Aktualności

[PUCHAR POLSKI] Finansista poprowadzi Lechię w najważniejszym meczu w historii Dzierżoniowa

Aktualności25.09.2018 
Zbigniew Soczewski to kawał historii Lechii Dierżoniów. Były piłkarz tego klubu, prowadzący drużynę już ósmy rok (to najdłużej pracujący w Polsce szkoleniowiec od Ekstraklasy do III ligi), jest także finansistą. Jego zawodnicy zatrudnieni są w różnych branżach, na środowy mecz z Jagiellonią (godz. 16:00) większość z nich musi zwolnić się z pracy. – Naszym podstawowym celem jest utrzymanie się w III lidze. Tak, czy inaczej, sił i determinacji nam nie zabraknie, zrobimy co w naszej mocy, aby postawić się Jagiellonii. Drużyny z Ekstraklasy grające ze słabszymi rywalami często nie mają aż takiej motywacji, jak ci słabsi i w tym należy upatrywać ewentualnej szansy mojej drużyny – mówi Soczewski w rozmowie z Łączy Nas Piłka.

Do tej pory największym sukcesem Lechii Dierżoniów była gra w II lidze. Czym zatem dla ludzi związanych z Lechią jest starcie z Jagiellonią Białystok?
Pierwszy raz w swojej historii Lechia zmierzy się w oficjalnym meczu z drużyną z Ekstraklasy. Dla nas wszystkich jest to ogromne wydarzenie. Przygotowania do tego spotkania nie różnią się jednak od tych przed ligą. Jesteśmy realistami, nagle w dwa, trzy dni, czy nawet tydzień, nie poprawimy naszych umiejętności na tyle, by zniwelować różnice wynikające z klas rozgrywkowych. Jakość piłkarska będzie widoczna po stronie Jagiellonii, ale my w miarę możliwości chcemy stworzyć emocjonujące widowisko, nie chcemy być tylko tłem, postaramy się dostarczyć naszym kibicom pozytywnych wrażeń.

Dzierżoniów bardzo żyje meczem z Jagiellonią?
Ze względów bezpieczeństwa policja nie pozwoliła, aby na stadionie, który mieści blisko pięć tysięcy kibiców, pojawił się komplet widzów. Jest zgoda tylko na 999 osób, gdyż nie będzie to impreza masowa. Gramy na starym obiekcie, który czeka na przebudowę. Jest już zatwierdzony projekt. Miasto ma przeznaczyć na to swoje fundusze. Wstępny etap przebudowy rozpoczął się dwa lata temu, w Dzierżonowie były jednak inne palące problemy i wstrzymano budowę. Niedługo mają wznowić modernizację. Wiem, że zainteresowanie meczem jest duże. Sprzedano więcej biletów niż zazwyczaj, przy okazji naszych spotkań w III lidze.

Błękitni Stargard Szczeciński w Pucharze Polski edycji 2014/15 pokazali, ile można ugrać zaangażowaniem, hartem ducha i determinacją w walce o marzenia. Odpadli dopiero w półfinale po przegranym dwumeczu z Lechem Poznań. Inni nie mogą?
Byłby to dla Lechii jakiś punkt odniesienia, gdybyśmy tylko nie mieli tylu problemów kadrowych. W porównaniu z poprzednim sezonem, bardzo się osłabiliśmy, a przyjdzie nam zagrać z drużyną z absolutnego, polskiego topu. Niestety, ale trudno znaleźć argumenty, jakie przemawiają za Lechią, tym bardziej, że w lidze idzie nam ciężko, okupujemy dolne rejony tabeli. Naszym podstawowym celem jest utrzymanie się w III lidze. Tak, czy inaczej, sił i determinacji nam nie zabraknie, zrobimy co w naszej mocy, aby postawić się Jagiellonii. Drużyny z Ekstraklasy grające ze słabszymi rywalami często nie mają aż takiej motywacji jak ci słabsi, i w tym należy upatrywać ewentualnej szansy mojej drużyny.

Z mentalnego punktu widzenia, dla Lechii to chyba dobrze, że przystępuje do meczu z „Jagą” kilka dni po zwycięstwie 3:1 z Foto-Higieną Gać? Tydzień temu 1:6 zlał was Rekord Bielsko-Biała.
Jagiellonia też wygrała 3:1, ale z Górnikiem Zabrze. Została nowym liderem Ekstraklasy, jest na fali. Bałem się, że jeśli przegra w Zabrzu, to będzie chciała odegrać się na nas. A tak, po cichu liczę, że może właśnie będzie mniej zmotywowana, co możemy wykorzystać.

Jak zmieniła się kadra Lechii w ostatnich miesiącach?
Do Rozwoju Katowice odszedł Damian Niedojad. I to jest wielkie osłabienie, bo nie mamy dla niego zmiennika. Mocno ucierpiała nasza siła ofensywna. Został też naruszony szkielet drużyny w środku boiska. Maciej Tomaszewski przeszedł do Ślęzy Wrocław. W Foto-Higinie gra Filip Barski. Na Jagiellonii te nazwiska nie robią zapewne żadnego wrażenia, niemniej mówimy o zawodnikach stanowiących fundament Lechii w poprzednim sezonie. Potrzebujemy czasu, żeby wkomponować nowych zawodników, tymczasem nie mamy go za wiele. Grę w pucharze traktujemy jako wielką przygodę, nobilitację, w końcu dostaliśmy się tutaj dzięki wygraniu regionalnego Pucharu Polski. Bardzo poważnie traktujemy tę przygodę, chcemy, żeby trwała jak najdłużej. Gramy o zwycięstwo, ale w obliczu tych wszystkich problemów, najważniejsza jest dla nas liga. Inna sprawa, że za awans do następnej rundy chłopcy mają obiecaną premię. Zawsze to dodatkowe pieniądze.... A przecież wszyscy moi piłkarze grają na amatorskich kontraktach. Na co dzień pracują w różnych branżach – na przykład kosmetycznej, budowlanej. Już samo zagranie meczu z Jagiellonią jest więc dla nich osiągnięciem. Takim sukcesem i dumą byłoby przetrwanie do dogrywki. Stanowiłoby to impuls na kolejne spotkania ligowe. Uroślibyśmy mentalnie.

W pańskim zespole nie ma ani jednego piłkarza, dla którego gra w Lechii jest głównym źródłem utrzymania?
Ani jednego. Część się uczy, inni rano pracują, po obiedzie przyjeżdżają na treningi do klubu, w weekend na mecze. Nie wiem czy wszyscy dostaną wolne na Jagiellonię… Przypuszczam jednak, że załatwili to już z pracodawcą. Wystarczy, że wcześniej wyjdą z pracy, a nasi uczniowie urwą się z lekcji.

A pan?
Piłka to moja pasja i hobby. Kiedyś zawodowo w nią grałem, w II-ligowej Lechii Dzierżoniów. Cały czas jestem czynny sportowo, oprócz tego pracuję w sektorze finansowym. Zawód trenera jest moim dodatkowym zajęciem. Akurat mam zadaniowy system pracy, więc tak rozplanowuję robotę, że mam jeszcze czas na trening i mecze.

W klubie pracuje pan od ośmiu lat. W tym czasie Lechia wypromowała wielu piłkarzy. Przede wszystkim Krzysztofa Piątka, dziś napastnika FC Genoa i Jarosława Jacha, obrońcę Crystal Palace.
Obu miałem okazję prowadzić, obaj odeszli do Lubina. Krzysiek przyszedł do nas z małej miejscowości, Niemcza. Jach też trafił z mniejszego ośrodka. Krzysiek debiutował w Lechii jako junior. Za wiele tych meczów nie rozegrał. Wiedzieliśmy, że ma potencjał, co nie uszło uwadze Zagłębia. Jarek z kolei miał dużo szczęścia. Skorzystał na tym, że mieliśmy kilka kontuzji w drużynie i nie miał kto grać na środku obrony. Ówczesny dyrektor akademii „Miedziowych” Richard Grootscholten nalegał, aby Zagłębie ściągnęło go do siebie. Krzysztof nigdy nie był dynamicznym piłkarzem. Było za to bardzo krnąbrny, taki człowiek z charakterem do sportu. Miał tak zwany zmysł. Stał tam, gdzie akurat spadała piłka. Tego nie da się nauczyć. Dziś gra w Serie A, mocno mu kibicujemy. Jeśli chodzi o Jarka, to pamiętam, że u kibiców nie miał łatwo. Mieli wobec niego duże wymagania. Talentu nigdy nie można było mu odmówić, aczkolwiek słabo znosił krytykę, nie radził sobie z presją. Cieszę, że w Lubinie, dzięki pracy z psychologiem, dojrzał mentalnie. No i dostał się do reprezentacji. Już po podpisaniu kontraktu z Crystal Palace przyjechał do Lechii. Powspominaliśmy stare czasy. To inteligentny facet. Myślę, w przyszłości drużyna narodowa będzie miała z niego pożytek.

Teraz tylko czekać, kiedy kolejny zawodnik wybije się z Lechii.
Przypomnę, że grali u nas także Patryk Klimala i Łukasz Masłowski, który jako pierwszy wybił się z Lechii. Wielką możliwość pokazania się dają także rozgrywki Pucharu Polski, na co pewnie wielu moich chłopaków liczy.

Rozmawiał Piotr Wiśniewski

FOT: 400mm.pl

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności