Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Zaskoczenie, święto Rakowa i klub na L
Wyeliminowanie Victorii Sulejówek w pierwszej rundzie było obowiązkiem, ale pokonanie Lecha Poznań wymagało od Rakowa Częstochowa jednego z najlepszych występów drużyny Marka Papszuna. – Lech jest topowym zespołem w Polsce, może będącym w trudnej sytuacji, nie czującym się komfortowo, ale dziś znalazł w nas godnego rywala – powiedział trener lidera pierwszej ligi.
Na konferencję pomeczową Marek Papszun przyszedł skupiony, ale trudno było mu ukryć zadowolenie po zwycięstwie Rakowa nad Lechem (1:0). – Jestem dumny, że mogę reprezentować drużynę i klub na tej konferencji. Niewielu młodszych kibiców może pamiętać tu pełny stadion i przeciwnika z najwyższej półki. Dzisiaj w Częstochowie było święto piłki i wierzę, że stanęliśmy na wysokości zadania – zaczął swoje wystąpienie. A potem jego zdenerwowanie rosło.
To był zresztą jedyny moment, gdy we wtorkowy moment Lech skorzystał ze swojego statusu faworyta. Nie na boisku, gdzie – jak słusznie powiedział Papszun – „Raków był lepszą drużyną w każdym działaniu. Jednak w małej, ciasnej sali konferencyjnej to siedzący obok trenera gospodarzy Ivan Djurdjević przyciągał większą uwagę dziennikarzy. Przy szóstym pytaniu do szkoleniowca Lecha Papszun przerwał. – Czuję się tak niekomfortowo tak siedząc tu, bo państwo jeszcze z godzinę będziecie przepytywać trenera, a my mamy jutro trening… – stwierdził, lecz udało się go jeszcze zatrzymać i spytać, czy był to najlepszy mecz odkąd prowadzi Raków.
– Jeden z lepszych – odpowiedział. – Musimy wiedzieć z kim graliśmy. Lech jest topowym zespołem w Polsce, może będącym w trudnej sytuacji, nie czującym się komfortowo, ale dziś znalazł w nas godnego rywala. Takie są fakty. Dlatego dziwię się natarczywości na piłkarzy i trenera Lecha, bo niekiedy są dni, że przeciwnik jest lepszy – zaznaczył.
Papszun podkreślał również, że jedno zwycięstwo – choć przyjęte entuzjastycznie przez kibiców po ostatnim gwizdku – wcale nie sprawia, że już o Rakowie można mówić jak o faworycie kolejnych rund, spotkań. – Cieszymy się niezmiernie, ale wiemy, że dalej jesteśmy w pierwszej lidze i tam musimy walczyć o każde trzy punkty, daleko nie odfruwać. Gratuluję kibicom kapitalnej atmosfery, że ten stadion może żyć i tętnić, że ta piłka staje tu na nogi. Trzymam kciuki, by było tak dalej – tłumaczył.
Już poza salą konferencyjną można było jednak usłyszeć, że nawet trener Papszun był zaskoczony tym, jak Raków zdominował Lecha. Faktycznie, ostatnich kilkanaście minut to pełen spokój gospodarzy, bez stworzonej sytuacji gości i przy coraz głośniejszych okrzykach „Ole!” ze strony kibiców gospodarzy przy wymienianych przez ich piłkarzy podaniach. – Jeszcze raz podkreślam, że daleka droga przed nami. Dzisiaj cieszymy się, zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, ale pozostała jeszcze jedna kolejka tej rundy ligi i siedemnaście rewanżów – zaczął tłumaczyć.
Papszun wie, że już w sobotę jego zespół czeka zupełnie inne wyzwanie na zapleczu Ekstraklasy. – To mega trudna liga. Dzisiaj Lech grał otwarty futbol, a w niej mało kto chce z nami tak grać. To są trudne mecze, ponieważ dla pierwszoligowców starcie z Rakowem staje się najważniejsze w rundzie. Dlatego zwracam uwagę, że musimy cały czas dążyć do wyższego poziomu – mówił.
A Puchar Polski i następny rywal? – Skoro pokonaliśmy Lecha, to może być jeszcze taki jeden zespół na L… – zaczął Papszun, wprost wskazując na obrońcę tytułu. – Ale dla nas ten puchar to już jest wartość dodana w sezonie. Dla kibiców i dla klubu będzie to taki mecz, jak ten dzisiejszy z Lechem – zaznaczył na koniec. Niezależnie od tego, kto będzie rywalem Rakowa, w Częstochowie oprócz zwycięstwa fanów cieszył więc fakt, że w grudniu może wypaść im kolejne piłkarskie święto.
Michał Zachodny