Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Szaleństwo w Sandomierzu
W królewskim mieście Sandomierz, które uzyskało prawa miejskie przed 1227 rokiem, nigdy nie było futbolu na wysokim poziomie. Miejscowa Wisła najwyżej grała w sezonie 1992/93 – w ówczesnej trzeciej lidze, ale wytrwała tam tylko jedną edycję. W ostatnich dekadach niebiesko-biało-czerwoni należeli do czołówki czwartej ligi świętokrzyskiej, a w 2015 roku wywalczyli promocję do trzeciej ligi małopolsko-świętokrzyskiej. Za najsłynniejszego piłkarza nożnego w dziejach klubu uważa się Mariusza Kukiełkę, 20-krotnego reprezentanta Polski, mistrza Europy U-16 z 1993 roku, choć niektórzy upierają się przy… Karolu Bieleckim. Tak, tak, jeden z najlepszych szczypiornistów w dziejach Polski grał w grupach młodzieżowych Wisły, ale zdecydował się postawić na handball. Okazało się, że piłka ręczna zyskała gwiazdę najwyższej półki, a nożna… Już się nie przekonamy.
Na pewno Karol Bielecki trzymał jednak kciuki za zespół Dariusza Pietrasiaka, któremu nie dawano szans w konfrontacji z Koroną, choć – jak to mówią – puchary rządzą się swoimi prawami. Nie wszyscy kieleccy fani wybaczyli drużynie Gino Lettierego odpadnięcie w półfinale Pucharu Polski 2017/18 z Arką Gdynia, bo marzył im się PGE Narodowy. – Piszemy teraz nową historię – zapowiadał przed przyjazdem do Sandomierza trener Korony, a jego piłkarze przyjechali do pełnego zabytków miasta pewni swego. Korona ograła wcześniej w Ekstraklasie Wisłę Płock i Wisłę Kraków, więc Wisła, ta najmniej znana, z Sandomierza, wydawała się być łatwym kąskiem. Wsparci dopingiem około 600 kibiców kielczanie chcieli szybko załatwić sprawę i pierwsze minuty źle rokowały miejscowej drużynie. – Widać było u gości nawyki i zachowania z Ekstraklasy, kulturę piłkarską – powiedział potem Wiktor Putin, zawodnik Wisły Sandomierz, wychowanek Dynama Kijów. Dariusz Pietrasiak, trener sandomierskiego zespołu, sprowadził Putina z Broni Radom i 23-latek robi mu różnicę. W trzeciej lidze strzelił już cztery gole, wszystkie na wagę zdobyczy punktowych i stał się ciekawym kąskiem dla klubów z wyższych klas rozgrywkowych. Pewnej siebie Koronie dał się we znaki już w pierwszej odsłonie, gdy asystował przy golu na 1:0 Kacpra Piechniaka, syna Piotra, byłego reprezentanta Polski.
Piechniak junior po trafieniu podbiegł do jednej z trybun i wykrzyczał coś pod adresem pewnego kibica. – Kacper dał upust swoim emocjom, ponieważ podczas spotkania z Avią został zwyzywany, na co nie zasłużył. Nie dziwię się, że tak zareagował – przyznał potem Dariusz Pietrasiak, trener Wisły, były reprezentant Polski, mistrz kraju z 2012 roku ze Śląskiem Wrocław. Jemu też się oberwało za Avię, ale z kibicami różnie bywa, a piłkarze i trenerzy muszą robić swoje.
Korona zareagowała na stratę bramki i jeszcze przed przerwą wyszła na prowadzenie. Pierwszą połowę drużyna Gino Lettierego kończyła jednak w dziesiątkę, po czerwonej kartce Łukasza Kosakiewicza. Do Sandomierza włoski szkoleniowiec Korony zabrał silny skład, a na drugą odsłonę wyszedł jeszcze Bartosz Rymaniak. Po kilku minutach on i jego koledzy z Kielc musieli wracać do szatni na przymusową przerwę, której powodem były ekscesy na trybunach. Już po opanowaniu sytuacji wyglądało to tak, że na zieloną murawę ponownie stawiła się tylko… jedna drużyna. Wisła.
– Moi piłkarze spacerowali – odniósł się do przebiegu rywalizacji w drugiej części Lettieri. Na tle koroniarzy błyszczał za to Wiktor Putin, który strzelił dwa gole i odwrócił losy rywalizacji. W 65. minucie wydawało się jeszcze, że Korona, tak dobrze radząca sobie w Ekstraklasie, jest w stanie skutecznie powalczyć o korzystny wynik, ale goście byli bardzo ospali i niewiele im wychodziło. Symbolem bezradności była akcja prawie 35-letniego Jarosława Piątkowskiego, który wypuścił sobie piłkę na parę metrów i obiegł Kena Kallaste.
– Ucieszyło mnie to, bo chciałem jak najlepiej wypaść przeciwko Koronie, zespołowi w którym spędziłem wiele wspaniałych chwil. Najważniejszy jest jednak wynik końcowy, 3:2 dla nas. To nie sen, choć dzielą nas trzy szczeble rozgrywkowe. Czuliśmy, że Korona nas zlekceważy i tak się stało. Goście wyszli na boisko myśląc, że mecz sam się wygra. Darek Pietrasiak ustawił zespół ofensywnie, a Wiktor Putin pokazał, ze zasługuje na szansę w wyższej lidze. Nie mogę się doczekać kolejnej rundy i wierzę, że formę z pucharu przeniesiemy na trzecią ligę – podsumował Jarosław Piątkowski, w Wiśle biegający z numerem 10 na plecach. W sezonie 2005/06 zaliczył siedem meczów w Koronie w ekstraklasie. – Mało. Człowiek, jak był młody, popełniał głupie błędy. Nie ma sensu do tego wracać, wciąż cieszę się futbolem i wygrywam pojedynki biegowe z dużo młodszymi przeciwnikami – podkreśla Piątkowski, którego fani z Sandomierza pożegnali owacją na stojąco. Z nim w składzie, i z Dariuszem Pietrasiakiem w roli trenera, Wisłę stać na kolejne niespodzianki. – PGE Narodowy? Finał? Ja już od razu myślę o europejskich pucharach – przyznał uśmiechnięty od ucha do ucha Putin, który w Polsce czuje się jak w domu.
Piłkarze Korony piękny Sandomierz opuszczali zaś ze zwieszonymi głowami. Po wspaniałej przygodzie z Pucharem Polski w sezonie 2017/18 zawiedli na całej linii w kolejnym cyklu. Teraz mogą skupić się na Ekstraklasie i tylko śledzić losy Wisły Sandomierz, która pisze swoją piękną, pucharową historię. – Niech to trwa jak najdłużej – kończy Jarosław Piątkowski, a Sandomierz już zaczyna się sposobić do przyjazdu Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Jaromir Kruk, Sandomierz