Aktualności
[PUCHAR POLSKI] KS Paradyż – A-klasowiec, który od nowa pisze swą historię
Tuż za płotem wielkiej fabryki, producenta znanych w całym kraju wyrobów ceramicznych, swój skromny stadion ma KS Paradyż. Klub, który nie tak dawno należał do czołówki na trzecim poziomie rozgrywkowym, dziś występuje zaledwie w A-klasie. Okazją, by przypomnieli sobie o nim kibice, był awans do 1/32 finału Pucharu Polski.
– Najpiękniejsze chwile przeżywaliśmy w pierwszej dekadzie XXI wieku. Byliśmy silnym, stabilnym finansowo klubem, który występował w III lidze i należał do jej czołówki. Dziś, poza znajdującą się tuż obok naszego obiektu fabryką, pozostały wspomnienia – słyszymy w Paradyżu, a właściwie Wielkiej Woli, bo właśnie tam swoje mecze rozgrywa A-klasowy KS. Choć ten klub (dawniej występujący pod nazwą Ceramika) nigdy nie miał okazji występować na szczeblu centralnym, także przeżywał swoje piękniejsze momenty. Na pewno należy do nich awans do II rundy ogólnopolskiego Pucharu Polski, osiągnięty w sezonie 2003/2004. Ówcześni IV-ligowcy w I rundzie zaskakująco wyeliminowali z rozgrywek Świt Nowy Dwór Mazowiecki, a dwa gole strzelił dla nich występujący w Paradyżu do dziś Mariusz Koćmin. Druga faza rozgrywek okazała się wówczas być szczytem możliwości. W niej paradyżanie ulegli Odrze Wodzisław Śląski 0:4. – Nie daliśmy rady fizycznie. To był nasz drugi mecz z wyżej notowanym rywalem w ciągu trzech dni, więc mimo odnowy biologicznej nie wystarczyło nam po prostu sił – mówi były zawodnik Ceramiki Marek Polinceusz.
Dziś o tamtych czasach przypominają proporczyki wiszące w klubowym biurze, zastawionym też wywalczonymi pucharami. Wspomnienia mieszają się z zapachem świeżo parzonej kawy. Późniejsze losy klubu były już nieco boleśniejsze. Po zajętym w sezonie 2006/2007 piątym miejscu w rozgrywkach ówczesnej III ligi, klub zderzył się z problemami. – Piłkarsko byliśmy silni, ale nie podołaliśmy wyzwaniu pod względem finansowym. Musieliśmy wycofać się z rozgrywek i kolejny sezon rozpoczęliśmy w klasie okręgowej. To był na pewno trudny moment – wspominają w klubie. Po spadku drużyna od razu awansowała szczebel wyżej, a w roli IV-ligowego beniaminka mogła zapisać na swoim koncie kolejny sukces. Drogę do III ligi zamknęły jej jednak przegrane baraże z KS Piaseczno. KS Paradyż utknął w IV lidze na długie lata, ale nikt z tego powodu nie zamierzał rozdzierać szat. – Na naszych meczach nigdy nie było wielkich tłumów. Paradyż to niewielka miejscowość, więc i kibiców nie liczymy w tysiącach. IV liga była więc poziomem, który satysfakcjonował wszystkich – mówią.
Kolejny dramat przytrafił się w ubiegłym sezonie. W IV-ligowcu znów zabrakło pieniędzy, więc zarząd znów stanął pod ścianą. Wyjścia były dwa – albo zostać na tym samym poziomie, ale ze znacznie słabszym składem, co skazywałoby praktycznie drużynę na spadek, albo wycofać się z rozgrywek, przystąpić do rywalizacji w A-klasie i powalczyć o awans do klasy okręgowej. W Paradyżu zdecydowano się na wariant numer dwa. I tak KS Paradyż, który wygrał poprzednią edycję Pucharu Polski na szczeblu województwa łódzkiego, stał się jedynym A-klasowym klubem w 1/32 finału rozgrywek na poziomie ogólnopolskim. Z Puszczą Niepołomice przegrał, ale dzięki temu o Paradyżu znów usłyszała piłkarska Polska.
Emil Kopański