Aktualności
[TOTOLOTEK PUCHAR POLSKI] „Górnicza” potyczka w Bełchatowie
Obie drużyny są na fali, tyle, że GKS Tychy na wznoszącej, a GKS Bełchatów na opadającej i to bardzo szybko. Zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza zaczął rozgrywki słabo i po czwartej kolejce znalazł się nawet w strefie spadkowej. Przełomem było zwycięstwo 5:1 z Chrobrym Głogów. W kolejnych pięciu meczach tyszanie wygrali trzy razy, a dwukrotnie zremisowali. Remisy były o tyle cenne, że osiągnięte na wjazdach, a na dodatek piłkarze GKS skutecznie odrobili straty. – Chyba potrzebowaliśmy czasu, by zespół wskoczył na odpowiednie tory. W pierwszych dwóch meczach prowadziliśmy grę, ale narażaliśmy się na kontry i przegrywaliśmy. Pierwszy sygnał daliśmy w trzeciej kolejce, kiedy wygraliśmy z Odrą Opole 4:1. I choć potem przytrafiła się porażka z Sandecją, to nie wytrąciła już nas z dobrej gry – twierdzi Bartosz Szeliga, obrońca GKS. – Pokazaliśmy też, że potrafimy walczyć do końca. W 90. minucie uratowaliśmy remis w Bielsku–Białej, a także zapewniliśmy wygraną z Wigrami Suwałki – dodaje.
W drugą stronę podążył GKS Bełchatów. Początek miał świetny – po pięciu meczach był wiceliderem I ligi. Od tej pory nie wygrał ani razu, zdobył tylko punkt. W efekcie spadł na szesnaste, spadkowe, miejsce w tabeli. Po awansie do I ligi GKS stracił kilku ważnych piłkarzy – najskuteczniejszego Patryka Mularczyka (dziewięć goli), podporę defensywy Damiana Michalskiego, który był też skuteczny przy stałych fragmentach (sześć bramek) czy Przemysława Zdybowicza (zanim odszedł do Wisły zdążył jeszcze zdobyć dwa gole dla GKS). Z transferów do klubu na razie odnalazł się w Bełchatowie Mateusz Marzec (pięć trafień), podstawowym zawodnikiem został też Krzysztof Wołkowicz. Większość zawodników wyjściowej jedenastki, to jednak piłkarze, którzy wywalczyli awans.
– Już w drugiej lidze nie byliśmy faworytami, ale determinacją i wiarą, że się uda, osiągnęliśmy ten duży sukces. Mimo ostatniej słabej passy, duch w drużynie nie zginął i nie zginie. Nie ma zwieszania głowy. W I lidze stoją przed nami jeszcze większe wymagania. Liczę, że tym składem poradzimy sobie, ale musimy mocno nadrabiać charakterem – przyznaje Artur Derbin, trener GKS Bełchatów. – Za pięć dwunasta straciłem Zdybowicza, który miał być naszą siłą w ataku. I w trakcie sezonu zespół stał się placem budowy. Pracujemy na żywym organizmie i po ostatnim meczu, choć przegranym ze Stalą Mielec 0:1, widziałem, że jesteśmy blisko wyjścia z trudnej sytuacji – twierdzi.
Podobnie jest w GKS Tychy. Z nowych zawodników pewne miejsce w składzie wywalczyli tylko Dario Kristo, który jest najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu (trzy gole) i Bartosz Szeliga. W lidze tyszanie są na ósmym miejscu, ale do lidera tracą tylko trzy punkty. – Mamy bardzo dobrą drużynę, w której wszystko coraz lepiej funkcjonuje. Moim indywidualnym celem jest powrót do ekstraklasy [rozegrał w niej 118 spotkań – przyp. red.]. Jest na to duża szansa, bo poza dwoma zespołami, które awansują bezpośrednio, cztery zagrają w barażach. Chcemy bić się o najwyższe cele – deklaruje Szeliga.
W Pucharze Polski dużo większe sukcesy odnosili bełchatowianie. Dwukrotnie – w 1996 roku i trzy lata później – zagrali w finale, ale za każdym razem przegrali 0:1 odpowiednio z Ruchem Chorzów i Amicą Wronki. – Puchar Polski to przepustka do wielkiej piłki i dla mnie te rozgrywki nigdy nie były drugiej kategorii. Jako trener Zagłębia Sosnowiec grałem w półfinale z Lechem Poznań i wiem jak to smakuje, kiedy tak niewiele brakowało, byśmy pojechali na Stadion Narodowy – podkreśla trener Derbin. – W meczu z GKS Tychy wciąż będziemy szukali sposobu gry, który pozwoli nam odwrócić złą passę w lidze. Do zespołu przyszli między innymi Wołkowicz, Marzec czy Małachowski i powinni dać iskrę zespołowi.
Tyszanie w rozgrywkach Pucharu Polski nie osiągnęli nic znaczącego. Najwyżej dotarli do ćwierćfinału, ale było to w 1996 roku jako Sokół Tychy. Po powrocie do nazwy GKS Tychy i na szczebel rozgrywek centralnych najdalej awansowali do 1/8 finału (sezon 2014/2015). – Jedziemy po awans. GKS Bełchatów to rywal z naszej ligi, więc czeka nas trudna przeprawa. Ostatnio gra słabiej, dlatego musimy uważać, by nie podejść zbyt luźno, bo z doświadczenia wiem, że bez odpowiedniej koncentracji zwykle takie mecze kończą się porażką – przyznaje Szeliga. – Rywale raczej pozwolą nam grać, a sami nastawią się na kontrataki. Całkiem nieźle czujemy się w ataku pozycyjnym, nie mamy problemów, by wymienić dużo podać i w ten sposób cierpliwie budować akcje. Jeśli narzucimy nasz styl, to jestem dobrej myśli.
Andrzej Klemba