Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Do trzech razy sztuka Lecha Poznań
Lech Poznań w tym i dwóch poprzednich sezonach zawsze docierał do finału Pucharu Polski. W latach ubiegłych dwukrotnie ulegał w decydującym starciu Legii Warszawa. Tym razem na drużynę ze stolicy już nie trafi – ekipa z Łazienkowskiej odpadła z rywalizacji nadspodziewanie wcześnie.
Przed „Kolejorzem” otwiera się więc ogromna szansa, by przełamać niekorzystną passę i w trzecim kolejnym finale sięgnąć wreszcie po prestiżowe trofeum. Lech w ogóle nie miał szczęścia do Legii. W swojej historii mierzył się z nią w finale rywalizacji o krajowy puchar sześciokrotnie i w czterech przypadkach musiał pogodzić się z porażką. Tak było też w dwóch poprzednich edycjach. W sezonie 2014/2015 poznaniacy dotarli na PGE Narodowy, pokonując kolejno Wisłę Kraków, Jagiellonię Białystok, Znicz Pruszków i Błękitnych Stargard.
Nadzieje lechitów wzrosły, gdy w 20. minucie finałowego starcia piłkę do własnej bramki skierował Tomasz Jodłowiec. Jeszcze przed przerwą ten sam zawodnik doprowadził jednak do wyrównania, a w drugiej części spotkania wynik meczu na 2:1 dla Legii ustalił Marek Saganowski. Lech musiał obejść się smakiem, ale poprzysiągł rewanż w następnej edycji rozgrywek. „Kolejorz” wskoczył na odpowiednie tory i pokonywał kolejne stacje. Olimpia Grudziądz, Ruch Chorzów, Zagłębie Lubin i Zagłębie Sosnowiec musiały uznać wyższość dowodzonej wówczas przez Jana Urbana ekipy ze stolicy Wielkopolski. W finale na Lecha znów czekała jednak Legia. I znów okazała się lepsza, tym razem po trafieniu Aleksandara Prijovicia. – To boli. Drugi rok z rzędu graliśmy lepiej, a ponownie wracamy bez zwycięstwa – mówił po spotkaniu ówczesny defensor Lecha Marcin Kamiński.
Rzeczywiście, lechici mogli czuć się rozgoryczeni. Dwa razy z rzędu docierali do finału i w obu przypadkach przegrywali. Teraz ma być już inaczej. Na drodze do osiągnięcia sukcesu nie stoi Legia, a Arka Gdynia. Lech w tej edycji Pucharu Polski miał dużo trudniejsze zadanie niż w latach poprzednich. Musiał mierzyć się z Podbeskidziem Bielsko-Biała, Ruchem Chorzów, Wisłą Kraków i Pogonią Szczecin. Piłkarze z Poznania spisywali się jednak bez zarzutu. Tylko w jednym meczu, rewanżu z Pogonią, byli w słabszej dyspozycji i zdawali sobie z tego sprawę. – Zagraliśmy poniżej możliwości, nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Najważniejsze jednak, że zaliczyliśmy awans – mówił Nicki Bille Nielsen.
Lechowi w poprzednich finałach nieco brakowało klasycznego napastnika. I choć okazji do zdobywania bramek nie brakowało, dawał się odczuć deficyt na pozycji numer dziewięć. W sezonie 2014/2015 defensywę Legii miał postraszyć Zaur Sadajew, który nawet w lidze nie grzeszył skutecznością i strzelił zaledwie pięć goli. Rok później rolę tę pełnił Dawid Kownacki, jednak młodziutki lechita tamtego sezonu nie będzie wspominał najlepiej. Dziś „Kownaś” znajduje się w zupełnie innej sytuacji – imponuje łatwością dochodzenia do sytuacji strzeleckich, zimną krwią i wyrachowaniem. Nabrał doświadczenia, także w reprezentacji Polski do lat 21, co przekłada się na jego dyspozycję. Trener Nenad Bjelica, który świetnie odmienił oblicze zespołu, ma też do dyspozycji Marcina Robaka – lidera klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy, a także wspomnianego Billego Nielsena. Tak dużej siły rażenia w ofensywie nie miał żaden ze szkoleniowców „Kolejorza”, gdy przystępował do finałowego starcia w krajowym pucharze. To może być lekarstwo pozwalające przezwyciężyć chorobę zwaną „przegrana w decydującym meczu”.
Teraz Lech, choć nieco wyhamował po kapitalnym początku rundy wiosennej, pozostaje zdecydowanym faworytem potyczki z Arką Gdynia. Arką, która w półfinale była o krok od odpadnięcia z rozgrywek mimo, że w pierwszym meczu z Wigrami Suwałki wygrała na terenie rywala 3:0. Targana problemami, pod wodzą nowego trenera, tym razem będzie musiała postawić opór niezwykle silnemu rywalowi. W lidze obie ekipy spotkały się ostatnio 10 marca. W Gdyni Arka poległa aż 1:4 i z pewnością jest żądna rewanżu. Nie mniej niż Lech wywalczenia wreszcie Pucharu Polski. Czy trzecie podejście z rzędu będzie wreszcie dla lechitów udane?
Emil Kopański