Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] Paweł Zieliński: Wstydu sobie i lidze nie przynieśliśmy
Czujesz niedosyt po meczu z Legią?
Wolałbym awansować do półfinału i nie mieć gola niż nie awansować i zdobyć bramkę. Doświadczyłem krótką i przyjemną chwilę, ale nic ona ostatecznie nam nie dała. Myślę, że wstydu sobie i całej I lidze nie przynieśliśmy. Z drugiej strony, zagraliśmy zbyt bojaźliwie. Dopiero po czerwonej kartce Lewczuka w końcówce meczu odkryliśmy się i zaczęliśmy atakować. Myślę, że stworzyliśmy z Legią dobre widowisko do oglądania. Pokazaliśmy się z dobrej strony. Pozostała nam już tylko liga. Od spotkania ze Stalą zaczynamy walkę o awans do ekstraklasy.
Końcowy wynik wskazuje, że byliście blisko. Jednak, czy mogliście zdziałać więcej z Legią?
Moim zdaniem Legia wygrała zasłużenie. Jest jednak lekki niedosyt – liczyliśmy na sprawienie sensacji, niestety nie wyszło. Co do gola: jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to była to moja pierwsza w karierze bramka po uderzeniu głową. Jest więc mała satysfakcja i lekka radość. Podziękowałem Maciejowi Śliwie, bo moje trafienie to w dużej mierze jego zasługa. Niech ta asysta będzie dla niego impulsem do jeszcze lepszej gry, choć już wcześniej wysyłał pozytywne sygnały. Ma papiery na granie, musi tylko ustabilizować formę.
Tyle było obaw o czucie piłki, tymczasem i wam i Legii – szczególnie jej piłkarzom – piłka nie przeszkadzała w grze. Obawy były bezpodstawne?
Myślę, że nikt nie ma prawa wybrzydzać, jeśli chodzi o poziom spotkania. Z mojej perspektywy, wyglądało, że i jedni i drudzy pokazali, że potrafią grać w piłkę.
Po pierwszej połowie przegrywaliście jedną bramką. Wychodząc na drugą połowę mieliście jeszcze szanse na korzystny wynik, większe niż po 49. minucie. Szybko zdobyty gol przez legionistów w drugiej odsłonie podciął wam skrzydła?
Legia dominowała, my jednak cały czas wierzyliśmy w pokonanie faworyta. Kiedy strzeliliśmy gola kontaktowego, miałem nadzieję, że doprowadzimy do dogrywki. Kto wie co by się w niej wydarzyło? Teraz możemy jedynie pluć sobie w brodę. Chcieliśmy grać swoje i sprawić niespodziankę. Do czerwonej kartki zagraliśmy jednak bardzo zachowawczy futbol. Nie wiedzieliśmy jak tę Legię ugryźć. Fajnie wyglądaliśmy do 30. metra, potem brakowało pomysłu.
Wicemistrzów Polski próbowaliście zaskoczyć uderzeniami z dystansu. Dwukrotnie próbował uderzać choćby Jakub Łukowski. Tak był plan?
W bramce Legii stał debiutant Wojtek Muzyk, mieliśmy to na uwadze, chcieliśmy go częsprawdzać, zmuszając do popełnienia błędu. W pierwszej połowie niewiele brakowało, a zaskoczylibyśmy Legię. Przy stanie 0:0 uderzyliśmy w poprzeczkę. Kilka centymetrów w inną stronę i zamiast „obramowania” byłaby piłka w siatce.
Mecz w Totolotek Pucharze Polski może być dla Miedzi jakąś wskazówką przed spotkaniem ze Stalą Mielec?
Z każdym kolejnym meczem będziemy się rozkręcać. Na sam początek czekają nas trzy ciężkie spotkania. Musimy utrzymać równą, wysoką formę. Gramy ze Stalą, następnie wyjazd do Suwałk i Podbeskidzie. Pierwsze spotkania w zasadzie zdefiniują nasze cele. Musimy gonić, ale sami sobie zgotowaliśmy taki los. Jeśli chcemy awansować nie możemy odstawiać nogi, zaangażowanie musi być na 120 procent.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski