Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Ile warte jest przełamanie?
Z powodu ostatnich wyników we Wrocławiu wciąż jest smutno, gdy w Legnicy atmosferę poprawiło zwycięstwo w miniony weekend. W starciu Śląska z Miedzią w Pucharze Polski (wtorek, godz. 17) będzie okazja do sprawdzenia, ile jest warte przełamanie: w przypadku gospodarzy chodzi o determinację w jego osiągnięciu, u gości o zbudowanie zwycięskiej serii.
– Zagraliśmy bardzo dobrze, ale musimy myśleć od meczu do meczu, nie jesteśmy na tyle stabilni, by wybiegać w przyszłość. Jeśli pogramy tym składem większą część rozgrywek, będzie to wyglądać lepiej, konkretniej. Na razie musimy myśleć jak skoczek narciarski, żeby oddać kolejny dobry skok – mówił ponad miesiąc temu Tadeusz Pawłowski, gdy jego Śląsk pokonał w Legnicy w meczu ligowym Miedź aż 5:0. Zdawało się, że wrocławianie znów odzyskują stabilizację, kilka dni później wygrali również w Pucharze Polski z Bytovią Bytów (3:0). Jednak od tamtego czasu zwycięstw brakuje i w kontekście kolejnego starcia z Miedzią znów Śląsk musi myśleć o przełamaniu.
Brak stabilizacji – czy też „oddawania równych skoków” – jest największym problemem Śląska. A kolejnym: gra na własnym stadionie. We Wrocławiu gospodarze wygrali ledwie dwa z dziewięciu spotkań, a aż sześć porażek jest wynikiem gorszym, niż te z niektórych pełnych sezonów w ostatnich latach. Również przez to na bok odkłada się myślenie o czołowej ósemce Ekstraklasy, czyli realizację najważniejszego celu na ten sezon.
Inaczej jest jednak w Pucharze Polski. – Dla nas ten mecz z Miedzią jest spotkaniem finałowym. Nie będzie już można mówić, że punkty nadrobi się w innym spotkaniu. Zwycięzca trafia do grona najlepszych drużyn w kraju. Puchar był naszym celem od początku, który konsekwentnie realizujemy – tłumaczy Pawłowski przed wtorkowym starciem. Faktycznie, jego zespół miał w poprzednich latach problemy, by pokonać mniej renomowanych rywali, a w poprzednich dwóch rundach łatwo rozprawił się z Olimpią Elbląg (3:0) i Bytovią.
Problemów w rozgrywkach pucharowych na razie nie miała również Miedź, choć jej kryzys w lidze był bardziej znaczący, niż ten Śląska. Drużyna Dominika Nowaka nie potrafiła strzelić gola w czterech kolejnych spotkaniach, przed minionym weekendem ostatnie zwycięstwo zaliczyła na początku września. W sobotę na stadionie w Legnicy był jednak Tadeusz Pawłowski i widział, że trener jego najbliższych rywali potrafił odpowiednio na problemy zareagować. W spotkaniach z Pogonią Szczecin (0:2) i Wisłą Kraków (2:0) jego zespół zanotował dwa najniższe wyniki posiadania piłki w sezonie, skupił się bardziej na defensywie i wreszcie odniósł zwycięstwo.
Stąd Pawłowski zapewnia, że Śląsk czeka zupełnie inne spotkanie niż to, które zakończyło się zwycięstwem 5:0. Wtedy Miedź dominowała, zaliczyła drugie najwyższe posiadanie, ale pozwoliła się kilkukrotnie skontrować i w ostateczności dotkliwie rozbić. Jednak w Legnicy zapewniają, że to przeszłość. – Jeśli będziemy drużyną, to zostaniemy zorganizowani. Ten zespół nie miał dzisiaj słabych punktów – mówił Nowak, kilkukrotnie podkreślając konieczność zachowania spójności.
Dlatego we wtorek we Wrocławiu spotkania przyjaźni należy spodziewać się wyłącznie na trybunach – co przy bardzo wczesnej porze i ostatnich wynikach Śląska może uratować pikującą ostatnio frekwencję. A na boisku może być po prostu inaczej, niż w lidze: gospodarze będą tym razem zmuszeni do dominacji, a legniczanie cofną się w poszukiwaniu okazji do kontr. Nie za wiele jest w tych stylach gry obydwu drużyn stabilizacji, ale jak ciągle podkreślają trenerzy, liczy się tylko wynik i awans do kolejnej rundy pucharu.
Michał Zachodny