Aktualności
Tak się organizuje Puchar Polski. Zaglądamy za kulisy meczu z Poznaniu
Zadbać o komfort kibiców
Inea Stadion może przyjąć ponad 43 tysiące kibiców, spragnionych piłkarskich emocji. Ci, wchodząc na obiekt przy ulicy Bułgarskiej, mogą cieszyć się oglądaniem starć boiskowych w bardzo komfortowych warunkach. Często nie zastanawiają się zapewne, jak wiele wysiłku kosztuje, by mogli zasiąść na czystym wygodnym krzesełku. Za ich przystosowanie odpowiada firma sprzątająca, która każde(!) z kilkudziesięciu tysięcy miejsc przygotowuje indywidualnie. Jak to funkcjonuje w praktyce? Grupa pracowników ręcznie czyści wszystkie siedziska na obiekcie. Zajmuje to mnóstwo czasu, ale – jak podkreślają w Poznaniu – to kibic jest najważniejszy.
Kibice jak wiadomo są najważniejsi 👏⚽️ @lechpoznan #LPOPOG #PucharPolski pic.twitter.com/8W6paHVvUM
— PZPN Puchar Polski (@PZPNPuchar) 1 marca 2017
Bieżący tydzień w stolicy Wielkopolski jest bardzo aktywny. Po meczu Pucharu Polski, rozegranym w środę, już w niedzielę Lech zagra kolejny mecz w roli gospodarza, tym razem podejmując Lechię Gdańsk. To znacząco ogranicza czas przeznaczony na przygotowanie obiektu. – W normalnym cyklu ligowym mamy go sporo, ale gdy w grę wchodzi jeszcze Puchar Polski, rozgrywany w środku tygodnia, godziny uciekają nam bardzo szybko – mówi jeden z pracowników odpowiedzialnych za porządek na Inea Stadion. – Zadań jest bardzo wiele: od umycia każdego krzesełka osobno, przez posprzątanie sektorów, po odkurzenie tunelu dla zawodników. Czasami zdarza się, że siedziska na jednej trybunie są przygotowywane przez cztery dni. Bezpośrednio przed meczem dochodzi do mobilizacji sił i idzie to znacznie szybciej – dodaje.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Tysiące kibiców na trybunach to nie tylko powód do dumy, choć to z pewnością liczy się najbardziej, ale także spore wyzwanie dla osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na obiekcie. W przypadku Pucharu Polski nie ma jednak wielkiej różnicy w organizacji w stosunku do rozgrywek ligowych. To impreza masowa, którą musi zabezpieczyć duże grono stewardów. W przypadku półfinału z Pogonią Szczecin było ich ponad 250. A na trybunach zasiadło niespełna 15 000 widzów. To tylko pobudza wyobraźnię, jak wielu stewardów zaangażowanych jest w obsługę spotkania, gdy Inea Stadion zapełnia się w stu procentach. Co ciekawe, Lech całkowicie zrezygnował z obecności policji na obiekcie. Funkcjonariusze nigdy nie pojawiają się na trybunach, na tych możemy zobaczyć jedynie stewardów. Policja znajduje się poza stadionem, interweniując wyłącznie w sytuacjach skrajnych, ale te już od długiego czasu się nie zdarzały.
Mecze Lecha z Pogonią dla fanów obu zespołów są czymś więcej niż zwykłymi zawodami o kolejne trzy punkty czy awans do finału Pucharu Polski. Nie od dziś bowiem kibice z Poznania i Szczecina za sobą nie przepadają. Nie zabrakło więc tradycyjnej „wymiany uprzejmości”, ale na tym się zakończyło. Sympatycy Lecha musieli trzymać nerwy na wodzy – mecz z Pogonią był dla nich rodzajem sprawdzianu. Dopiero w ostatniej chwili klub otrzymał zgodę na ich udział w widowisku. Wcześniejszy zakaz rozgrywania spotkań z udziałem kibiców w roli gospodarza w rozgrywkach Pucharu Polski był pokłosiem skandalicznego zachowania fanów „Kolejorza” podczas ubiegłorocznego finału. Dostali oni jednak szansę poprawy i wykorzystali ją wzorowo. Na pewno miał na to wpływ także bardzo dobry wynik osiągnięty przez ich ulubieńców. Poznańscy fani po raz kolejny wywiesili na trybunach transparent wyrażający zadowolenie z postawy zespołu pod wodzą Nenada Bjelicy. Tym razem nakreślili jasny plan. Na płótnie zawarli hasło: „Samo naprijed Nenade – zajedno do konacne pobjede!”, czyli „Naprzód, Nenad – razem do finału”.
Marketing, czyli „z tym jest najwięcej pracy”
W tle piłkarskich wyczynów, tytaniczną pracę wykonują marketingowcy. Bardzo dużo wysiłku kosztuje zmiana brandingu meczowego. Stadion przystosowany jest, co naturalne, do rozgrywek ligowych, więc mecz Pucharu Polski wymaga od klubu wielu działań. – Z tym jest oczywiście najwięcej pracy. Przy organizacji meczu pucharowego musimy przede wszystkim zmienić bandy reklamowe, zdjąć wszelkie logotypy marek związanych z klubem i rozgrywkami ligowymi – tłumaczy Wiktor Bednarek, zajmujący się w Lechu reklamą i promocją. Rzeczywiście, obowiązków jest dużo. W grę wchodzą takie szczegóły, jak właściwe koszulki dla dziecięcej eskorty czy odpowiedni logotyp na ekspozytorze piłki. Nie ma miejsca na pomyłki, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, więc trzeba być bardzo uważnym.
Podczas meczu Pucharu Polski zmieniają się także materiały wyświetlane na telebimach. To, jak mówi Bednarek, także kosztuje dużo pracy. – W meczach ligowych mamy najczęściej bardzo podobny scenariusz, który ma zająć czas kibicom. W Pucharze Polski musimy ograniczyć większość z nich, gdyż zawierają reklamy sponsorów klubu. W takich przypadkach oddajemy telebim we władanie klubowej telewizji, która ma okazję zaprezentować swoje materiały na stadionie – wyjaśnia Bednarek.
Rozgrywane w środku tygodnia spotkania zawsze rzutują na frekwencję, ale i w tym aspekcie klub starał się podjąć inicjatywy, by na półfinałowe starcie z Pogonią przyciągnąć na Inea Stadion jak największą liczbę fanów. Służyły temu liczne akcje marketingowe. – Oprócz tradycyjnych plakatów rozwieszanych na terenie całego miasta, posłużyliśmy się także ulotkami zapraszającymi na mecz, które były wręczane bezpośrednio mieszkańcom Poznania. Zajęte były również „Koziołki”, czyli klubowe maskotki. Dzięki nim udało się wzbudzić jeszcze większe zainteresowanie zbliżającym się meczem – mówi Wiktor Bednarek.
Mnóstwo pracy, sporo emocji i duża odpowiedzialność – tak w skrócie wygląda organizacja meczu Pucharu Polski na tak wysokim poziomie. W stolicy Wielkopolski wszyscy są bardzo zadowoleni. Nie dość, że pod względem organizacyjnym wszystko przebiegło po myśli gospodarzy, to jeszcze piłkarze „Kolejorza” pokazali, na co ich stać i są już bardzo blisko finału na PGE Narodowym. W Poznaniu sukces jest zatem kompletny.
Z Poznania Emil Kopański