Aktualności

Od Steinera do obecnego trenera reprezentacji Rosji

Aktualności28.04.2017 
W ostatnich latach Puchar Polski jako trenerzy zdobywali były uznany defensor Manchesteru United czy aktualny selekcjoner „Sbornej”. Blisko wygranej tego trofeum był również były gracz słynnej Barcelony. Dzisiaj po Puchar Polski może sięgnąć Nenad Bjelica.
Listę zagranicznych trenerów, którzy sięgali po Puchar Polski, klamrą spina Legia Warszawa. Jako pierwszy zagraniczny szkoleniowiec to cenne trofeum wniósł do góry János Steiner. Węgier mógł się cieszyć ze zwycięstwa Legii nad Lechią 5:0. Trzy bramki na stadionie Wojska Polskiego zdobył Henryk Kempny. A to był dopiero początek mody na węgierskich trenerów nad Wisłą. – Oni wprowadzili swoiste ożywienie do naszej piłki, taką świeżość. Poza tym mówimy o nacji, która w tamtych czasach naprawdę miała wiele do powiedzenia w futbolu – przypomina Jan Banaś, jedna z legend Górnika Zabrze. Banaś wie, co mówi, bo w Zabrzu w latach 60-tych i 70-tych Puchar Polski zdobywali prawie wyłącznie trenerzy z Węgier. Najpierw Ferenc Farszang, a następnie Géza Kalocsai i Ferenc Szusza. Pod rządami tego pierwszego Górnik wygrał z Czarnymi Żagań 4:0, a klasycznego hat-tricka w tym spotkaniu zaliczył Ernest Pohl. Dwaj następni trenerzy mogą – jako jedyni w Polsce – pochwalić się dwoma zdobytymi pucharami. I to rok po roku! Kalocsai zdobywał to trofeum w latach 1968-69, Szusza w dwóch kolejnych. W tym pierwszym finale Górnik pokonał Ruch Chorzów 3:0, a wszystkie bramki w decydującym meczu zdobył Włodzimierz Lubański.



Rok później zabrzanie wygrali 2:0 z Legią, a pierwszą bramkę zdobył ponownie Lubański. – Węgrzy w Górniku to był taki powiew świeżości w naszej piłce. Géza, nim przyjechał do Zabrza, trenował wcześniej na Zachodzie. Potrafił nam wiele przekazać, był świetnym taktykiem i strategiem. Pod tym względem wiele nas wszystkich nauczył. Przekazywał zachodnie nowinki, których w innych polskich klubach nie było. Wprowadzał zachodnie standardy, nawet podczas pojedynczych treningów. Pod względem taktycznym mocno się rozwinęliśmy pod jego rządami. Szusza to natomiast był świetny były piłkarz. Wielokrotny król strzelców na Węgrzech, jeden z lepszych tamtejszych zawodników. Na treningach to było widać, że umiejętności mu nie brakuje. Brał udział w zajęciach i nieraz nas zadziwiał – wspomina Banaś, który zdobył jedną z bramek dla Górnika w finale z 1970 roku. Zabrzanie pod wodzą Szusza ponownie pokonali Ruch Chorzów 3:1.



Po roku obronili trofeum, pokonując Zagłębie Sosnowiec w tych samych rozmiarach. Trzy bramki w ciągu trzynastu minut ustrzelił wtedy Jerzy Wilim. O dominacji naszych węgierskich bratanków w ówczesnej rodzimej piłce świadczy fakt, że Zagłębie trenował wtedy Ferenc Farszang – kolejny węgierski trener. Równie mocno na kartach Pucharu Polski zaznaczyli się nasi południowi sąsiedzi. I w tym momencie bierzemy pod uwagę zarówno dorobek przed podziałem Czechosłowacji, jak i aktualny stan. Jaroslav Vejvoda i „jego” Legia Warszawa w 1966 roku w finałowym meczu pokonała „węgierski” Górnik Zabrze 2:1, decydującą bramkę zdobywając w ostatniej minucie dogrywki. Trzy lata później nastąpił zresztą rewanż – na ławkach rezerwowych nie było zmian, ale w końcowym rozstrzygnięciu – tak. Górą był Górnik.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności