Aktualności

[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Rafał Pietrzak: Za tydzień nikt nie będzie pamiętał jak awansowaliśmy

Aktualności09.07.2020 
Piękny i dramatyczny wieczór przeżyli piłkarze Lechii Gdańsk w półfinale Totolotek Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań. Awansowali do finału dzięki nieprawdopodobnej serii rzutów karnych. Zanim jednak do niej doszło, w regulaminowym czasie gry padł wynik 1:1. Rezultat spotkania otworzył Flavio Paixao, który zamienił na gola dośrodkowanie Rafała Pietrzaka. Radość obrońcy z pierwszej asysty w gdańskim zespole zamieniła się w konkursie „jedenastek” w złość na siebie, potem były podziękowania Zlatanowi Alomeroviciowi. – Już po niestrzelonym karnym zacząłem jeszcze mocniej trzymać kciuki za Zlatana, wierząc, że nam to wygra. Chyba będę musiał mu coś kupić w ramach wdzięczności. To czego dokonał, zasługuje na specjalne wyróżnienie – mówi Pietrzak specjalnie dla Łączy Nas Piłka.

Puchar Tysiąca Drużyn czy Puchar Tysiąca Emocji?
(śmiech). Ten mecz pokazał, że piłka nożna to wielkie emocje. Ciężkie spotkanie z wieloma zwrotami akcji. Naszym bohaterem został Zlatan Alomerović, który obronił dwa rzuty karne z rzędu. To jest wielki wyczyn! Dzięki niemu możemy się cieszyć, że jesteśmy w finale, który był naszym celem. Seria jedenastek była kwintesencją całego pojedynku. Okoliczności rzadko spotykane – dwa przestrzelone kluczowe karne przez poznaniaków, do tego kontuzja Mickey'a van der Harta. Po meczu koledzy śmiali się ze mnie, że dałem okazję debiutu w następnym meczu – z nami w lidze – Miłoszowi Mleczce, bo po moim strzale kontuzję odniósł van der Hart.

Chyba dużo zawdzięczasz Alomeroviciowi, z którym mocno się wyściskałeś. Długo przybijałeś z nim piątki. Kamień spadł z serca, kiedy nie trafiłeś karnego, a on później zatrzymał uderzenie Filipa Marchwińskiego?
Już po niestrzelonym karnym zacząłem jeszcze mocniej trzymać kciuki za Zlatana, wierząc, że nam to wygra. Chyba będę musiał mu coś kupić w ramach wdzięczności. To czego dokonał, zasługuje na specjalne wyróżnienie. Kiedy Alomerović obronił pierwszą „jedenastkę”, następnie drugą to zareagowałem spontanicznie. Ze szczęścia zacząłem uderzać rękami o murawę, dając w ten sposób upust swoim emocjom. Wiedziałem, że zostaliśmy w grze. Nie świętowaliśmy długo, musieliśmy szybko się zebrać, przeorganizować, w sobotę znów nas czeka wyjazd do Poznania. W czwartek trening, odnowa, w niedzielę walka o punkty. Ciśnienie zeszło, gdyż przeszliśmy dalej. Udało nam się sprawić niespodziankę – to na Lecha większość osób stawiało. Pokazaliśmy, że dobrą taktyką, odpowiednim nastawieniem oraz walką do ostatniej minuty można „Kolejorza” pokonać. Z takim samym przeświadczeniem przystąpimy do niedzielnej konfrontacji.



Nie bolą was głosy, że to Lech przegrał, a nie Lechia wygrała? Poznaniacy stworzyli sporo okazji, które mogli zamienić na gole.
Za tydzień już nikt nie będzie pamiętał w jakich okolicznościach awansowaliśmy. Zrealizowaliśmy swój plan, mieliśmy pomysł na Lecha, który okazał się skuteczny. Co z tego, że wygraliśmy w karnych? Mamy finał, Lechowi została jedynie liga.

W 62. minucie zaliczyłeś asystę przy golu Flavio Paixao. Zapamiętasz ją na długo?
Tak, tym bardziej, że dużo tych moich pierwszych razów było w półfinale – pierwsza asysta w Lechii, pierwszy występ w obecnej edycji Pucharze Polski i pierwszy mecz w polskim pucharze od dawna. Mam satysfakcję, że w końcu moje podanie wykorzystał któryś z kolegów, czego wcześniej brakowało. Naszym planem było kontrowanie poznaniaków. Po jednej z takich kontr dopięliśmy swego. Myślę, że bohaterami tej jednej akcji byliśmy na równi z Flavio. Paixao dostał piłkę na nos, sam wykazał się nosem.

W Poznaniu byliście bardzo zdyscyplinowani taktycznie. Tej dyscypliny zabrakło wam chociażby w ostatnim ligowym meczu z Cracovią, stąd wynik 0:3. Widać, że wszystkie siły rzuciliście na obronę Pucharu Polski?
W pierwszej połowie z „Pasami” wyglądaliśmy dobrze, wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą. W drugiej połowie popełniliśmy jednak sporo błędów indywidualnych. Cracovia to wykorzystała. I wszyscy zaczęli mówić jak to super „Pasy” nie zagrały. W Poznaniu całym zespołem skutecznie broniliśmy. Mieliśmy pozwalać Lechowi na dośrodkowania, bo my dobrze się w takiej grze czujemy. Plan wypalił. Lech nie stworzył sobie zagrożenia po wrzutce.



Spotkanie w Lublinie już niedługo. Data finału w kalendarzu zakreślona na czerwono?
Jeszcze mamy ligę, w której możemy powalczyć o podium. Finał zostawiamy na koniec, na deser. Ten sezon przez pandemię jest bardzo specyficzny. Łukasz Zwoliński został zawodnikiem czerwca, a przecież my w czerwcu nie gramy. Pojedynek finałowy pod koniec lipca... Ale to nie zmienia faktu, że wszystkie pozostałe spotkania zamierzamy wygrać.

Rozmawiał Piotr Wiśniewski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności