Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Czy faworyci odwrócą negatywny trend?
Zabrzmiało to dziwnie, ale z drugiej strony trudno było się trenerowi Romeo Jozakowi dziwić. Po wygranym spotkaniu z Cracovią na konferencji prasowej z niezadowoleniem stwierdził bowiem, że mecz Pucharu Polski z Ruchem Zdzieszowice przypada w bardzo złym momencie. Powody są zrozumiałe - 44-letni Chorwat dopiero przejął zespół, poznaje piłkarzy i wolałby spędzić czas na treningu, niż podróżując do Opola - ale mistrz Polski jest zdecydowanie najsilniejszą drużyną w stawce pucharowej, dodatkowo walczy z najniżej rozstawionym rywalem, Ruchem Zdzieszowice.
Faworyzowanie Legii na tym etapie jest naturalne, choć przez ostatni kryzys wcale nie takie oczywiste. Jednak warto zauważyć, że mimo trudnej sytuacji piłkarze usłyszeli przypomnienie o celach z samej góry. - Legia nie może grać kolejnych meczów z teoretycznie słabszymi rywalami z kontrataku, mieć posiadania piłki na poziomie 40% i modlić się o zwycięstwo - mówił Dariusz Mioduski, właściciel Legii w audycji "Przy niedzieli o sporcie" w radiu TOK FM.
- Oczekuję, że ci piłkarze do tej ambicji wrócą. (...) To nie jest klub, by przyjść, zarabiać pieniądze i osiąść na laurach - dodawał Mioduski. Jeden ze sposobów to zdominowanie krajowego podwórka, a więc wygranie na obu polach: ligowym oraz pucharowym. Na tym drugim kwestia wydaje się prostsza - do rozegrania jest mniej spotkań, rywale z drabinki lub z losowania mogą być słabsi niż w Ekstraklasie - lecz powiedzenie, że Legia Puchar Polski po prostu wygrać musi byłoby i zdecydowanym uproszczeniem, i zlekceważeniem reszty stawki.
Wystarczy spojrzeć na pozostałe ćwiartki pucharowej drabinki, by zdać sobie sprawę, że skala wyzwania nawet dla doświadczonej ekipy w wygrywaniu tych rozgrywek jest niemała. W jednej z części jest Górnik Zabrze, rewelacja tego sezonu Ekstraklasy i zespół porównywany pomysłem na grę do Atletico Madryt. Beniaminka nie tylko trudno zatrzymać w ofensywie (25 goli w 11 meczach), ale po prostu pokonać - w tym sezonie udało się to tylko Jagiellonii Białystok i to dopiero po dwóch rzutach karnych i czerwonych kartkach.
Do półfinału może dojść też Arka Gdynia, czyli obrońca tytułu. Zespół, który już pokazał na początku sezonu i na koniec poprzedniego, że w roli słabszego czuje się doskonale. A gdynianie przegrali tylko trzy z trzynastu spotkań obecnych rozgrywek: w Superpucharze przeciwko Legii sprawili niespodziankę w rzutach karnych, byli blisko wyrzucenia FC Midtjylland poza europejskie puchary, a w kraju w Pucharze pokonali Śląsk Wrocław pomimo dwubramkowej stracie po pierwszej połowie spotkania. Im format rozgrywek sprzyja, mobilizacja na specjalne okazje jest wyjątkowa, a sama wizja powrotu na stadion PGE Narodowy na finał budzi dodatkową ambicję.
Jakby tego było mało, to ostatnia część drabinki jest napakowana klubami Ekstraklasy - obudowana interesującymi zawodnikami z Hiszpanii Wisła Kraków zmierzy się z imponująco biegającą i pressującą Koroną Kielce. Zagłębie Lubin, z odmienionym systemem gry i ze skutecznym Jakubem Świerczokiem powalczy z opartą na dyscyplinie taktycznej Cracovią. Najmocniejsza drużyna z tej czwórki powinna postawić trudne warunki także Legii nawet po jej kryzysie - czy to w półfinale, czy w maju na PGE Narodowym.
Błędem byłoby też ograniczenie się do klubów Ekstraklasy. W końcu jak mówi Maciej Skorża - trzykrotny triumfator Pucharu Polski - "najtrudniejsze mecze są z tymi drużynami, które grają na niższym poziomie rozgrywek". Dlatego w Zdzieszowicach cieszą się ze słabszego momentu Legii, a w Bytowie czekają na przyjazd Pogoni Szczecin, która wygrała jeden z ostatnich pięciu meczów. Ale też w 1/16 finału zespół Skorży pokazał klasę gromiąc poznańskiego Lecha 3:0... Także Chojniczanka Chojnice oraz Chrobry Głogów - odpowiednio drugie i czwarte miejsce w NICE 1. lidze - nie powinny być lekceważone, skoro mają za sobą start do sezonu godny pozazdroszczenia przez zespoły z wyższego poziomu.
Te wszystkie zależności, ostatnie wyniki mają w przypadku meczów pucharowych mniejsze znaczenie niż zwykle. Trenerzy wiedzą, że mobilizacja jest inna, różni się podejście piłkarzy oraz kibiców. Szkoleniowcy faworytów tłumaczą podejście słowami o "szacunku", prowadzący słabsze zespoły mówią o "równaniu w górę". Wszystko to choćby dlatego, że już od tej fazy, na dziewięćdziesiąt minut przed ćwierćfinałem, cel wydaje się znacznie bliższy i bardziej realny.
A Skorża ma rację - przykłady z poprzednich lat Arki, Wigier Suwałki, Zagłębia Sosnowiec, Zawiszy Bydgoszcz, Błękitnych Stargard Szczeciński potwierdzają, że "mniejszym" czasem zależy bardziej. Dlatego też w ostatnich trzech sezonach z sześciu klubów Ekstraklasy w ćwierćfinale ta liczba spadła do czterech. Jeśli teraz zmniejszy się do trzech, to będzie znaczyło, że tak sensacyjnego sezonu Pucharu Polski jeszcze w jego 92-letniej historii jeszcze nie było. I również nikt nie będzie narzekać.
Michał Zachodny