Aktualności
[PUCHAR POLSKI] Chojniczanka ma z Górnikiem rachunki do wyrównania
– Ta dotkliwa porażka w Zabrzu wciąż nam siedzi w głowie – przypomina wiceprezes Chojniczanki Jarosław Klauzo, który nawiązuje do majowej konfrontacji obu ekip. Dziś I-ligowiec z Chojnic stanie przed szansą rewanżu na Górniku. To będzie pierwsza odsłona jednego z czterech ćwierćfinałowych dwumeczów. Początek meczu o godzinie 20:30.
Układ drabinki w Pucharze Polski sprawił, że los zetknął na swojej drodze niedawnych konkurentów w walce o ekstraklasę, czyli Chojniczankę i Górnika. Obie drużyny w poprzednim sezonie walczyły o promocję. Sztuka ta udała się górnikom, którzy awans uzyskali rzutem na taśmę, wydarli go na samym finiszu rozgrywek. Górnik złapał wiatr żagle właśnie w meczu z Chojniczanką. Zabrzanie rozbili rywala aż 6:1. Od tamtej pory rozpoczęła się seria wygranych górników. Dalszą historię już znamy – drużyna Marcina Brosza jest rewelacją ekstraklasy, Chojniczanka lideruje w Nice 1 lidze. – Patrząc na stawkę zespołów w ćwierćfinale i sugerując się tabelą ekstraklasy, trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy. Górnik jest na fali. Rozhulał się w ekstraklasie. To zespół grający szybką piłkę, strzelający dużo goli. Ich siłą jest młodość i ambicja. Chcemy jednak odegrać się na Górniku za lanie z rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Łatwo skóry nie oddamy, choć poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka wiceprezes Chojniczanki Jarosław Klauzo.
Żądza rewanżu na Górniku to nadrzędny cel I-ligowca w ćwierćfinałowej batalii. Ale chęć słodkiej zemsty nie urasta w Chojnicach to zadania numer jeden. – Mimo wszystko myśl o klęsce z Zabrza wciąż nam mocno siedzi w głowach. Tamten wynik zamknął nam drogę awansu, a Górnikowi - co się później okazało - otworzył drzwi do ekstraklasy – dodaje Klauzo.
Powrót do niedalekiej przeszłości
Starcie z Górnikiem przywołuje inne wspomnienia z nie tak znowu odległych czasów. Dwa lata temu Chojniczanka także dostała się do ćwierćfinału. O półfinał walczyła z późniejszym triumfatorem rozgrywek, Legią Warszawa. W Chojnicach, w obecności blisko pięciu tysięcy kibiców, co jest rekordem frekwencji na obiekcie Chojniczanki, gospodarze przegrali 1:2. Drugie spotkanie było w zasadzie formalnością dla Legii. Zaczęło się jednak od niespodzianki. Chojniczanie prowadzili 1:0. Legia szybko ruszyła w pogoń za wynikiem, sprawę zamknęła przed przerwą. W drugiej połowie dołożyła czwartego gola, wygrywając ostatecznie 4:1. – To była bardzo mocna Legia. Miała super czas. Zebraliśmy cenne doświadczenie, które możemy spożytkować w kolejnym podejściu do półfinału. W końcu w ćwierćfinale jesteśmy drugi raz na przestrzeni ostatnich trzech lat – zauważa wiceprezes Chojniczanki.
Rok temu Chojniczanka przygodę z pucharem zakończyła na Wiśle Kraków (1/8). W tym sezonie odprawiła już z kwitkiem przedstawiciela ekstraklasy. W poprzedniej rundzie zespół Krzysztofa Brede wyeliminował Bruk-Bet Termalikę, którą kilka dni wcześniej przejął były trener Chojniczanki Maciej Bartoszek. – Dobrze się stało, że graliśmy z nimi wtedy, gdy mieli problemy. Teraz widać już rękę trenera Bartoszka. Zaczynają się rozkręcać – podkreśla Klauzo.
– Mecze w Pucharze Polski tylko potwierdzają starą zasadę, że puchar rządzi się swoimi prawami – kontynuuje osoba z zarządu Chojniczanki. Rzeczywiście, tegoroczna edycja „Pucharu Tysiąca Drużyn” obfituje w wiele niespodzianek. – Te rozgrywki najlepiej pokazują jak faworyci meczą się i kolejno odpadają. I-ligowcy potrafią grać z ekstraklasą. Dla ekstraklasowiczów odpadnięcie z pucharów staje się smutną rzeczywistością – wyjaśnia przedstawiciel klubu z Chojnic.
Niestabilna forma
Teoretycznie formuła pierwszego meczu na wyjeździe, a rewanżu u siebie stawia w uprzywilejowanej sytuacji zespół z wyższej klasy. W przypadku pary Chojniczanka – Górnik tak być nie musi. Chojniczanie przestali u siebie wygrywać. Stali się mistrzami wyjazdów. – Nasza forma przypomina sinusoidę. Najpierw świetna gra w Chojnicach, słaba postawa na wyjazdach. Potem gorsza forma u siebie i rewelacyjna forma poza domem. Rzadko spotykana regularność. Nie wiadomo teraz w którą stronę krzywa się przesunie. Pierwszy mecz w domu może być naszym przywilejem – podsumowuje Klauzo.
Piotr Wiśniewski