Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Górnik nie do porównania?
Wynik wynikiem, ale dla Marcina Brosza oprócz zwycięstwa 3:1 w Chojnicach, w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski, ważne były inne kwestie. Choćby możliwość udowodnienia, że Górnik – wicelider Ekstraklasy – w tym miejscu nie znalazł się przypadkiem.
A takie głosy w Zabrzu słyszą – że ich awans do Ekstraklasy jest efektem wyłącznie kapitalnego finiszu, że seria kiepskich wyników sama „ułożyła” Broszowi skład, sprawiła, że postawił na młodzież, że nawet obecna pozycja Górnika to przeciągnięcie tamtej wiosennej serii.
- Niedawno graliśmy tu jeszcze mecz w pierwszej lidze – zauważył na pomeczowej konferencji Brosz. Gdy wszyscy przed wtorkowym spotkaniem przypominali zwycięstwo 6:1 nad Chojniczanką w Zabrzu, szkoleniowiec Górnika wrócił do remisu z Chojnic niemal dokładnie rok temu. Wysoka wygrana zyskała większą sławę, ponieważ była osiągnięta w czasie, gdy szanse na awans miały sięgać jednego procenta. Wiarę stracili kibice, na stadion w Zabrzu przybyło ich ledwie pięć tysięcy, a nie dwadzieścia, jak obecnie.
Ale porównanie Brosza też jest istotne. Wtedy w wyjściowej jedenastce było tylko sześciu zawodników, którzy wystąpili również w ćwierćfinale Pucharu Polski. – Sami możecie ocenić, jak Górnik się zmienił, indywidualnie i drużynowo. A dla nas jest to obrazowe porównanie, co robiliśmy wtedy, a jak pracujemy teraz – wytłumaczył.
I faktycznie, zmiana jest spora. Wtedy Górnik uciułał ledwie piętnaście punktów w jedenastu meczach, wciąż jakby budził się w nowej dla siebie pierwszoligowej rzeczywistości. Planem był powrót po roku do Ekstraklasy, ale z tamtego składu, tamtej gry niewiele można było wyciągnąć argumentów świadczących o tym, że to się uda. We wtorek historia była zupełnie inna.
Brosz mógł swojej młodej drużynie przypomnieć o tym wszystkim: wątpliwościach, znaczeniu potwierdzania dobrej formy z ligi. – I dzisiaj zostaliśmy wypunktowani przez dobrego boksera – bezradnie przyznawał szkoleniowiec Chojniczanki, Krzysztof Brede. – Ustaliśmy na nogach, walczyliśmy do końca, ale brakowało nam skuteczności.
- Nie, nie było łatwo – zaprzeczał Mateusz Wieteska, obrońca Górnika. - Chojniczanka postawiła trudne warunki, a te dwie szybko zdobyte bramki wcale nie oznaczają, że było łatwo. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy i taka ona była. Nie możemy też zlekceważyć rywali przed rewanżem – dodał.
Jednak styl w jakim Górnik osiągnął przewagę przed przerwą i podkreślił ją na starcie drugiej połowy musi imponować. Nie było to nic nowego – kolejny gol z kontry, kolejny wykorzystany stały fragment gry, kolejne udane wyprowadzenie ciosu po pressingu – ale na tym zależy Broszowi. – Gramy to, co trenujemy i chcemy to robić jak najlepiej. A wiemy też, że możemy jeszcze skuteczniej kontrować, jeszcze lepiej wykorzystywać stałe fragmenty – tłumaczył Wieteska.
To, co Górnik może robić lepiej, to zachowywanie czystego konta. W siedemnastu meczach obecnego sezonu udało się to ledwie trzykrotnie: z Piastem Gliwice, Wisłą Płock i ROW Rybnik. – Mało. Dla obrońców za mało. Ale czasem nie można nic zrobić, prawda? – mówił Wieteska o golu Chojniczanki, pięknym uderzeniu Piotra Kieruzela w samo okienko bramki Tomasza Loski. – Może w przyszłości musimy po prostu unikać takich fauli? Doskonalimy grę defensywną, wiemy, że trzeba to poprawić – dodał obrońca.
Pierwszy ćwierćfinał przypadł niemal rok po pierwszoligowym meczu w Chojnicach, prawie dokładnie dwanaście miesięcy po tamtym 6:1 Górnik ma szansę zagrać na stadionie PGE Narodowym. Blisko półfinału już jest, choć to melodia na jesień, gdy nie wiadomo w jakim stanie osobowym przystąpi ta imponująca drużyna. – Ale spokojnie. Nadal chcemy pokazywać, że zasługujemy na kolejne rundy, na finał. Marzeniem każdego z nas jest zagrać na Narodowym w Warszawie – podkreślił Wieteska.
Pomóc w tym ma monolit jakim jest Górnik. To bodaj najważniejsza różnica w porównaniu do ubiegłego roku, do pierwszej części sezonu. Wtedy zespół się docierał, potrzebne były mocne decyzje na wiosnę, by stworzyć drużynę. – Teraz tworzymy zespół. Możemy mówić o konkretnych zawodnikach, ale dla mnie najważniejsza jest całość. Na boisku nie wszystkie decyzje są dobre, nie zawsze akcje kończą się pozytywnie, ale pracujemy po to, by wygrywała drużyna – podsumował Brosz.
Michał Zachodny, Chojnice