Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Górnik ofensywny, lecz co z defensywą? „Najlepszą obroną atak”
Gdy tylko Górnik nabiera rozpędu, trudno zatrzymać ofensywną machinę z Zabrza. Już w pierwszej kolejce ligowej boleśnie przekonał się o tym mistrz Polski, Legia Warszawa. Drużyna ze stolicy została zaskoczona ofensywnym rozmachem beniaminka, który zaaplikował jej trzy gole. Jak pokazał czas, to nie był jednorazowy wyskok – tylko w trzech z dziewięciu spotkań w lidze zabrzanie nie potrafili zdobyć więcej niż jednej bramki. Kłopot w tym, że choć zabrzanie strzelili zdecydowanie najwięcej goli spośród ekstraklasowiczów, w defensywie nie jest tak kolorowo. Tylko jedna drużyna straciła jak dotąd większą liczbę bramek od Górnika – to znajdująca się w strefie spadkowej Cracovia.
Podobnie nieskutecznie w defensywie zabrzanie spisują się w Pucharze Polski. W 1/16 finału stracili bramkę w spotkaniu z III-ligowym Sokołem Ostróda, a w kolejnej rundzie mimo prowadzenia 2:0 na kwadrans przed końcem meczu z Sandecją Nowy Sącz, dali sobie strzelić dwa gole i zwycięstwo wydarli w dogrywce. Trener Marcin Brosz znalazł jednak pozytywne aspekty, nawet pomimo dreszczowca, jaki zafundowali kibicom zawodnicy. – Wreszcie w trudnym momencie spotkania nie decydowaliśmy się na wymianę ciosów, a raczej staraliśmy się rozgrywać piłkę. Mój zespół cały czas się rozwija i to jest kolejny etap. Gramy rozważniej, bardziej odpowiedzialnie, jesteśmy w stanie utrzymywać się przy piłce – zauważył szkoleniowiec drużyny z Zabrza.
To właśnie na tym zdaje się skupiać Marcin Brosz. Jak podkreśla, powodem problemów w defensywie nie jest brak koncentracji. Zdaniem szkoleniowca, jedną z przyczyn jest kadrowa rotacja. – Chłopaki na pewno są maksymalnie skoncentrowani w defensywie w każdym momencie, trudno zrzucać winę na coś takiego. Wchodzimy etap wyżej, w zespole pojawiają się nowi zawodnicy, więc nic dziwnego, że nie zawsze wszystko wychodzi. Ważne, by zdobywać więcej bramek niż się traci i nam się to udaje. Najlepszą obroną jest atak – tłumaczył trener drużyny z Zabrza.
W spotkaniu Pucharu Polski z Sandecją zabrzanie na kwadrans przed końcem prowadzili 2:0, ale przed końcem regulaminowego czasu gry stracili dwie bramki i o awans musieli rywalizować w dogrywce. Piłkarze przyznali, że są na siebie źli. – Sprokurowaliśmy tę dwa stracone gole na własne życzenie. To sprawiło, że musieliśmy jeszcze więcej biegać i jeszcze więcej walczyć przed dodatkowe trzydzieści minut. Mecz z Sandecją pokazał, że mamy jeszcze nad czym pracować, bo często te bramki tracimy w ostatnich minutach spotkania. Musimy się teraz nad tym skupić i to poprawić, zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej – zwrócił uwagę Szymon Matuszek. Szkoleniowiec Górnika zauważył natomiast dobre ruchy, jakie wykonał jego odpowiednik w Sandecji, Radosław Mroczkowski. – Trener rywala miał dobry pomysł, wprowadzając w drugiej połowie na boisko tych, a nie innych zawodników. Aleksandyr Kołew strzelił gola, a Bartłomiej Dudzic wywalczył rzut karny – zaznaczył Marcin Brosz.
Choć Górnik zdobywa bardzo dużo bramek, w meczu z Sandecją widoczny był brak skuteczności. Dwa gole zdobyte przez zabrzan to według trenera za mało. – Mogliśmy wygrać wyżej, zamknąć spotkanie już wcześniej, bo stwarzaliśmy sobie okazje bramkowe, ale czasami brakowało wykończenia – przyznał otwarcie Marcin Brosz. Szkoleniowiec znajduje jednak pozytywy. Górnik od początku sezonu nie był zespołem, który miał grać z kontrataku, a przynajmniej nie sprawiał tego wrażenia. Otwartość w grze sprawiała jednak, że tracił dużo bramek. – Szczelność defensywy to jedna sprawa, a utrzymywanie się przy piłce to drugie. Teraz coraz łatwiej przychodzi nam budowa ataku pozycyjnego, nie czujemy się źle, gdy musimy prowadzić grę i wymienić kilkanaście podań. To bardzo dobry prognostyk, wartość dodana wyciągnięta z meczu z Sandecją. Cały czas idziemy do przodu, robimy postępy – zakończył trener Górnika.
Emil Kopański