Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Pierwsze starcie lubińsko-kieleckie o półfinał
4 września 1991, Kielce. Występująca na drugim szczeblu rozgrywkowym Korona sprawiła ogromną sensację ogrywając w 1/16 finału Pucharu Polski ówczesnego mistrza kraju, Zagłębie Lubin 3:1. Później w tych rozgrywkach „Miedziowi” wzięli rewanż na kielczanach w sezonie 2005/06, eliminując ich w półfinałowym dwumeczu. Zagłębie pod wodzą Franciszka Smudy, z Łukaszem Piszczkiem, Maciejem Iwańskim, Wojciechem Łobodzińskim, Manuelem Arboledą w finałach uległo jednak Wiśle Płock… Do dziś w gablocie w Lubinie brakuje właśnie tego trofeum.
W czwartek, o godzinie 20.30 rozpocznie się pierwsze starcie Zagłębia z Koroną w ćwierćfinałach w sezonie 2017/18 Pucharu Polski. Siłą rzeczy przypomina się wcześniejsze konfrontacje tych ekip, nie tylko w rozgrywkach pucharowych. – Dla mnie to już nawet mecz z lipca, który został rozegrany w Kielcach w lidze to już historia. Wygraliśmy 1:0 po bramce Filipa Starzyńskiego, ale w Koronie zmienił się skład, doszli nowi zawodnicy i stawka jest inna – mówi Piotr Stokowiec, trener Zagłębia. W ligowej tabeli „Miedziowi” plasują się wyżej i zbierają pochwały, ale docenia się również postawę Korony. – Przed sezonem klub z Kielc bezpodstawnie krytykowano, a okazało się, że trener Gino Lettieri wykonuje bardzo dobrą robotę. Nowi właściciele mają świetną orientację na rynku piłkarskim, bo sprowadzają niezłych zawodników, gotowych do gry od zaraz. Korona to bardzo ciekawy zespół, poukładany taktycznie i nastawiamy się na ciężką przeprawę – dodaje Stokowiec.
W czwartkowym spotkaniu z Koroną zabraknie Filipa Starzyńskiego, który poddał się zabiegowi operacyjnemu, ale sytuacja kadrowa „Miedziowa” prezentuje się dobrze. – Każdy chce grać. O zremisowanym meczu z Piastem Gliwice w ekstraklasie już zapomnieliśmy. Teraz liczy się tylko Korona. Mieliśmy trudną drogę do ćwierćfinału, bo trzeba było uporać się z Jagiellonią i Cracovią, a teraz przed nami kolejne trudne wyzwanie. Jako zespół czujemy się mocni i gdzieś tam w myślach widzimy PGE Narodowy. Nie rozmawiamy jednak w szatni o finale – zapewnia Jakub Tosik, zawodnik Zagłębia. On też wtóruje Stokowcowi i chwali Koronę. – Chyba tylko z Wisłą Płock Korona zagrała słabszy mecz, ale i tak wygrała. Z Górnikiem Zabrze zespół Lettierego pokazał klasę, odrobił dwubramkową stratę i wywalczył remis. Kolejny raz wysoki poziom zaprezentowali środkowi pomocnicy z Kielc – dodaje Tosik, który w swoim CV też nie ma Pucharu Polski. Na Dolnym Śląsku Korona będzie sobie musiała radzić bez duetu Jakub Żubrowski – Mateusz Możdżeń, obaj rozgrywający pauzują za kartki. – Skupiamy się na sobie i wiemy, że nawet bez tych graczy Korona to porządna ekipa. Jak się dochodzi do ćwierćfinału, to się myśli o kolejnych fazach. Nie ukrywam, że chciałbym coś wygrać z Zagłębiem. Przecież najkrótsza droga do Europy prowadzi przez Puchar Polski. W pierwszym starciu z Koroną w Lubinie musimy sobie wypracować zaliczkę przed rewanżem – zapowiada Jarosław Jach.
Smak przegranych finałów Zagłębie poznało trzykrotnie – w sezonie 2004/05 z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski, 2005/06 z Wisłą Płock, 2013/14 z Zawiszą Bydgoszcz. Od 2014 roku zgodnie z nową tradycją finały Pucharu Polski rozgrywane są na PGE Narodowym i Zagłębie jako pierwsze poznało smak porażki w takim widowisku. Datę 2 maja 2014 zapamiętał Bartosz Rymaniak, wówczas zawodnik Zagłębia, dziś Korony Kielce. – Udział w finale Pucharu Polski na pięknym stadionie, wypełnionych trybunach, wspaniałej otoczce to wyjątkowa sprawa. Czasami bolesna, co poczułem na własnej skórze, bo wtedy powinniśmy pokonać Zawiszę. Doprowadziliśmy do dogrywki, konkursu karnych, w nim polegliśmy i trzeba było oglądać szalejących z radości rywali. Bolało, ale po cichu obiecałem sobie, że wrócę na ten stadion i powalczę o triumf w Pucharze Polski. Skoro teraz Korona wyeliminowała po dogrywce Zagłębie Sosnowiec i też po dogrywce Wisłę Kraków, to dlaczego mamy nie wierzyć w przejście kolejnej rundy? – mówi Rymaniak.
Krajowego pucharu zabrakło również Jackowi Kiełbowi (gdy ten reprezentował jeszcze barwy Lecha Poznań), ulubieńcowi kibiców Korony Kielce. – W finale Pucharu Polski w Bydgoszczy mogłem pogrążyć Legię, ale trafiłem piłką w poprzeczkę i doszło do dogrywki. Po konkursie karnych cieszyli się legioniści – wspomina Jacek Kiełb, który w 2007 roku nie załapał się do kadry meczowej żółto-czerwonych na finał Pucharu Polski z Dyskobolią. W Bełchatowie ponad dekadę temu trybuny zdominowali sympatycy Korony, przyszło im jednak przełknąć gorzką pigułkę, bo przeciwnik okazał się lepszy. – Ludzie w Kielcach pamiętają tamten finał, jedyny Pucharu Polski, w którym wzięła udział Korona. Teraz widzę, że znów odżyły nadzieje, a ja nie ukrywam, że marzy mi się występ na PGE Narodowym. Zagłębie to bardzo mocny zespół i tak samo jak my liczy na zwycięstwo w Pucharze Polski. Mamy swoje problemy, ale ci co wyjdą na boisko dadzą z siebie wszystko – mówi Kiełb, dobry znajomy Piotra Stokowca z trudnych czasów w Polonii Warszawa.
Gra w czwartek toczyć się będzie o wielką stawką, a obaj szkoleniowcy dużą wagę przywiązują do taktyki. – Jestem przekonany, że taktycznie i piłkarsko czeka nas pasjonująca konfrontacja. PZPN podniósł w ostatnich latach rangę Pucharu Polski, udział w finale na PGE Narodowym to niesamowity magnes, tak więc i my, i Korona nie będziemy na boisku myśleć o najbliższej kolejce ekstraklasy. Ba, zresztą i tak niedługo się zmierzymy w lidze, wychodzi na to, że w tej rundzie dojdzie do czterech potyczek Zagłębia z Koroną. Kibiców na pewno nie zanudzimy – z przekonaniem mówi Piotr Stokowiec.
Jaromir Kruk