Aktualności
[TYLKO U NAS] Bohater Legii: To było szaleństwo, uwielbiam taki klimat!
Jego akrobatyczny strzał w 69. minucie meczu rozstrzygnął losy finału Pucharu Polski 2016. Tuż po wyjściu z szatni Aleksandar Prijović tonował jednak nastroje mówiąc, że Legia zrobiła dziś dopiero pierwszy krok. Szansa na następny nadejdzie już w najbliższym ligowym meczu z Piastem Gliwice. – Dzisiaj byliśmy prawdziwymi piłkarzami. Byliśmy drużyną – podkreślił szwajcarski napastnik „Wojskowych”.
Łączy Nas Piłka: Przede wszystkim wielkie gratulacje. Zanim jednak przejdziemy do meczu, zapytam o zdrowie, bo trzymasz prawą rękę na temblaku. To poważna sprawa?
Aleksandar Prijović: Nie jestem pewien. Za chwilę jedziemy do szpitala, by wszystko sprawdzić. Dosłownie w ostatniej minucie mojej gry – gdy już widziałem, że zaraz będę zmieniony – zostałem mocno uderzony w rękę. Najgłupszy moment na złapanie urazu…
To było kopnięcie?
Nawet nie wiem jak to się stało. Ktoś mnie chyba uderzył kolanem, gdy miałem rozluźnioną rękę i wszystko skończyło się nie najlepiej. Osobiście czuję, jakby ręka była złamana, ale może to po prostu nadwyrężony nerw. Zrobimy zaraz dokładne badania i będziemy wiedzieć więcej.
Oprócz tego urazu dzisiejszy mecz przyniósł ci jednak same dobre wieści: bramka, wielkie zwycięstwo, pierwsze trofeum w sezonie.
Tak, to świetne uczucie. Wygraliśmy trudny mecz. Stworzyliśmy sobie co prawda nieco mniej bramkowych okazji niż rywale, ale byliśmy cierpliwi i w końcu nadeszła ta najważniejsza, decydująca sytuacja. Strzeliliśmy gola i utrzymaliśmy to prowadzenie do samego końca.
Przy bramce dostałeś dość przypadkowe podanie od… Karola Linettego.
Guilherme ambitnie powalczył o piłkę, ta odbiła się od rywala i poleciała w moją stronę. Zareagowałem naturalnie, to była momentalna decyzja. Byłem niesamowicie szczęśliwy, gdy futbolówka znalazła się w siatce – wiedziałem, że już nam tego zwycięstwa nie zabiorą. W ostatnich kilku miesiącach mierzyliśmy się z Lechem już trzeci raz i trzy razy ich pokonaliśmy. Cel na ten sezon jest jeden: chcemy zdobyć dublet. I myślę, że nam się uda. Jeden triumf już za nami, ale przed nami dwa kolejne finały. Zrobiliśmy pierwszy krok, teraz – już za kilka dni – musimy zrobić drugi, później trzeci i czwarty. I tak musimy do tego podchodzić.
Bardzo się pomylę, gdy powiem, że przy takiej, momentami nieco „bałkańskiej”, atmosferze na trybunach grało ci się znakomicie?
To było szaleństwo, uwielbiam taki klimat! Zawsze mówię, że tylko trudne mecze rozgrywane w takich okolicznościach pokazują, kto jest prawdziwym piłkarzem. I my dzisiaj byliśmy prawdziwymi piłkarzami. Byliśmy drużyną. Naprawdę nieistotne, że to ja strzeliłem gola – liczy się tylko to, jaki był końcowy wynik. Jestem bardzo szczęśliwy, że jako zespół sięgnęliśmy po to trofeum. Ale tak jak powiedziałem, to tylko pierwszy krok. Następny musimy zrobić w niedzielę.
Stadion żył przez pełne 90 minut. Czuliście na boisku wsparcie tych kilkunastu tysięcy kibiców w białych koszulkach?
Zdecydowanie tak, byli dziś bez wątpienia naszym dwunastym zawodnikiem na boisku. Kiedy mecz został na kilka minut przerwany, podszedłem w okolice naszych fanów i poprosiłem ich o jeszcze głośniejszy doping. Zrobili to, wykonali dzisiaj kawał dobrej roboty, wspierali nas przez całe spotkanie. Gdy rozmawialiśmy z nimi przed meczem, podkreślali, że w najbliższych tygodniach możemy napisać wielką historię tego klubu. Tak, dzisiaj zaczęliśmy ją pisać, wszyscy razem.
Rozmawiał Filip Adamus
TAGI: puchar polski, legia warszawa, aleksandar prijovic,