Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Łukasz Garguła: Wciąż trzymam kciuki za zespół z Bełchatowa
Pana bramka dała awans Miedzi, ale nie okazał pan radości po trafieniu do siatki GKS.
Cieszę się z awansu, tym bardziej, że nie gram za dużo w lidze. To dla mnie bodziec do pracy i sygnał, że jestem w stanie grać częściej. Spędziłem w Bełchatowie jednak siedem lat. Z szacunku dla klubu nie cieszyłem się z bramki. Tak czasem bywa, że zawodnik w meczu z byłą drużyną trafia do siatki. Choć w moim przypadku trzeba było na to czekać aż dziewięć lat. A przecież już przyjeżdżałem do Bełchatowa jako piłkarz Wisły czy Miedzi.
Wygrana nie przyszła jednak łatwo.
Nie stwarzaliśmy stuprocentowych sytuacji, ale mieliśmy więcej jakości i przeważaliśmy. Puchar Polski to specyficzne rozgrywki, różniące się od ligi. Z czegoś biorą się niespodzianki, gdy III-ligowiec eliminuje zespół z ekstraklasy czy I ligi. Często trenerzy z niższych lig koncentrują się na takich spotkaniach, specjalnie się do niech przygotowują, a na boisku czasem różnica w umiejętnościach się zaciera.
Obaj trenerzy dali szasnę zawodnikom, którzy mniej grają w lidze. W ekstraklasie Miedź jest w strefie spadkowej. Jak ważny jest Puchar Polski?
Właściciel klubu i trener drużyny dali jasny sygnał, że traktujemy te rozgrywki bardzo poważnie. Na pewno nie odpuszczamy, tym bardziej, że mamy szeroką kadrę. Ci, którzy występują mniej w lidze, mogą pokazać, że potrafią grać w piłkę, a do tego utrzymać rytm meczowy. To też okazja, by dać sygnał trenerowi, że może na mnie liczyć w ekstraklasie.
W Pucharze Polski nie brakuje niespodzianek. Miedź na razie radzi sobie z teoretycznie słabszymi rywalami.
Jak pokazuje choćby ta runda, zespoły z niższych lig potrafią sprawić niespodzianki. Mój przyjaciel Darek Pietrasiak, w którym zresztą grałem w GKS, jest trenerem III-ligowej Wisły Sandomierz. I wyeliminował I-ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, a w poprzedniej rundzie nawet Koronę Kielce z ekstraklasy. Ja niejedną taką niespodziankę przeżyłem także jako piłkarz Miedzi czy Wisły. Jeśli w meczu PP zabraknie przez chwilę koncentracji, to traci się gola i potem trudno odrobić. GKS zagrał dobre spotkanie i potwierdził, że powinien liczyć się w walce o awans do I ligi. Z II ligi awansują trzy drużyny, a bełchatowianie są blisko czołówki. Kibicuję im i trzymam za nich kciuki.
GKS Bełchatów to dla pana ważny klub?
Oczywiście, bo najpierw miałem udział w wywalczeniu awansu do ekstraklasy, a potem zadebiutowałem w niej za czasów trenera Mariusza Kurasa. Mój pierwszy mecz to był 0:0 z Górnikiem Zabrze i nie wyobrażałem wtedy, że zagram na tym poziomie prawie 230 spotkań. Co dla mnie też bardzo ważne, to właśnie z GKS trafiłem do reprezentacji Polski. Właściwie cały ten okres w Bełchatowie był dla mnie udany, no może poza kontuzją kolana.
Byliście bardzo blisko mistrzostwa Polski.
O tytuł walczyliśmy do ostatniej kolejki. Niestety, Zagłębie Lubin wygrało wtedy w Warszawie z Legią i zostało nam cieszyć się z wicemistrzostwa. W Miedzi są też Grzegorz Bartczak i Wojciech Łobodziński, którzy wtedy grali w Zagłębiu i czasem ze śmiechem wypominają mi, że wtedy byli lepsi. W tamtym okresie to był mój największy sukces, choć oczywiście mistrzostwo smakowałoby znacznie lepiej. Musiałem z tym poczekać i na szczęście udało się to osiągnąć z Wisłą. W GKS mieliśmy bardzo dobrą drużynę i przez kilka sezonów liczyliśmy się w walce o czołowe lokaty. Nie tylko graliśmy skutecznie, ale także piłkarsko byliśmy mocnym zespołem. Wielu zawodników się wypromowało i odchodziło nawet zagranicę, jak na przykład Radek Matusiak do Palermo.
Dużo się zmieniło od czasu pana gry w GKS?
Sporo, choć obiekt niemalże jest taki sam, a do tego trochę znajomych twarzy zobaczyłem. Miło powspominać stare historie, szkoda tylko, że zawsze jest na to tak mało czasu. Zmieniła się przede wszystkim liga, w której gra GKS. Wtedy bił się o mistrzostwo i występował w europejskich pucharach. Teraz gra w II lidze. Interesuję się wynikami tej drużyny. Poza murowanym faworytem, czyli Widzewem, ta liga jest bardzo wyrównana i zespół z Bełchatowa może pokusić się o awans. Dla kibiców tej drużyny występy w I lidze byłyby magnesem do przychodzenia na stadion. Na zapleczu ekstraklasy grają już całkiem niezłe zespoły. Czołówka I ligi nie odbiega od ekstraklasy. Przekonał się o tym też Lech Poznań, który w PP przegrał z Rakowem Częstochowa.
Zawodnikiem GKS nadal jest Patryk Rachwał.
Znamy się ze wspólnych występów w zespole z Bełchatowa. On przyszedł już po wicemistrzostwie i razem w GKS byliśmy przez dwa sezony. Obaj mamy po 37 lat, ale Patryk jest ciut starszy. Dwóch starych zawodników GKS spotkało się więc na boisku w Bełchatowie. I obaj po wypełnieniu zadań taktycznych musieli zejść z boiska i ustąpić miejsca młodszym.
Może na koniec kariery wróci pan do GKS?
Mam już 37 lat i skoro jeszcze mogę grać w ekstraklasie, to staram się wykorzystać szansę. Chciałbym na koniec kariery jeszcze się pokazać, tym bardziej że te rozgrywki są dużo lepiej opakowane niż to był w moich czasach w Bełchatowie.
Rozmawiał Robert Cisek