Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Patryk Sokołowski – jedyny „Legionista” smutny po awansie mistrza Polski
Był z pewnością jednym z bohaterów Piasta w pucharowym meczu z Legią. Co prawda gliwiczanie ostatecznie nie awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski, ale Patryk Sokołowski może być zadowolony ze swojego występu. Przede wszystkim przypomniał się kibicom i trenerowi Waldemarowi Fornalikowi. A jego sytuacja z końcówki meczu pokazuje jak piłka może być przewrotna. – Z piekła do nieba i z powrotem – mówi zawodnik.
Dla Sokołowskiego był to dopiero czwarty występ w tym sezonie. Ale szczególny, przede wszystkim dlatego, że mógł wystąpić przeciwko „swojej” Legii Warszawa. Swojej, bo 24-latek urodził się w Warszawie, jest wychowankiem Legii i na Łazienkowskiej próbował przebijać się do drużyny seniorów. Co prawda we wtorkowy wieczór na murawie pojawił się dopiero w drugiej części dogrywki, ale na dwie minuty przed końcem gry zdołał wpisać się na listę strzelców. Tym samym przedłużył nadzieje gliwiczan, jak się później okazało tylko na chwile, na awans. – Ta bramka miała szczególne znaczenie, nie będę tego ukrywał. Jestem wychowankiem Legii, chciałem strzelić gola. Pokazać, że istnieje taki zawodnik jak Patryk Sokołowski i przypomnieć się. Taki był mój cel, ale liczyłem też, że bramka ta będzie zwycięska. Niestety… – zwiesił po meczu głowę pomocnik Piasta.
Gol zdobyty w 118 minucie pozwolił doprowadzić do rzutów karnych. W nich ostatecznie warszawianie okazali się lepsi, a nasz bohater tym razem się nie popisał. W serii jedenastek nie wykorzystał karnego. – Szkoda, graliśmy 120 minut. Wiele sił włożyliśmy w to spotkanie, ale niestety nie udało się wygrać i awansować. To był trudny bój, trochę taki mecz z piekła do nieba i z nieba do piekła w moim wykonaniu. Zabrakło tego szczęśliwego zakończenia, skoro już udało się doprowadzić do karnych – mówił po meczu Sokołowski.
Sam fakt, że Piastowi udało się doprowadzić do wyrównania w samej końcówce dogrywki i o awansie decydowały rzuty karne był odebrany bardzo pozytywnie przez kibiców z Gliwic. Takich emocji bowiem na Okrzei dawno nie było. – Fakt, spotkanie dostarczyło wielu wrażeń. Ja krótko w nich uczestniczyłem z samego boiska, ale obserwowałem wszystko z boku, na ławce rezerwowych. Wszystkim się one udzielały, wiele się działo w tym spotkaniu – przyznaje 24-latek.
Dla byłego piłkarza Wigier Suwałki, Olimpii Elbląg czy Znicza Pruszków najważniejsze jednak teraz nadchodzi. Z pewnością w wyrównanej i silnej kadrze Piasta będzie chciał wywalczyć sobie mocniejszą pozycję. – Wiadomo, bramka może mi pomóc, ale najważniejsza jest codzienna praca na treningach i pokazywanie się trenerowi Fornalikowi przy każdej okazji, czy to w spotkaniach czy też na zajęciach. Mamy wyrównaną kadrę dwudziestu kilku zawodników, każdy pali się do gry – dodał jeden z tych, który pucharową szansę chyba wykorzystał. Mimo że na boisku przebywał zaledwie siedem minut. – Szkoda tego karnego, tego najbardziej żałuję… Ale jako cała drużyna odpadamy z podniesionymi głowami, bo nie byliśmy gorsi od Legii – mówi na koniec.
Tadeusz Danisz