Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Błękitni nie rezygnują z marzeń o Stadionie Narodowym. Pierwszy krok zrobili
Pięć lat temu Błękitni napisali piękną historię. Dotarli do półfinału, a po drodze wyeliminowali teoretycznie mocniejsze zespoły. Drugoligowcy z Pomorza Zachodniego pokonali pierwszoligowców – Pogoń Siedlce, Chojniczankę Chojnice i GKS Tychy. Nie dali się też zespołowi z ekstraklasy i wygrali z Cracovią. W półfinale byli o krok, by marzenie o Stadionie Narodowym nabrało realnych kształtów. Wtedy jeszcze rozgrywano dwa spotkania. W pierwszym pokonali u siebie 3:1 Lecha Poznań. W rewanżu prowadzili nawet 1:0, ale rywal z ekstraklasy zdążył odrobić straty i doprowadził do dogrywki, w której zdobył kolejne dwa gole.
Świetny występ w Pucharze Polski w sezonie 2014/2015 pozwolił wybić się niektórym piłkarzom. I tak na przykład Łukasz Kosakiewicz najpierw trafił do pierwszej ligi (do Chojniczanki), a potem nawet do ekstraklasy (Korona Kielce). Ariel Wawszczyk też grał ligę wyżej – najpierw w Podbeskidziu Bielsko–Biała, a potem w Chrobrym Głogów. Podobnie jak Bartłomiej Poczobut – Bytovia Bytów, a późnej GKS Katowice, obecnie Widzew.
Błękitni pokazali drogę innym mniejszym klubom, że można coś zdziałać w Totolotek Pucharze Polski. Zwłaszcza teraz, kiedy o awansie decyduje jedno spotkanie rozgrywane na stadionie niżej notowanego zespołu. I zespół ze Stargardu co roku ma nadzieję, że w końcu ich sen się ziści. W poprzedniej edycji dotarł do 1/8 finału, a wcześniej poradził sobie z ekstraklasową Wisłą Kraków i pierwszoligową Sandecją Nowy Sącz. Przeszkodą nie do pokonania dla piłkarzy trenera Adama Topolskiego okazała się Stal Mielec. W Stargardzie wygrała 2:1.
– W zakończonym sezonie najbardziej żałuję właśnie tej porażki, bo nie byliśmy gorszą drużyną. Bramkarz rywali bronił jednak świetnie. Zabrakło nam szczęścia do awansu i znów byśmy zagrali z Lechem Poznań. I nie bylibyśmy wcale na straconej pozycji – mówił szkoleniowiec. – Cóż, sen, że zagram w finale na PGE Narodowym musi jeszcze poczekać – dodał.
Nie wiadomo tylko jak długo. By zagrać na PGE Stadionie Narodowym, trzeba wygrać pięć spotkań, a Błękitni nawet sześć, bo zaczęli od rundy wstępnej Pucharu Polski (trafiło do niej osiem zespołów drugiej ligi z sezonu 2019/20 z miejsc 11-18). Pierwszą przeszkodą Błękitnych był spadkowicz Legionovia Legionowo.
Ten zespół nie może się pochwalić aż takim osiągnięciami w Pucharze Polski jak Błękitni. Choć w sezonie 2018/2019 też udało się Legionovii sprawić dwie niespodzianki. Jako trzecioligowiec pokonała drugoligową Stal Stalowa Wola, a w kolejnej rundzie GKS Tychy, czyli drużynę z zaplecza ekstraklasy. 1/8 finału okazała się już zbyt wysokimi progami, a Górnik Zabrze zbyt mocnym rywalem.
Obie drużyny zmierzyły się ze sobą zaledwie 24 dni temu w 32. kolejce drugiej ligi. Legionovia była już zdegradowana, a Błękitni wciąż walczyli u otrzymanie. Wygrali w Legionowie 1:0 i bardzo przybliżyli się do realizacji tego celu.
