Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Sensacja? Nie, Raków zasłużenie pokonuje Lecha!
Tłum kibiców w Rakowie, trybuny kameralnego obiektu wypełnione szczelnie i mocny początek gospodarzy. Ale tak mocny, że zespół Marka Papszuna chwycił rywali i odpuścił im dopiero po dwudziestej minucie. Do tego czasu nie tylko strzelił gola, ale mógł prowadzić nawet wyżej, gdy marzący o europejskich pucharach Lech miał problemy ze skleceniem kilku podań.
Wróćmy jednak do trzeciej minuty i kolejnego już ataku Rakowa. Gospodarze stworzyli sobie przewagę w środku pola, Szczepański cofnął się do rozegrania i miał zdecydowanie zbyt dużo miejsca za dwudziestym metrem od bramki Jasmina Buricia. Wykorzystał ten czas na przyjęcie i oddanie takiego strzału, że golkiper Lecha mógł tylko spojrzeć, jak piłka przelatuje nad nim i do siatki.
Kolejne minuty również były ciężkie dla „Kolejorza”, a Sebastian Musiolik miał przynajmniej dwie dobre okazje, by pokonać Buricia – raz trafił prosto w bramkarza, innym razem minął się z dobrze dośrodkowaną piłką. Lech dostał swoją szansę dopiero w 22. minucie, gdy Maciej Gajos uderzył obok bramki, a następnie Jakub Szumski musiał interweniować po strzale Dioniego. Jednak po każdej sytuacji Raków odpowiadał uspokojeniem swojej gry i nerwów, potrafiąc podnieść pressing i odebrać piłkę na połowie gości.
Druga część spotkania zaczęła się od spokojnej gry gospodarzy i zaskakująco pasywnej postawy gości. Dość powiedzieć, że Lechowi znów zajęło dwadzieścia minut na stworzenie dogodnej okazji, którą zmarnował Christian Gytkjaer. Jeśli już coś drużynie z Poznania wychodziło, to zatrzymywanie ataków rywali, a Raków ograniczał się do stałych fragmentów lub blokowanych strzałów z dystansu.
Nieco ponad kwadrans przed końcem potrzebna była weryfikacja VAR, by nie uznać drugiej bramki zdobytej przez Szczepańskiego. Kontra Rakowa była tak dynamiczna, że w środkowej strefie sędziemu umknął faul jednego z zawodników. Ivan Djurdjević jeszcze przed tym zdarzeniem reagował zmianami: ściągnął Dioniego, Gajosa oraz Trałkę, a wpuścił Amarala, Jóźwiaka oraz Raduta.
Mimo nieuznanego gola pewność siebie gospodarzy była spora, momentami w końcowych minutach wymieniali piłkę z taką swobodą, że czterotysięczna widownia okrzykiem „Ole!” podkreślała każde ich podanie. A Lech mógł tylko bezradnie za piłką biegać, przegrywając nie tylko na tablicy wyników, lecz zwłaszcza w środku pola i to pod każdym względem.
Był to popis drużyny Marka Papszuna, gospodarze dominowali od pierwszej do ostatniej sekundy. Sensacja? Nie po takim przebiegu spotkania. Ale już widać, że kolejnym rywalom lidera pierwszej ligi w Pucharze Polski można tylko współczuć wyzwania.
30 października 2018, 17:45 – Częstochowa
Raków Częstochowa – Lech Poznań 1:0
Bramka: Miłosz Szczepański 3
Raków: 29. Jakub Szumski – 2. Tomas Petrasek, 6. Andrzej Niewulis, 5. Arkadiusz Kasperkiewicz - 13. Piotr Malinowski (67, 7. Daniel Bartl), 17. Petr Schwarz, 18. Marcin Listkowski, 11. Miłosz Szczepański (82, 8. Adam Radwański), 19. Maciej Domański (90, 25. Karol Mondek), 16. Patryk Kun – 9. Sebastian Musiolik
Lech: 1. Jasmin Burić – 2. Robert Gumny, 5. Dimitris Goutas, 4. Thomas Rogne, 3. Vernon De Marco, 22. Wołodymyr Kostewycz – 7. Maciej Gajos (70, 18. Mihai Radut, 6. Łukasz Trałka (74, 29. Kamil Jóźwiak), 25. Pedro Tiba – 32. Christian Gytkjær, 11. Dioni (65, 24. Joao Amaral)
Żółte kartki: Kasperkiewicz – Kostewycz, Trałka
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom)
Michał Zachodny, Częstochowa