Aktualności
Paweł Brożek: Jestem świadomy swojej roli w drużynie
Mecz 1/32 finału Pucharu Polski z Lechią Gdańsk był wyjątkowy dla Pawła Brożka. Po zakończeniu poprzedniego sezonu dwukrotny król strzelców ekstraklasy pożegnał się z Wisłą Kraków, jednak w sierpniu do niej powrócił. W potyczce z gdańszczanami pierwszy raz w bieżących rozgrywkach znów wyszedł na boisko.
Po raz kolejny „wrócił” pan do Wisły. Jak się pan z tym czuje?
Mówi się, że nie da się kilka razy wejść do tej samej rzeki, mnie się to już zdarzyło kilka razy. Zawsze to miłe uczucie, bo nie ukrywam, że jestem bardzo emocjonalnie związany z tym klubem. To dla mnie wspaniała chwila, że mogę tutaj wystąpić po raz kolejny w koszulce z białą gwiazdą. Przez ostatnie sześć tygodni bardzo ciężko trenowałem. Na pewno jednak jeszcze trochę potrwa, zanim dojdę do optymalnej dyspozycji.
Miał pan jedną dogodną sytuację w meczu z Lechią, by dograć piłkę do kolegi, ale nic z tego nie wyszło.
Za bardzo skupiłem się na prowadzeniu piłki i niestety, Michał Nalepa znalazł się na linii podania. Mogłem zachować się nieco inaczej, poprowadzić futbolówkę jeszcze dłużej i wybrać inną opcję, ale decyzji podjętej na boisku już nie zmienię. Zarówno fizycznie, jak i pod kątem czucia piłki nie czułem się źle. Za kilka tygodni powinno wszystko wyglądać tak, jak sam bym tego chciał.
Na razie zapewne będzie musiał pan pogodzić się z rolą zawodnika, który wchodzi na boisko z ławki rezerwowych.
Rozmawiałem o tym z dyrektorem sportowym oraz trenerem i jestem tego świadomy. Zgodziłem się na to. Nie wiem tylko, jak potoczy się przyszłość. W tym momencie w linii ataku Zdenek Ondrasek jest właściwie poza konkurencją. Gra bardzo dobrze, zdobywa bramki. Jeśli będę miał okazję pomóc drużynie, na pewno będę starał się robić to jak najlepiej, nawet wchodząc z lawki rezerwowych. Być może, gdy dojdę już do optymalnej dyspozycji fizycznej, będziemy mieli okazję grać we dwóch.
W konkursie rzutów karnych to właśnie pan podszedł do piłki jako pierwszy. Kiedy ostatnio miał pan okazję egzekwować „jedenastkę”?
O ile dobrze pamiętam, to w meczu z Koroną Kielce, wiosną 2017 roku. Najpierw spudłowałem, ale dobiłem swój strzał. Jestem jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w zespole i w meczu z Lechią musiałem wziąć na siebie ten ciężar. Nie ma wymówek. Sam chciałem podejść do piłki, gdy trener pytał, kto czuje się najlepiej, zgłosiłem się od razu.
Po czerwonej kartce dla Zdenka Ondraska chcieliście przede wszystkim dotrwać do rzutów karnych?
Tak to wyglądało. Lechia jest drużyną, która potrafi dobrze grać w ataku pozycyjnym i operować piłką. Rywal zmusił nas tym do takiej postawy, jaką przyjęliśmy po utracie Zdenka. Niestety, rzuty karne są loterią i ostatecznie pożegnaliśmy się z rozgrywkami Pucharu Polski.
To słabszy moment Wisły? Po imponującym początku sezonu ligowego przyszła porażka z Pogonią Szczecin, a teraz z Lechią Gdańsk.
Ta drużyna na pewno będzie miała w tym sezonie różne chwile i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Przyjdą także te trudniejsze, a naszym zadaniem będzie je przezwyciężyć. Pamiętamy, że we Wrocławiu także nie zagraliśmy dobrego meczu ze Śląskiem, a jednak potrafiliśmy go wygrać. Trzeba pracować dalej i skoncentrować się na kolejnych celach.