– Mieliśmy założenie, żeby wyjść do rywali agresywniej i pokazać, że przyjechaliśmy sprawić tutaj niespodziankę. Nasze wyjścia do przodu były jednak za wolne, zbyt apatyczne. Nie czuło się takiej werwy i iskierki. Ale bramki zostały stracone po czym innym. Wymagało się tego, że będziemy odbierać piłkę Legii na jej połowie, a później szukać drogi do bramki.

– Po przerwie trzeba było reagować, więc dokonałem dwóch zmian. Po zmianie stron nasza gra wyglądała zupełnie inaczej. Zależało nam, żeby wyjść odważniej, a po przechwycie piłki już zagrażać w polu karnym. Mieliśmy swoje sytuacje, jak świetne podanie do Siemaszki. Gdyby to przyjął, to wyszedłby sam na sam. Takich zagrań było kilka. Później niestety czerwona kartka dla Grześka, nierozważne wejście. To nas ostudziło, a Legia zaczęła grać spokojnie. Dłużej utrzymywała się przy piłce i kontrolowała mecz. Walczyliśmy do końca i chwała chłopakom. Zagraliśmy później tak, jak chcieliśmy, oprócz tej czerwonej kartki.

– Finał Pucharu Polski mamy za sobą. Chcieliśmy sprawić niespodziankę. Trzeba pogratulować Legii. Przegraliśmy, bo szybko padły bramki, które zadecydowały o losach meczu. Później gra była spokojniejsza. Musieliśmy gonić wynik i straciliśmy dużo sił w pierwszej połowie.

– Wygrywamy jako drużyna i przegrywamy jako drużyna. Teraz przed nami walka w lidze i zależy nam, żeby się w niej utrzymać. Jesteśmy bardzo blisko, ale nie postawiliśmy jeszcze kropki nad i. Mamy ciężki mecz, bo w sobotę gramy w Szczecinie. Musimy się pozbierać i zrobimy wszystko, żeby przyszły mecz wyglądał lepiej.