Nieco więcej niż trzy tygodnie później walczyli o awans do pierwszej rundy Pucharu Polski. Mimo tak krótkiego czasu w obu drużynach sporo się zmieniło. W Legionovii trenera Bogdana Jóźwiaka zastąpił Michał Piros. Odeszło też kilku podstawowych zawodników z poprzedniego sezonu.
– Pod względem logistycznym wyjazd do Stargardu mieliśmy dopięty już w poprzednim tygodniu, a to chyba w pełni pokazuje nastawienie, z jakim jedziemy na mecz pucharowy. A nagrodą za dobrze wykonaną pracę będzie możliwość konfrontacji z Wartą Poznań – podkreślał trener Piros na oficjalnej stronie klubu. – Sytuacja jest wyjątkowa, a w rozgrywki wejdziemy bez klasycznego okresu przygotowawczego. Zespół jest w przebudowie, ale to normalna kolej rzeczy po spadku. O nadchodzącym sezonie myśleliśmy jeszcze w trakcie rozgrywek drugiej ligi. Zorganizowaliśmy kilkudniowe testy dla młodzieżowców. Od początku lipca równolegle trenowały dwie grupy zawodników – ta rywalizująca w rozgrywkach i druga składająca się z potencjalnych nowych piłkarzy – wyjaśnia.
W Błękitnych też zaszły sporo zmiany, choć trener pozostał ten sam. Tyle że na razie w pracy Adama Topolskiego, który ma problemy zdrowotne, zastępują asystenci – Tomasz Grzegorczyk i Jarosław Piskorz. Odeszli ważni zawodnicy – Wojciech Fadecki (najlepszy strzelec drużyny), Krystian Sanocki, Jakub Szrek, Patryk Paczuk czy Hubert Sadowski. Piłkarze dostali ponad tydzień wolnego i dopiero na kilka dni przed meczem z Legionovią wznowili treningi.
Obie drużyny przystąpiły do spotkania w mocno zmienionych składach w porównaniu do niedawnego meczu ligowego. W Błękitnych było aż siedem nowych twarzy w podstawowej jedenastce, a w Legionovii sześć.
Walkę o awans do pierwszej rundy Pucharu Polski zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze – już w 12. minucie prowadzili po golu Mateusza Bochnaka. Potem gra się wyrównała – goście próbowali odrobić straty, ale obrona Błękitnych była pewna.
Jeszcze lepiej dla gospodarzy było na początku drugiej połowy. Już po trzech minutach podwyższył Bochnak i zespół z Legionowa był przed bardzo trudnym zadaniem. Do końca spotkania to stargardzianie kontrolowali przebieg gry i zasłużenie awansowali do pierwszej rundy Pucharu Polski. A w niej już w pierwszym spotkaniu czeka ich trudna przeszkoda – beniaminek ekstraklasy Warta Poznań.
8 sierpnia 2020 roku
Błękitni Stargard – Legionovia Legionowo 2:0 (1:0)
Gole: Bochnak 12., 48.
Błękitni: 22. Dominik Sasiak - 4. Marcin Konopski, 27. Jakub Ostrowski, 21. Hubert Krawczun, 14. Bartosz Sitkowski - 5. Jakub Sawczak (61., 2. Paweł Pelikan), 23. Mateusz Bochnak (90., 8. Wojciech Kacprzyk), 3. Tomasz Purczyński (46., 16. Wiktor Grzeszczak), 9. Dawid Polkowski, 17. Aleksander Theus - 26. Dominik Lis (88., 20. Paweł Jałoszyński).
Legionovia: 1. Jakub Stefaniak - 4. Kacper Kaczorowski (76., 77. Jacek Lewandowski), 5. Sebastian Weremko (67., 2. Karol Worach), 7. Marcin Kluska, 22. Karol Barański - 27. Andrzej Trubeha, 9. Filip Bućko (46., 19. Marcel Mich), 14. Patryk Koziara, 20. Mateusz Turkowski - 21 Jakub Karabin, 99. Patryk Szeliga (62., 16. Mateusz Kowalski).
Andrzej Klemba