Aktualności

[TRZY PUNKTY] Pressing, boki obrony i zdecydowanie Legii

Aktualności27.05.2020 

Wystarczyło kilkadziesiąt sekund, by Legia Warszawa stworzyła sobie pierwszą sytuację. Wystarczyło kilkanaście minut, by stwierdzić, że piłkarze Aleksandara Vukovicia nie zamierzają potraktować meczu z Miedzią Legnica jako przetarcia lub trudniejszego sparingu. W trzech punktach patrzymy na to, jaki przebieg miał ćwierćfinał Totolotek Pucharu Polski między tymi drużynami.

Pressing po stracie

Zwłaszcza otwierające spotkanie fragmenty wyróżniały się tym, jak zdecydowanie Legia atakowała swoich rywali. Nie było mowy o obawie w grze w kontakcie, strachu przed ryzykiem, jaki niesie za sobą wysoki pressing. Legia chciała od pierwszych chwil narzucić swoje tempo oraz intensywność i w pełni jej się to udało. Co więcej, dość szybko piłkarze Vukovicia zostali za to nagrodzeni.

Co konkretnie chciał zrobić Josip Solijć w 17. minucie pozostanie jego tajemnicą. Dla Legii wybór pomocnika Miedzi był tylko okazją, a błąd zachowaniem wymuszonym przez pressing czterech zawodników ustawionych do tego idealnie (grafika poniżej): z każdej strony oraz za plecami przeciwnika. Biorąc pod uwagę dynamikę akcji oraz okoliczności spotkania (pierwszego po dłuższej przerwie), mógł Soljić nie być przygotowanym na tak intensywną reakcję po stracie rywali. Co ważne z perspektywy Legii, to nie był moment doskoku do pressingu, on nastąpił wcześniej po stracie Mateusza Cholewiaka, ale oznaczało to kilkunastosekundowy wysiłek w celu odbioru piłki. Piłkarze Miedzi nie mogli nawet rozegrać akcji do przodu, co tylko zmniejszyło przestrzeń na ich działania i ułatwiło zadanie rywali. Wykończenie Waleriana Gwilii było nagrodą za wysiłek kolektywu.

Bez chwili swobody

Po spotkaniu Dominik Nowak w krótkich słowach, ale trafnie podsumował grę swojego zespołu. – Dla nas to nie tylko lekcja, ale i dalszy element pracy z zespołem. Oczywiście jesteśmy smutni, bo nie zrealizowaliśmy celu jakim był awans, natomiast jest to dla nas materiał poglądowy. W pierwszej lidze musimy być zespołem, który będzie dominował – mówił. Faktycznie, jego Miedź na zapleczu PKO Ekstraklasy notuje zdecydowanie ponad 50-procentowe posiadanie piłki, często wymienia się podaniami, tak zresztą było dwa lata temu, gdy legniczanie walczyli skutecznie o awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy.

Jednak w pierwszej lidze Miedź nie ma tak agresywnie i w sposób tak zorganizowany doskakujących rywali. Nawet, gdy Legia nie wychodziła wysokim pressingiem, to w środkowej strefie praktycznie kryła indywidualnie, nie pozwalając na zbyt wiele, na rozegranie w przód (grafika poniżej). We wskazanej akcji szybko doszło do wymuszenia na gospodarzach niecelnego podania, a w kontrze Marko Vesović znalazł się w polu karnym i był bliski celnego wycofania piłki do jednego z kolegów.

Warto również pamiętać, że Miedź jedyne groźne sytuacje przed przerwą stworzyła po strzałach z dystansu Patryka Makucha i Jakuba Łukowskiego. W pierwszym przypadku napastnik dostał długie podanie za linię obrony Legii i zaryzykował przelobowanie bramkarza. W drugiej sytuacji skrzydłowy uderzył w poprzeczkę z rzutu wolnego. Jak widać skuteczność pressingu gości była taka, że zwykle dominujący gospodarze mogli ograniczyć się jedynie do najprostszych środków.

Wysoko i w przewadze

Nowak wskazywał po meczu również na boki obrony Legii jako jeden z jej największych atutów. Faktycznie, w każdej groźnej sytuacji stworzonej przez gości widać było mocne zaangażowanie Vesovicia lub Michała Karbownika w ofensywę. Drugi gol to przecież dośrodkowanie prawego defensora, gdy jego kolega z lewej strony asekurował kilkanaście metrów za polem karnym Miedzi cały atak.

Co ważne, Legia wchodząc w strefę ataku angażowała naprawdę dużą liczbę zawodników. Przy drugim golu w polu karnym w tej kluczowej strefie między szerokością „piątki” i jedenastym metrem mieli oni wręcz przewagę. Nic dziwnego, że skorzystali z zamieszania po pierwszym strzale Jose Kante, ale też dziwne, że niepilnowany był Cholewiak (grafika poniżej). To jednak oznaka problemów, jakie stwarzała Legia swoim rywalom.

Pomimo trudniejszej końcówki spotkania – choć nawet czerwona kartka dla Igora Lewczuka była poniekąd efektem chęci szybkiego odbioru piłki przy próbie ataku rywali – to przewaga Legii w tym spotkaniu jest nie do podważenia. Zresztą widać to nie tylko po pierwszym meczu po okresie kwarantanny, jaki został rozegrany w Polsce, ale i innych rozgrywkach, które znów się toczą, że łatwiej o płynny powrót, gdy jest się zdecydowanym na wyznaczanie poziomu intensywności, a nie poddawanie mu. Oczywiście, że Legii można zarzucić brak precyzji czy skuteczności w fazie finalizacji, jednak słowa dużego zadowolenia Vukovicia z postawy drużyny wcale nie muszą być odbierane jako chęć szybkiego zamknięcia tematu. Po prawdzie, to za swojego szkoleniowca zrobił na boisku zespół.

Michał Zachodny

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności