Aktualności

Krzysztof Sobieraj: Warto walczyć o marzenia

Aktualności04.05.2017 
Piłkarska przygoda Krzysztofa Sobieraja pokazuje, że zawsze warto walczyć o marzenia. Wychowanek Korony Kielce zwiedził mnóstwo klubów niższych lig, by w końcu trafić do Arki, gdzie w lipcu 2005 zadebiutował w ekstraklasie. Po opuszczeniu „żółto-niebieskich” znalazł się w… Lubrzance Kajetanów, gdzie zaczynając niemal od zera powrócił przez Olimpię Elbląg i Wartę Poznań do Gdyni. Z Arką świętował awans do ekstraklasy, a po zdobyciu Pucharu Polski czuje się, jakby był we śnie. Gdyby rok temu ktoś powiedział, że wystąpisz w wygranym przez Arkę finale Pucharu Polski na PGE Narodowym, jak byś zareagował?
Pomyślałbym, że coś jest z gościem nie tak. Po awansie Arki do ekstraklasy cieszyłem się jak dziecko, a kto myślał o finale Pucharu Polski na PGE Narodowym… W elicie tuzin meczów przesiedziałem na ławce rezerwowych i mogły mi już w pewnym miejscu utkwić drzazgi. Nie poddawałem się, bo nie mam tego w zwyczaju. W końcu zaczęło mi się układać, wróciłem do składu w lidze, a w pucharze pokonywaliśmy kolejne przeszkody. Gdy wyszedłem przed pierwszym gwizdkiem w finale na murawę PGE Narodowego wiedziałem, że spełnia się moje marzenie. Każdy z nas, gdy zaczynał kopać piłkę pod blokiem, stawiał sobie jakieś cele. Cieszę się, że dołożyłem cegiełkę do drugiego triumfu Arki w Pucharze Polski. Gdynia czekała na to 38 lat. W finale Lech był faworytem, nie da się ukryć, że dopisywało nam szczęście, ale potrafiliśmy mu dopomóc. Moment, gdy wzniosłem do góry trofeum to coś, dla czego warto żyć, kopać piłkę, poświęcać się.

Jak ogólnie oceniasz oprawę finału z perspektywy zawodnika?
Widziałem poprzednie finały na PGE Narodowym w telewizji i byłem pod wrażeniem. Polska nie musi wstydzić oprawy tego widowiska przed zachodnią Europą, ba, u nas to wygląda jeszcze lepiej. Gra przy takiej publice to wielkie przeżycie dla zawodnika. Odbierałem medal od prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, gratulował mi prezydent Polski, Andrzej Duda. Mnie, chłopakowi z kieleckiego osiedla Bocianek. Gdy miałem kilkanaście lat, pod blokiem ustępowałem wielu chłopakom, oni przebijali mnie talentem, ale zawziąłem się i obiecałem sobie, że powalczę o fajną przygodę. Gdy w finale z Lechem przetrwaliśmy pierwszą odsłonę, a Pavels Steinbors bronił jak natchniony, poczułem, że możemy to naprawdę wygrać. Kibice z Gdyni nas nieśli dopingiem, a dogrywki nie zapomnę nigdy. Arka ma puchar, na który ciężko zapracowała. Wygrywając z Lechem na Narodowym postawiliśmy kropkę nad i.



Pewnie w telewizji oglądałeś, jak wielcy zawodnicy wznoszą trofea. Ciężar Pucharu Polski przytłacza?
Łzy leciały mnie i kolegom już po drugiej bramce Arki. Dałem sobie radę, ale po plecach przechodziły ciary. Zdobycie pucharu da nam pozytywnego kopa, co się przyda w walce o utrzymanie. Nie wyobrażam sobie, że nie poradzimy sobie w końcówce sezonu. Jestem pewien, że po ostatniej kolejce przyjdzie czas na podsumowania i wielką radość. Jestem naprawdę szczęśliwy, bo przecież mnóstwo znacznie lepszych piłkarzy ode mnie nie sięgnęło po to trofeum i nie zagrało na takim stadionie. Mnie to było dane w wieku 36 lat, a znacznie wcześniej mnie skreślono. Tułałem się po niższych ligach, ale nie traciłem nadziei, że coś jeszcze w futbolu osiągnę. Nawet gdy szanse na to są minimalne, nie można zrezygnować. Piłkarski los mnie wcześniej nie oszczędzał, ale wynagrodził mnie za różne nieprzyjemne sytuacje wygranym finałem na PGE Narodowym.

Komu dedykujesz triumf w Pucharze Polski 2016/17?
Rodzinie, najbliższym, a także kolegom z osiedla, na którym się wychowałem. Może niektórzy z nich myślą, że o nich zapomniałem, lecz tak nie jest. Z tego trofeum pewnie szczególnie ucieszyłby się Krzysiu Brasińskim, który zawsze trzymał za mnie kciuki, ale w 2002 roku zginął tragicznie w wypadku. Ten puchar jest też dla niego. Tak naprawdę nie dociera do mnie, że jestem triumfatorem rozgrywek, którym działania PZPN w ostatnich latach nadały jeszcze większy prestiż. To największa zasługa Zbigniewa Bońka. Prezes powiedział, że wygrana Arki z Lechem to nie jest żadna sensacja i poczuliśmy się docenieni, bo przecież nikt jej nam nie oddał bez walki.



Korcą europejskie puchary?
Gra w Europie to kolejne marzenie, na razie jednak nie wiem, jaką rolę dla mnie widzą w klubie w nowym sezonie, jak się zapatruje na to Leszek Ojrzyński. Pewnie, na koniec przygody z piłką chciałbym zagrać na arenie międzynarodowej, ale muszę coś sobą oferować na boisku, Na razie jednak skupiam się z kolegami z Arki na walce o utrzymanie w elicie.

Rozmawiał Jaromir Kruk

KRZYSZTOF SOBIERAJ Urodzony 25 sierpnia 1981 roku w Kielcach. Kariera piłkarska: Korona Kielce, Błękitni Kielce, Spartakus Daleszyce, Piast Chęciny, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Star Starachowice, Heko Czermno, Nida Pińczów, MKS Końskie, AKS Busko-Zdrój, Tłoki Gorzyce, Arka Gdynia, Lubrzanka Kajetanów, Olimpia Elbląg, Warta Poznań, Arka Gdynia. Z Arką zdobywca Pucharu Polski 2017.

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności