Aktualności

[PUCHAR POLSKI] Wiktor Putin: Lubię grać pod presją. Wierzę w wygraną z Podbeskidziem

Aktualności29.10.2018 

Jedną z największych niespodzianek 1/32 finału Pucharu Polski była wygrana Wisły Sandomierz z Koroną Kielce. Dwie bramki dla III-ligowca zdobył Wiktor Putin. 23-letni Ukrainiec wierzy, że w kolejnej rundzie jego zespół będzie w stanie sprawić kolejną niespodziankę. – Podbeskidzie jest faworytem, ale bez wątpienia naszym celem jest wygrana – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Miałeś w swojej dotychczasowej karierze piękniejszy moment, niż mecz z Koroną Kielce?

Chyba nie. To dla mnie absolutnie wyjątkowa chwila. W dotychczasowej karierze nie miałem piękniejszej. Awansowaliśmy do 1/16 finału Pucharu Polski, a ja się do tego przyczyniłem, zdobywając dwie bramki z ekstraklasową drużyną. Dotychczas nie miałem okazji grać przeciwko zespołowi na tym poziomie, więc smakowało to absolutnie znakomicie. Co do samego występu, miałem pewne przeczucia. Cały tydzień przed meczem mówiłem do chłopaków, że stworzymy historię, mocno w to wierzyłem. I to się spełniło.

Nie byliście faworytem tego starcia. Z jakim nastawieniem wyszliście na boisko, jakie były główne założenia?

Chcieliśmy zrobić wszystko, by zaskoczyć Koronę. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy notowani znacznie niżej i mogą nas zlekceważyć, nie zagrać na maksymalnych obrotach. Nieco na to liczyliśmy, że na mecz z III-ligowcem nie będą w pełni skupieni i będzie to dla nas szansa. Myśleli zapewne, że spotkanie wygra się samo, ale pokazaliśmy, że ambicja i wola walki mają w piłce nożnej olbrzymie znaczenie. Wszyscy wyszliśmy na murawę zaangażowani, z chęcią pokazania się z jak najlepszej strony. Dodatkowo mieliśmy spore wsparcie kibiców, które dodało nam skrzydeł. Harowaliśmy na każdym centymetrze boiska i zostało to nagrodzone awansem.

Trenerem Wisły jest Dariusz Pietrasiak, były reprezentant Polski. Czego uczysz się od tak doświadczonego na boiskach szkoleniowca?

Współpraca z takim trenerem daje mi naprawdę wiele, nie tylko piłkarsko, ale też w codziennym życiu. Czuję, że się przy nim rozwijam. Jestem bardzo zadowolony, że mam okazję u niego trenować. Wiem, że pomaga mi w podniesieniu umiejętności. Otrzymuję mnóstwo wskazówek na treningach, technicznych, taktycznych. Dzięki temu lepiej poruszam się po boisku, jestem bardziej pod grą. Zresztą, trener bardzo dobrze operuje piłką, spokojnie mógłby wskoczyć do  podstawowego składu każdego III-ligowca i być jednym z najlepszych. Wiadomo, pewnych rzeczy się nie zapomina.

Zrobiło się o tobie głośno, nie tylko z powodu charakterystycznego nazwiska. Czujesz na sobie dodatkową presję?

Wreszcie ktoś zwrócił na mnie uwagę nie tylko z tego powodu, to fakt. Do tej pory byłem kojarzony tylko dlatego, że noszę nazwisko prezydenta Rosji, a zawsze moją ambicją było, żebym był zapamiętany także przez swoją postawę na boisku i zdobywane bramki. Co do presji, na pewno oczekiwania wobec mnie będą teraz większe, niż przed meczem z Koroną. Wielu kibiców zwróci pewnie uwagę na całą naszą drużynę zastanawiając się, czy sprawimy kolejną sensację. Na pewno presja wzrośnie, ale – przynajmniej dla mnie – jest to czynnik motywujący, zaangażowanie jest jeszcze większe.

Nazwisko masz bardzo nietypowe, w połączeniu z imieniem twojego taty – Władimira – musiało być generatorem specyficznych sytuacji.

Raczej jest sporo żartów. Starsi kibice w Sandomierzu, czy koledzy z drużyny, często wołają na mnie „Władimir”. Słyszę oczywiście pytania, czy jesteśmy rodziną, i zdarza mi się wkręcać. Gdy ktoś mnie nie zna, a ja twierdzę, że jestem rodziną prezydenta Rosji, mina się zmienia. Staram się utrzymać powagę i gdy to się udaje, od razu czuję zmianę nastawienia rozmówcy, jest szacuneczek. Później jednak wyjaśniam, że nie mamy powiązań.

Zaczynałeś w juniorach Dynama Kijów. Jak wspominasz swój czas spędzony w akademii? Spotkałeś tam kogoś, kto później zrobił większą karierę?

Bardzo mile, spędziłem tam miłe sześć lat, w gronie świetnych, dobrze zapowiadających się ukraińskich piłkarzy. Trenowałem pod okiem czołowych szkoleniowców, na pewno był to dla mnie świetny czas. Grałem choćby z Romanem Jaremczukiem, który obecnie gra w KAA Gent i reprezentacji Ukrainy. Wielu innych chłopaków występuje w najwyższej lidze ukraińskiej.

Skąd wziąłeś się w Polsce? Jako 20-latek trafiłeś do IV-ligowej Energii Kozienice.

To pochodna zaognionej sytuacji politycznej na Ukrainie. Z kilkoma kolegami postanowiliśmy wyjechać i spróbować gry w Polsce. Byliśmy na testach w Kozienicach, trenerzy zdecydowali się właśnie na mnie. Miało to związek z obowiązującym przepisem, że na boisku może znajdować się tylko jeden zawodnik spoza Unii Europejskiej. W Energii zdecydowano się na mnie, więc chłopaki pojechali dalej, nie chcieli siedzieć na ławce rezerwowych albo trybunach. W Polsce nie znaleźli jednak swojego miejsca i wrócili na Ukrainię, gdzie dziś grają.

Nie miałeś w pewnym momencie chwili zwątpienia? Byłeś wyróżniającym się w Kozienicach zawodnikiem, na pewno przerastającym IV i III ligę, a jednak ofert z wyższych poziomów brakowało.

Niestety, cały czas miałem problemy z dokumentami. Starałem się o wizę, nie było łatwo, dlatego też nie miałem pełnej swobody. Byłem związany z Kozienicami, tam miałem swoje miejsce, a do tego funkcjonował wspomniany przepis. Nie chciałem też ryzykować, dopiero później przeniosłem się do Broni Radom, a stamtąd do Wisły Sandomierz.

Przed wami mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała, czyli teoretycznie słabszym niż Korona Kielce rywalem. Wierzycie w to, że znów możecie okazać się lepsi?

Bez wątpienia naszym celem jest wygrana. Naszą siłą jest dobre operowanie piłką, choć sytuacja może być nieco utrudniona. Nasze boisko nie jest niestety w najlepszym stanie, odczuwa nieco październikową pogodę. Wygląda bardzo słabo, więc pewnie wielkiego widowiska technicznego nie zobaczymy. Wierzę jednak, że po raz kolejny zaskoczymy rywala i sprawimy niespodziankę.

W Pucharze Polski napisanych zostało wiele pięknych historii. Czujesz, że możesz przez te rozgrywki przebić się do klubu z wyższej klasy rozgrywkowej?

Wierzę, że tak się stanie. Chciałbym osiągnąć sukces, a dobre mecze mogą mnie do tego przybliżyć. Dla mnie to też spora szansa, by pokazać się z dobrej strony i zwrócić na siebie uwagę. Najważniejsze jednak jest dobro drużyny.

Rozmawiał Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności