscu, które daje prawo gry w barażach i strata do pozycji dającej bezpośredni awans jest spora [dziewięć punktów – przyp. red.]. To jest jednak do odrobienia. Forma drużyn po tak długiej przerwie będzie niewiadomą. Passa zwycięstw może szybko dać nam awans w tabeli.
Nie pierwszy raz podejmujesz taką decyzję, że idziesz na wypożyczenie do klubu z pierwszej ligi. Tak samo było w sezonie 2018/2019, kiedy przeniosłeś się na pół roku do Wigier Suwałki. Wtedy liczyłeś, że zagrasz w mistrzostwach świata U-20.
To był warunek selekcjonera Jacka Magiery. Kto chciał liczyć się w walce o miejsce w kadrze na młodzieżowy mundial, musiał regularnie grać w klubie. Dlatego właśnie odszedłem do Wigier. Nie pojechałem na mistrzostwa świata, ale nie żałuję tego kroku. W Wigrach poczułem się jakbym wchodził do szatni juniorów, tylu tam było młodych zawodników. Wielu z nich znałem ze zgrupowań reprezentacji. Nie musiałem się adaptować, od razu mogłem powiedzieć, że jestem u siebie. Dużo zyskałem piłkarsko, ale też jako człowiek. Poznałem tam kilku przyjaciół. Okazuje się, że w piłce są nie tylko znajomi z pracy, ale można zawrzeć przyjaźnie.
Czułeś, że nie znajdziesz się w kadrze na mistrzostwa świata U-20?
W Wigrach grałem co tydzień i myślałem, że zagram w tym turnieju. Niestety, powołanie nie dotarło. Dałem z siebie 100 procent i nie mogłem sobie nic zarzucić. Była chwila smutku, ale nie rozczulałem się nad sobą. Kibicowałem chłopakom, by zagrali najlepiej jak potrafią. Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wróciłem z wypożyczenia i zacząłem trenować z Lechią z ambicjami walki o podstawowy skład.
W związku z tym, że Miedź już 26 maja zagra w Totolotek Pucharze Polski, do powrotu rozgrywek przygotowuje się jak zespoły z ekstraklasy.
Można powiedzieć, że nasz mecz z Legią odmrozi piłkarski świat w Polsce. Czas, kiedy musieliśmy trenować indywidualnie, był trudny. Ale miał też pozytywy. Po trzech tygodniach spędzonych w Legnicy dostaliśmy zielone światło, by pojechać do domów. Wróciłem do rodzinnego Raszyna i pierwszy raz od pięciu lat cały miesiąc spędziłem z rodzicami. Do tej pory nie do końca doceniałem te chwile, bo wszystko kręciło się wokół piłki. Treningi, mecze, obozy, wyjazdy… Nie było na to czasu. Po tym miesiącu z rodzicami byłem podwójnie naładowany energią i motywacją.
W poprzednim sezonie Totolotek Puchar Polski zdobyła Lechia Gdańsk i miałeś w tym mały udział. Dostałeś medal?
Tak, choć zagrałem tylko w jednym spotkaniu, a w drugim byłem rezerwowym. Trochę musiałem na ten medal poczekać i naciskać kierownika drużyny Lechii, by mi go wreszcie przysłał, bo wtedy byłem już wypożyczony Wigier. Byłem na finale, ściskałem kciuki za kolegów i stres na trybunach miałem chyba większy niż oni na boisku.
Teraz od finału dzielą Miedź dwa mecze. Tyle że w ćwierćfinale macie teoretycznie najtrudniejszego rywala – lidera PKO Ekstraklasy, Legię Warszawa.
Każdy chce awansować do kolejnej rundy i każdy chce pokonać Legię. Motywacji więc na pewno nam nie zabraknie. Nikt nie wie, w jakiej formie będą obydwie drużyny. Bardzo wiele zależy od świadomości zawodników, którzy przez dwa miesiące musieli trenować indywidualnie. Na boisku od razu wyjdzie czy ktoś się przykładał, czy oszukiwał. Wierzę, że będziemy świetnie przygotowani na Legię i już w pierwszym spotkaniu po wznowieniu rozgrywek dojdzie do niespodzianki.
Rozmawiał Andrzej Klemba